czwartek, 18 kwietnia 2019

Przynęta.


Nie widziała go tak wyzywająco i ostentacyjnie, że musiał podejść. Na wpół leżąc postawiła nogę odzianą w szpilkę na sofie, żeby musiał stać i nie przysiadł się bezczelnie, o co go raczyła podejrzewać. Zdawała sobie sprawę, jakie wrażenie na facetach robi jej ciało. Dbała o nie każdego dnia. Nawet wtedy, gdy pozwalała sobie na eksperymenty i odrobinę więcej luzu. Teraz wzrok podchodzącego powinien usiłować się zmieścić pomiędzy rozsuniętymi odrobinę więcej niż to konieczne kolanami i wślizgiwać się pod skórzaną, czarną spódnicę. Cień sarkazmu zagościł na jej ustach. Pozory. Może mu się wydawać, że dostrzeże bogato zdobione zwieńczenie pończoch, ale ona była pewna, że skórzana odzież nie pozwoli światłu jej obnażyć. Mógł się wyłącznie domyślać, co facetom przychodzi nad wyraz łatwo. A ten był już jej. Złapał się na haczyk zanim na dobre rozpoczęła polowanie.

Postanowiła, że pozwoli mu stać i jąkać się, może nawet okaże łaskę i wymieni parę banalnych uwag o pogodzie i przyjmie kilka komplementów ociekających dyskretnie pożądaniem. Oby dyskretnie, gdyż zdarzali się tacy, którym z delikatnością przestało być po drodze zanim rozpoczęli naukę, albo wagarowali tak intensywnie, że nie pozwolili się zarazić ogładą. Nie chciała przesądzać scenariusza już w tej chwili. Może poda jej szklankę, bądź kieliszek, może będzie zabawny i pozwoli jej na odrobinę rozrywki? Choć nie patrzyła najusilniej, to widziała, że spod mankietów koszuli spiętych sensownymi spinkami wystaje pasek zegarka z cyferblatem. Nie nowoczesna elektronika, lecz solidny zegarek zastanawiająco konserwatywny - taki można dostać w spadku po przodkach i nosić z sentymentu. A on nie wyglądał na sentymentalnego mężczyznę.

Ekstrawagancka, jedwabna apaszka zastępująca muchę, czy krawat, kryła się pomiędzy rozpiętymi guzikami koszuli i korciła, żeby się wkraść pod nią dwoma palcami i sprawdzić paznokciem twardość mięśni wypełniających zarośniętą klatkę piersiową. Choć na ogół nie miewała takich kaprysów tym razem chciała uszczypnąć go w sutek i sprawdzić, czy nie spuści wzroku, kiedy zwiększy nacisk paznokci. Było jej niewygodnie. Łokieć podtrzymujący ją na oparciu sofy troszeczkę ścierpł, nim łup zdążył podejść i otworzyć usta. Nie zrobi z siebie kretynki i będzie tak trwać, aż nie dostarczy jej alibi do zmiany pozycji. Trochę żałowała tej demonstracji, jednak było już za późno. Mogła liczyć tylko na to, że w miarę szybko uwolni ją od niewygody.

On tymczasem witał się z każdym, kto znalazł się pomiędzy nimi. Ci okropni ludzie chyba się mnożyli, a każdy chciał z nim zamienić choć dwa słowa, albo przedstawić swoje towarzystwo. Dryfował w jej stronę niespiesznie, więc przeciągała się na tej sofie usiłując przywrócić krążenie krwi w uciśniętym łokciu, lecz zacisnęła zęby, żeby nie pokazać, jak bardzo dokuczają jej mrówki gryzące już całą rękę. Cierpienie uszlachetnia. W oczach zamigotały iskry łez nadając oczom połysku i szlachetności.

Łup był tak blisko… Pachniał doskonale i wcale nie tanio. A dłonie miał wypielęgnowane do tego stopnia, że niemal mu pozazdrościła. Pomyślała, że takim dłoniom pozwoliłaby zamieszkać na własnych biodrach, nawet gdyby miała złamać własne zasady – żadnych uniesień, miłostek i uleganiu chwilom swawolnym. Obiecała sobie być najdroższą na świecie nagrodą i twardo trzymała się tej wersji siebie. Kiedy nie było nikogo, przeglądając się w lusterku mówiła do siebie per „Diamenciku mój ty najdroższy”…

Łup tymczasem ominął już ostatnie przeszkody i wpłynął w zasięg rażenia bezpośredniego. Roztrzepotała powietrze rzęsami, wzdychając niezobowiązująco pozwoliła zafalować piersiom, by uwypuklić głębinę łona i własnej natury. Oczywiście zupełnie nieświadomie kolana rozchyliły się zapraszając do niedyskrecji, którą skarciłaby chowając się w niepokalaną niewinność, jednak coś się nie udało…

Nie zajrzał, nie podszedł, nie podał kieliszka i nie zaczął się jąkać. Niewątpliwie męską dłonią energicznie chwycił talię… Żachnęła się – talia należała do mężczyzny… Kiedy go pocałował w usta straciła ochotę na ten wieczór. Zagniewana kotka parsknęła i poszła kołysząc biodrami tak, że rozkołysała nawet wzrok abstynentów i wszystkie martwe żyrandole. Wszystko, tylko nie łup…

10 komentarzy:

  1. Trafił swój na swego, świetnie opowiedziane:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to żarcik był. do obrazka pod muzyczką, której słuchałem.
      https://www.youtube.com/watch?v=bW36F05SWwM

      Usuń
    2. Gratulacje, Twój opis rozpala bardziej, niż obrazek:-)

      Usuń
    3. to był punkt wyjścia. czasami, kiedy słucham czegoś patrzę na dopełnienie obrazkiem, czy filmem. ludzie są zdolni i potrafią oprawić muzykę. już kilka opowiadań napisałem do zdjęcia. wszystko przez to, że myśli błądzą. a jazz sprzyja fantazji.

      Usuń
  2. Przednie zakończenie - zupełnie niespodziewane. Brawo Oko. Zaskoczyło mnie zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i o to chodzi. cóż to za opowiadanie, kiedy wszystko jest jasne.

      Usuń
  3. Czyli "żarło żarło i zdechło"? -jak mawiał dziadek Witold. Hmmm... no trudno ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, fajnie mogło być, ale na to już nie miała wpływu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie dla niej - nie dla niego. on miał być zabaweczką na jeden wieczór.

      Usuń