Nie widziała go
tak wyzywająco i ostentacyjnie, że musiał podejść. Na wpół leżąc postawiła nogę
odzianą w szpilkę na sofie, żeby musiał stać i nie przysiadł się bezczelnie, o
co go raczyła podejrzewać. Zdawała sobie sprawę, jakie wrażenie na facetach
robi jej ciało. Dbała o nie każdego dnia. Nawet wtedy, gdy pozwalała sobie na
eksperymenty i odrobinę więcej luzu. Teraz wzrok podchodzącego powinien usiłować
się zmieścić pomiędzy rozsuniętymi odrobinę więcej niż to konieczne kolanami i
wślizgiwać się pod skórzaną, czarną spódnicę. Cień sarkazmu zagościł na jej
ustach. Pozory. Może mu się wydawać, że dostrzeże bogato zdobione zwieńczenie
pończoch, ale ona była pewna, że skórzana odzież nie pozwoli światłu jej
obnażyć. Mógł się wyłącznie domyślać, co facetom przychodzi nad wyraz łatwo. A
ten był już jej. Złapał się na haczyk zanim na dobre rozpoczęła polowanie.
Postanowiła, że
pozwoli mu stać i jąkać się, może nawet okaże łaskę i wymieni parę banalnych
uwag o pogodzie i przyjmie kilka komplementów ociekających dyskretnie pożądaniem.
Oby dyskretnie, gdyż zdarzali się tacy, którym z delikatnością przestało być po
drodze zanim rozpoczęli naukę, albo wagarowali tak intensywnie, że nie
pozwolili się zarazić ogładą. Nie chciała przesądzać scenariusza już w tej
chwili. Może poda jej szklankę, bądź kieliszek, może będzie zabawny i pozwoli
jej na odrobinę rozrywki? Choć nie patrzyła najusilniej, to widziała, że spod
mankietów koszuli spiętych sensownymi spinkami wystaje pasek zegarka z cyferblatem.
Nie nowoczesna elektronika, lecz solidny zegarek zastanawiająco konserwatywny -
taki można dostać w spadku po przodkach i nosić z sentymentu. A on nie wyglądał
na sentymentalnego mężczyznę.
Ekstrawagancka,
jedwabna apaszka zastępująca muchę, czy krawat, kryła się pomiędzy rozpiętymi
guzikami koszuli i korciła, żeby się wkraść pod nią dwoma palcami i sprawdzić
paznokciem twardość mięśni wypełniających zarośniętą klatkę piersiową. Choć na
ogół nie miewała takich kaprysów tym razem chciała uszczypnąć go w sutek i
sprawdzić, czy nie spuści wzroku, kiedy zwiększy nacisk paznokci. Było jej
niewygodnie. Łokieć podtrzymujący ją na oparciu sofy troszeczkę ścierpł, nim
łup zdążył podejść i otworzyć usta. Nie zrobi z siebie kretynki i będzie tak
trwać, aż nie dostarczy jej alibi do zmiany pozycji. Trochę żałowała tej
demonstracji, jednak było już za późno. Mogła liczyć tylko na to, że w miarę
szybko uwolni ją od niewygody.
On tymczasem
witał się z każdym, kto znalazł się pomiędzy nimi. Ci okropni ludzie chyba się
mnożyli, a każdy chciał z nim zamienić choć dwa słowa, albo przedstawić swoje towarzystwo.
Dryfował w jej stronę niespiesznie, więc przeciągała się na tej sofie usiłując
przywrócić krążenie krwi w uciśniętym łokciu, lecz zacisnęła zęby, żeby nie
pokazać, jak bardzo dokuczają jej mrówki gryzące już całą rękę. Cierpienie
uszlachetnia. W oczach zamigotały iskry łez nadając oczom połysku i
szlachetności.
Łup był tak blisko… Pachniał doskonale i
wcale nie tanio. A dłonie miał wypielęgnowane do tego stopnia, że niemal mu
pozazdrościła. Pomyślała, że takim dłoniom pozwoliłaby zamieszkać na własnych
biodrach, nawet gdyby miała złamać własne zasady – żadnych uniesień, miłostek i
uleganiu chwilom swawolnym. Obiecała sobie być najdroższą na świecie nagrodą i
twardo trzymała się tej wersji siebie. Kiedy nie było nikogo, przeglądając się
w lusterku mówiła do siebie per „Diamenciku mój ty najdroższy”…
Łup tymczasem ominął
już ostatnie przeszkody i wpłynął w zasięg rażenia bezpośredniego.
Roztrzepotała powietrze rzęsami, wzdychając niezobowiązująco pozwoliła zafalować
piersiom, by uwypuklić głębinę łona i własnej natury. Oczywiście zupełnie
nieświadomie kolana rozchyliły się zapraszając do niedyskrecji, którą
skarciłaby chowając się w niepokalaną niewinność, jednak coś się nie udało…
Nie zajrzał, nie
podszedł, nie podał kieliszka i nie zaczął się jąkać. Niewątpliwie męską dłonią
energicznie chwycił talię… Żachnęła się – talia należała do mężczyzny… Kiedy go
pocałował w usta straciła ochotę na ten wieczór. Zagniewana kotka parsknęła i
poszła kołysząc biodrami tak, że rozkołysała nawet wzrok abstynentów i
wszystkie martwe żyrandole. Wszystko, tylko nie łup…
Trafił swój na swego, świetnie opowiedziane:-)
OdpowiedzUsuńto żarcik był. do obrazka pod muzyczką, której słuchałem.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=bW36F05SWwM
Gratulacje, Twój opis rozpala bardziej, niż obrazek:-)
Usuńto był punkt wyjścia. czasami, kiedy słucham czegoś patrzę na dopełnienie obrazkiem, czy filmem. ludzie są zdolni i potrafią oprawić muzykę. już kilka opowiadań napisałem do zdjęcia. wszystko przez to, że myśli błądzą. a jazz sprzyja fantazji.
UsuńPrzednie zakończenie - zupełnie niespodziewane. Brawo Oko. Zaskoczyło mnie zupełnie.
OdpowiedzUsuńi o to chodzi. cóż to za opowiadanie, kiedy wszystko jest jasne.
UsuńCzyli "żarło żarło i zdechło"? -jak mawiał dziadek Witold. Hmmm... no trudno ;)
OdpowiedzUsuńnie zawsze musi być kawior...
UsuńNo cóż, fajnie mogło być, ale na to już nie miała wpływu :)
OdpowiedzUsuńfajnie dla niej - nie dla niego. on miał być zabaweczką na jeden wieczór.
Usuń