czwartek, 6 grudnia 2018

Gdzie oczy poniosą.


Cyganka z rozcieńczonym pochodzeniem myśl plotła po ciemku, niczym warkocz czarniejszy od nocy. Nie wiem, czy wróżyć chciała z niego drogę taboru, czy przędła los dziewczęcia klęczącego przed nią. Sama siedziała w kucki opierając na piętach wybujałą obfitość bioder. Gdyby nie mrok, powiedziałbym, że na spódnicy miała więcej kwiatów, niż na łące się zmieścić może w czerwcowe przedpołudnie, ale nie powiem. Pachniała matczynym ciepłem i wyrozumiałością dla całego świata. A dziewczątko wciąż bardziej realne, gdy tylko warkocz tężał nocą wybarwiony. Cyganka zawodziła cichutko, zupełnie tak, jak indiańscy szamani, gdy celebrowali niepojęte rytuały.

Pośród niczego, pod osłoną tajemnicy uwijało się życie zrodzone w dłoniach cyganki. Warkocz miał już pod sobą plecy, żeby się na nich wesprzeć i buzię, którą mógł połaskotać na wietrze, układał się między pośladkami, żeby najkrótszą drogą spłynąć ku ziemi. Wreszcie myśl stanęła na nogi i spróbowała rozstrzelać noc śmiechem. Dziewiczym, nieoszukanym. Księżyc półgębkiem odpowiedział i wąchał warkocz, jakby chciał na nim zawisnąć kokardą srebrzystą. Gwiazdy spadały na spódniczkę czarną, żeby namalować na niej urodę sierpniowej nocy. Nawet wiatr podlizywał się i bardzo ostrożnie podszczypywał drobne piersi, które nie zaznały jeszcze pieszczoty.

Cyganka pospiesznie poprawiała jeszcze dłońmi rysy twarzy i kolor ust dziewczęcia, żeby było nieustającą pokusą, żeby drzwi otwierało szeroko. Takie usta stworzone do śmiechu, do pocałunków, które zwieść mogą i o jutrze zapomnieć pozwolą. Sprawdzała ramiona, czy nie garbią się aby, a talię ścisnęła mocniej, żeby uwypuklić kobiecość. Dziewczę starło z kolan kurz, a noc oblekła je w pończochy tak delikatne, że niewidzialne wręcz. Zakręciła się dziewuszka klaszcząc w dłonie ze szczęścia, że już samodzielna, że piękna, że jest…

A cyganka wyjęła skądś chustę kolorową i włosy dziewczątka przykryła, żeby jej włosy nie spłowiały, gdyby iść przyszło po zakurzonym gościńcu. Widać było, że dumna jest ze swojego dzieła. Warkocz wił się jak żywy i podrygiwał ilekroć dziewczę głową ruszyło. Wciąż klęczała poprawiając spódniczkę, sprawdzając, czy buciki ma zapięte. Wstawała z wysiłkiem. Najwyraźniej oddała dziecku większość sił własnych, a noc miast być odpoczynkiem stała się czasem twórczym. W milczeniu rosło dzieło, by móc poranek przywitać. Nieodległy był to czas, gdyż słońce zaczynało już podgryzać skraj widnokręgu. Noc zasępiła się fioletem, marsem granatowym stężała, zaróżowiła się zawstydzona, że ktoś zagląda jej pod sukienkę.

Słońce rozbierało noc z czerni i kolorowymi pocałunkami zarażało, jak szkarlatyną. Świat stawał się kształtną skończonością. W miejscach niedopowiedzeń przyroda ukrywała niedostatki ziemskie chwastem rozmaitym. Drzewa spijały promienie słoneczne i wodę z głębin, tyjąc nieprzyzwoicie, droga uciekła zygzakiem po horyzont, na chwilę tylko zatrzymując się, żeby popatrzeć, czy dym z komina nie wije się piękniej.

Cyganka wstała niepewnie, czując jak promień słońca rzeźbi jej szramę na policzku. Wiatr poleciał gdzieś daleko – widać coś ciekawego wypatrzył. Może aromat jakiś przyniesie, kiedy go słońce ogrzeje? Cyganka podniosła twarz i patrzyła wprost w słońce. Nie patrząc szukała ręka dziewczątka, a kiedy znalazła chwyciła w rękę koniec świeżo uplecionego warkocza. Uśmiechnęła się lekko i powiedziała:

- Chodź dziecko… musisz mnie poprowadzić. Ty, która świata nie znasz będziesz mi przewodnikiem. A ja… nauczę cię życia. Po drodze.

4 komentarze:

  1. Piękna ta opowieść. Lubisz kobiety, to widać. Pamiętam jak byłam małą dziewczynką i spędzałam z babcią lato w górach. Nad rzeką był opuszczony, stary dom. I tam co roku przyjeżdżał cygański tabor. Kolorowe suknie, wozy i konie. Dziś prawdziwych cyganów już nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a rozglądałaś się? nie po miastach, ale tam, gdzie wiatry prowadzą.

      Usuń
  2. Pewnie nie umiem się rozejrzeć tak jak ty, ale spróbuję. Wiatru tu u mnie pod dostatkiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skąd ten defetyzm. ja nie mówiłem, że potrafię. czasem coś zobaczę, resztę sobie dopowiem.
      może zamiast szukać wystarczy uwierzyć?

      Usuń