czwartek, 4 sierpnia 2022

Prasówka cd.

 

1. Nowiny galaktyczne.

I tak, niewielkie miasteczko z wielkopolski trafiło na mapy wszechświata – parę hektarów lasu i trzy razy więcej pól uprawnych spłonęło, a pożar musieli odnotować kosmici – jeśli w ogóle gdzieś tam są. I Zbąszyń stał się sławniejszy we wszechświecie od Nowego Yorku, Petersburga, czy Szanghaju za sprawą chmurnego grzyba nieatomowego, jaki wzniósł się wyżej niż zmartwychwstający Chrystus.

 

2. Hollywood na kolanach!

Chiński cenzor był zdegustowany kadrami z jednopłciowymi związkami i najlżejszą nawet sugestią, że Bóg dopuszcza do siebie podobne myśli. Więc zakazał, bo chińskie prawo twarde być musi jak chiński mur – trudno zapanować nad swawolami półtora miliarda poddanych, więc prawo zawsze było srogie. Za to stać je na płatność w brzęczącej gotówce – to co przejdzie przez sito potrafi zwrotnie wyrzygać grube ułamki miliardów, jeśli jest zgodne z doktryną Wschodu. Tarantino się postawił i zbiera drobne na Zachodzie. Reszta klęczy, bo jeny nie śmierdzą aż tak, żeby nimi pogardzić by czcić makulaturę dolarową publikowaną każdego dnia na tony, mające zapewnić jej supremację. Smutne.

 

3. Nie daj się zabić, ale walcz!

Pani była grzeczną dziewczynką i posłuchała - wbrew Stalinowi przeżyła w kanałach Żoliborza Powstanie Warszawskie, nagonkę na Żołnierzy Wyklętych i Socjalizm, który niejednemu wyrwał język i serce. Nie dała się. Żyje na złość ZUS-owi i walczy. Z opaską na ramieniu i sukcesami zapisanymi gdzieś poza zasięgiem zawistnych. Hurra! Podobno to słaba płeć! Damy radę! Wystarczy nam zuchwałości, żeby podnieść kulę albo laskę! Niech wreszcie uklękną!

 

4. Blitzkrieg?

Jak długo bezwstydne ciało potrafi przeciwstawić się bieliźnie i zachować świeżość zefirku nad atolem Enewetak? Pranie ze wsparciem broni chemicznej okazało się niedoskonałe, a piękno wymaga ideału. Czy dowolnie delikatne majtki zapewniają bezpieczeństwo nosicielce? A może skażą ją na wstydliwą wizytę ginekologiczną, kończącą się znaczącym spojrzeniem i uwagami dotyczącymi niechlujności codziennej higieny intymnej? Strach licytować, więc może nie warto zaciągać kredytu na komplecik wspanialszy od siedmiu cudów świata łącznie, skoro trzeba będzie się z nim rozstać, nim dwie połówki jabłuszka zespolą się gniazdkami nasiennymi. Jedwab jest jednak tak kuszący… Może wart jest ryzyka, że wytrzyma dłużej, niż standardowa ciąża?

 

5. Nowy (?) wirus.

- „Polska właśnie bankrutuje. Program polityczny sprowadza się do obietnic socjalnych” – dalej nie byłem w stanie czytać artykułu. Podejrzewałem, łudziłem się że jednak ktoś myśli i chce, jednak zapomniałem zapytać o czym i czego. Konsekwentnie wracam do konserwatywnej myśli że porządni ludzie nie pchają się do polityki, bo tam nie tylko ręce ma się upaćkane gównem, ale i duszę.

 

6. Fałszywa ekologia.

- Przywróćmy kulturę palenia drewnem! Przestańmy ślepo wierzyć autokratom z Unii, którzy twierdzą że to zabobon szkodliwy dla planety. Oczywiście zabobon bezbłędnie wykryli amerykanie – lud bez historii, który ma nieodwołalny patent na nieomylność, szczególnie względem ościennych narodów z wielowiekową historią i zamieszkujących ziemie bogate w rzadkie (czyli drogie) bogactwa naturalne. Uboższym pomagają jakoś niezbyt entuzjastycznie.

 

7. Demagogia Białego Domu.

- Jeśli nie wziąłeś dwóch dawek szczepionki i kolejnych dwóch „przypominających”, koniecznie zrób to hurtem, albo gotuj się na ciężką zimę! Prowodyrzy niecnego procederu wykazali się zatrważającą statystyką niecałe 50 procent seniorów dało się otumanić po raz pierwszy, a zatwardziałość wiary zachowało niecałe 31 szczepiąc się ponownie. Tymczasem Big Farma liczyła na nadzwyczajne zyski już w zeszłym roku obrachunkowym. I dupa zbita – Starzy ludzie byli i są konserwatywni z natury. Niełatwo ich omotać bełkotem głodnych piewców zagłady. Nawet w Stanach, gdzie każda bzdura znajduje miliony naśladowców.

 

8. Bełkot z dna gnijącej muszli.

- Ciągle daje mi laboutiny i chanelki, ale pierścionka zaręczynowego wciąż nie.

Obrazić się, czy cierpliwie czekać, aż soki bezwstydnej nastolatki oszołomią starca do tego stopnia, że wataha najętych prawników ślęcząc nocami spreparuje testament zapewniający leczenie puszczonej w dzierżawę clitoris, a hymen zasklepi brzegi ciaśniej niż chciałby tego największy zazdrośnik świata. Będę płakać za uraczonym dziewictwem jeszcze nie raz. Telefon do chirurga w szwajcarskich Alpach noszę zakodowany w DNA głębiej, niż sięgają żądze staruszka. Szczęśliwie – mama jest ze mnie dumna. Ale i tak jej nie oddam rzadkich orgazmów księcia.

9. Potrafisz?

- Samotny (ponoć) bóbr bez trudu osiągnął sukces. I to na pełne cztery godziny, a nie tylko tyle, ile trzeba, żeby staruszka z balkonikiem pokonała odległość między poczekalnią, a schodkami wagonu. Oczywiście nadinterpretowuję, gdyż komunikat PKP był klarowny – nie wsiadać/nie wysiadać z okupowanego pociągu, gdyż ryzyko porażenia prądem sączącym się z podłoża nieustająco występuje. Potraktowałem wiadomość, jak wątek optymistyczny – prąd wciąż płynie. Niechby w gruncie. A przecież w ciężkich czasach nie jest to oczywistością. Młodsi ode mnie zapewne już układają psalmy czołobitne z mottem: „stabilność prądu racz mi dać Panie (że o Internecie napomkną jedynie półgębkiem) Wiadomo – gówniarze o wodzie i gazie nie pomyślą, zanim im sople z nosa nie przymarzną do nieczynnych okienek podajników z Mac-Drive.

 

10. Apostaza.

Nie stać mnie było na nonkonformizm, albo na prozaiczną wygodę. Dlatego zlecam zakupy tam, gdzie najtaniej i (jeszcze) dostępnie. Ignoruję bojkot szczeniaków warczących na prawo i lewo dziwaczne chwilowe prawdy. Ale nie potrafię nie zauważać zjawiska. Jedna z marek rynkowych, oferująca sprzedaż dóbr doczesnych i dostarczających towar pod drzwi, kryguje się akcjonariatem z częściowo wschodnio-słowiańskim rodowodem. Dzięki temu – jest nieco taniej i terminy trzymają się reżimu zegarka. Najdziwniejsze (a może jedynie dziwne) jest to, że bojkotowana sieć dostarczyła mi mimo wszystko przeraźliwie drogie towary rękami straumatyzowanych wojną dorodnych Ukraińców! Ubodło mnie to do żywego mięsa. Jak to! Zamiast bronić Kijowa, czy Donbasu – przynoszą mi do domu rosyjski (być może) cukier? Kiełbasę nadzianą bezpańskimi psami z lwowskiego okręgu? Sprawdzają ukradkiem, czy moje wnętrze tchnie niebiesko-żółtą emanacją? Nie powiedziałem im tego bo to naród mściwy i zawzięty, jednak ostatecznie przekroczyłem Rubikon złudzeń i nabyłem deficytowe towary. Nie cierpię ich wszystkich bez konieczności uzasadnienia. Może to wina genów i wspomnień przodków? Nieważne – fakty nie noszą piętna kalendarza. A pamięci (na razie) nikt nie leczy na NFZ.

2 komentarze:

  1. Wielu z nas szuka wrogów tam, gdzie ich nie ma, a ci prawdziwi są jak belka w oku własnym...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak zwykle - umysł nosiciela jest jego największym wrogiem.

      Usuń