piątek, 10 stycznia 2025

Musztra – prolog dla musztardy?

 

    Śnieg rzucał się na czarne rajstopy i błyskawicznie topniał (z zachwytu?), zlizywał z twarzy bladość snów i kąsał nosy, zostawiając rumieńce na policzkach. Autobus przyjechał tak umorusany, jakby fragment codziennej trasy pokonał dnem mulistej fosy. Przeźroczystość szyb była naprawdę umowna. Szczupła dziewczyna o włosach w rozbudowanej palecie rudości znów bezgłośnie śpiewała, wspierając ów bezgłos energicznymi ruchami głowy, a językiem penetrowała przestrzeń przed sobą, jak mała, zbłąkana żmijka. Pani od ciepłych ploteczek wyglądała jakby nocą eksploatowała własny erotyzm, ku zadowoleniu objawiającemu się satysfakcją, z jaką patrzyła na młodsze od siebie niewiasty, zrezygnowane i najwyraźniej pozbawione grzesznych przyjemności.


    Na jednym z przystanków od dłuższego czasu podziwiam raczej brzydkiego tatusia, nieodmiennie z piękną córeczką na rękach i bezbarwną mamusią wypatrującą, czy właściwy tramwaj wreszcie nadjedzie. Podoba mi się ta rodzinka bezpodstawnie i bezzasadnie. Dziś zerkam pod nogi ludziom, bo twarze mają zajęte obojętnością i ciężko wypatrzyć oznaki życia. Patrzę na obuwie i dochodzę do wniosku, że kobiety idące przez Miasto wybierają czystsze piksele przestrzeni niż faceci. Mało któremu udaje się zbliżyć jakością do czystości damskich butów. Pani w adidasach i płaszczu do kostek , umożliwiającym skokową regulację długości kroku (trzy zatrzaski po obu bokach) stała, choć wolnych miejsc było sporo. Czaiła się, by nie przegapić przyszłości, która miała ją pochłonąć bez reszty. Zimne światła reflektorów wspinały się na kościelne mury, obnażając zrudziałe, wiekowe cegły.


    Potem, było już tylko gorzej. Może dlatego, że zahaczyłem o centrum. Na początku nastolatka w spodniach do tej bez, potem jakiś facet zainfekował rozmowę telefoniczną, dwóch gówniarzy chwilę później i znów kobiety w niezobowiązującej pogawędce. Królował w tych rozmowach ni mniej, ni więcej – chuj! Nie przepadam za wulgaryzmami, więc byłem zniesmaczony, a w tym przypadku poczułem nawet dualny niesmak. W moim rozumieniu wulgaryzm, żeby nabrał odpowiedniej mocy, ekspresji, powinien stanowić słowo dosadne i brutalnie terroryzujące otoczenie. Literka C nie pasuje mi w tym słowie od zawsze. Może dlatego unikam go, jak życiowych obrzydliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz