Dyżurny wróbel
zaanonsował poranek, więc całe stado grzecznie śpiących ptaszków bez zwłoki
przystąpiło do codziennej gawędy w ciepłej otulinie zdrowo wyrośniętych tui. Harmider
aż trząsł gałązkami. Słońce o niepewnych konturach ogrzewało właśnie płonący
czerwienią klon, gdy blond nastolatek z przeźroczystym tornistrem maszerował ku
przyszłości, mijając panie z pupami wypiętymi w głębokim skłonie na skraju osiedlowych
trawników i elegancko zbierające po swoich pieskach okruchy nieustającej przemiany
materii. Uśmiechnąłem się do myśli, że przewagę miała posiadaczka pieska
wielkości nieco odpasionej bogactwem sezonu myszy.
Ja przykucam lub nawet przyklękam przy tej mało eleganckiej ale społecznie potrzebnej czynności choć zdarzało się czasem i wypiąć na cały świat o poranku.
OdpowiedzUsuńa potem blondwłose niedorostki.... ech - chyba wychodzi im na zdrowie, że jednak wciąż się zdarza.
UsuńWypinanie przy tej czynności wskazane, natomiast skojarzenia już niekoniecznie, wszak czynność wygląda nieapetycznie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
cel wypięcia może i nieapetyczny, ale skoro się chciało pieska, to dlaczego ci, którzy nie mają mieliby zostać skazani na jakieś 365 objawów rocznie? zbieranie śmieci po sobie, to dobry pomysł.
Usuń