Chłopiec
wiódł swoją piękną wybrankę poprzez ruchliwą ulicę, pokornie spowalniając w
oczekiwaniu przychylnych świateł. Dziewczę miało zaklejoną plastrem bliznę po
matce, lecz nie wyglądało na dopiero-co-uratowaną ze szpitalnych czeluści. Na
przystanku niedoszły piłkarz lat z grubsza 10-12 w korkach i getrach (ozdobionych
fabrycznym napisem ZZ, który mi się skojarzył z pewną prywatną inicjatywą)
raczył się elektronicznym papieroskiem czyhając na tramwaj, a niesiona w rękach
piłka była zniesmaczona podobną szykaną. Czarna klepsydra w rzymiankach swoim
aromatem przytłoczyła beztroskę wilgotnego spokoju parkowych zakamarków, na których
nieco pomarszczona zewnętrznie miłośniczka grzybków krążyła niespiesznie i ręką
w osłonie foliowej rękawiczki zbierała dopiero co wyrosłe podgrzybki. Tuż obok,
młoda pani lewą ręką prowadziła psa, w prawej niosąc parujące wypociny z jego układu
trawiennego zapakowane w podobną torebkę do tej, w której pani pełna zmarszczek
zgromadziła plony. Kolektyw w długich sukniach debatował zawzięcie na krawędzi
trawnika, bo pod sosenką wyrosło więcej pieczarek, niż trawy. I tylko psie ulgi
uporczywie parujące każdego dnia powstrzymały zapędy spragnionych zbiorów dzikiego
białka. Pulchny pan strącał z alejek co bardziej wrażliwe jednostki o
zdecydowanie mniejszej wyporności. Prawo morskie reguluje kwestię pierwszeństwa
na wodzie – jednostki bardziej zwrotne mają obowiązek ustąpić miejsca i zejść z
kursu każdej nieruchawej krypie. Spopielone niebo przecięła samotna czapla i
Bóg raczy wiedzieć, gdzie się obecnie stołuje w obliczu dramatu Rzeki. Nie
wyglądała na wypasioną, ale to na pewno jedynie moja, zuchwała nadinterpretacja.
Dobry nawóz to grzybki wyrosły :P a czapla biedna :(
OdpowiedzUsuńza to nawozu w Rzece nie brakuje.
Usuń