Starannie
umalowane dziewczęta z opłotków Miasta jadą w stronę centrum z kamiennymi
twarzami, wpatrzone w pejzaż dość monotonny. Starsze panie w zwiewnych, letnich
sukienkach pełnych kwiatów i wzorów z sennych marzeń drepczą niespiesznie
parkowe alejki ignorując drobiazgi, których nie są w stanie dostrzec. Młodsze –
w obowiązkowej czerni zachłystują się elektronicznymi możliwościami
komunikacyjnymi widząc ich jeszcze mniej. Tymczasem kowaliki eksploatują korę
drzewa pozbawiając ją białka, a wiewiórka cichym kłusem przeskakuje żwirową
ścieżkę, zanim nadejdzie kolejny pies spragniony zabawy, albo walki na śmierć i
życie. Po porannych chmurach niewiele zostało. Tylko duchota straszna wisi w
powietrzu niemrawo i ani myśli drgnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz