wtorek, 24 stycznia 2023

Prasówka cd.

 

1. Paranoja.

Szaleństwo. W lewej kolumnie najświeższych wiadomości - miażdżą, donoszą, demaskują. W prawej - skamlą i ostrzegają, że natarcie, że cywilizowany świat powinien drżeć, bo bestię na łańcuchu trzymają resztkami sił nieustraszeni obrońcy ziemi świętej. A ja dostaję oczopląsu i nic nie rozumiem. Jeśli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?

 

2. Sraczka.

Zgroza. Trwoga! Nowy wariant. Mutant z rodziny. Najtoksyczniejszy i najbardziej zaraźliwy. Kapłani zagłady wieszczą mu niezwykłą karierę już za kilka dni. Dotychczas spacyfikował aż dwóch swojaków. Dzielni byli. Twardzi. Zamiast lamentować - wydalili wariant i wrócili do domu. Być może nie wiedząc nawet, że mutant swobodnie wymyka się spod kontroli szczepionki! Tak jakby wcześniejsze tego nie robiły. W pakiecie objawów występuje budząca oczywistą grozę sraczka – nie utrzymasz bracie takiego w jelitach. Największy twardziel wydali!

 

3. Mikrus.

Ogólnodostępny, żeby nie powiedzieć przymusowy test na szczęśliwość odgórnie zaplanowaną. Twój dowód osobisty może zostać (i niechybnie zostanie) zaczipowany. Po wielkiemu cichu, choć „szczęśliwcy” zauważą ostrzeżenie wytłoczone na plastiku w postaci fioletowego znaczka. Co czip będzie robił i komu wiernie służył – o tym na razie cichosza. Za to ustawodawca negocjuje z bankami i podległymi urzędami jakieś opcje również dla Ciebie. Przyznaj że już się cieszysz bez umiaru?

 

4. Ludojad.

W Bałtyku, prócz hodowlanych rekinów, innych chyba nie ma. Co nie oznacza, że kąpiel jest bezpieczna. Tatuś mocząc dziecię w niezbyt słonej wodzie został zaatakowany przez bakterię, a ta korzystając z długotrwałej i międzynarodowej diagnozy – pożarła mu nogę. Szczęśliwie(?) dramatu nie ma. Bez konsultacji panu obcięto by nogę już wcześniej. A tak zachował ją – szkoda, że ogryzioną do kości.

 

5. Kto komu.

Niemce znów na cenzurowanym. Nie chcą dobrowolnie się rozbroić. Jako jedyni. Najwyraźniej pamiętają słowa nowożytnego cara, że pancerna pięść Moskwy, jeśli tylko zechce, w trzy dni osiągnie Berlin. Tymczasem Warszawa, która notabene jest ciut bliżej Moskwy – nie ma takich zahamowań, ani wątpliwości. Ciekawe, że czołgową szóstą potęgą zjednoczonej Europy jest Szwajcaria posiadająca ponad 130 Leopardów drugich – naturalnie neutralnych, więc nieosiągalnych dla żadnej ze stron konfliktu.

 

6. Waluty.

Bo o pieniądzach, szczególnie cudzych, każdy lubi. Trochę z zawiści, trochę pod wpływem małżonki mówiącej „Widzisz? Mógłbyś też, ale wolisz gazetę czytać”. Drogie eurosy, frankole szybujące na szczyty Alp. Ale i niemal oswojone przez peerelowskich cinkciarzy dolce kwitną zachwycająco. Najwyraźniej dobroczynność amerykanów ma zbawienny wpływ na kurs ichniej waluty. Trzeba tylko umieć pomagać. Nie tak, jak głupi Europejczycy – dawać od serca wszystko, co w domku znajdą. Polskie „zastaw się, a postaw” – działa. Rozdajemy, czego nie mamy. Amerykanie pomagają subtelniej. Łaskawie zgodzili się nie korzystać z ruskiego gazu i ropy, po przyjacielsku oferując własną kilka razy drożej. Z uznaniem kiwają głowami, kiedy wypychamy na wschód każdą broń, z której da się choć raz wystrzelić i w zamian chętnie sprzedadzą nam własny złom. W offsecie najchętniej. Bo kto to widział przyjaźń, na której zarabia się tylko raz?

 

7. Ciepło, cieplej…

Aby poczuć różnicę, wystarczy obniżyć temperaturę na osiem godzin dziennie. O siedem stopni. Wychodząc z pokoju na chwilę, albo do pracy. Kto nie próbował, ten się nie dowie. Dziesięć procent forsy z rachunku zostaje w kieszeni. Tak twierdzą amerykanie, więc nie byle kto. A przecież w chłodnym człowiekowi lepiej się myśli. Jest żwawszy i z konieczności ruchliwy. Czasem przytulny, jeśli ma obok kogoś, do kogo warto. Przy inflacji na poziomie piętnastu-dwudziestu procent najlepszą formą oszczędzania wydawałoby się jednak zrobienie przedpłaty. Stuprocentowej. I zamiast kręcić bez końca gałkami w poszukiwaniu oszczędności, gnuśnieć by można w nowym ciepełku za starą forsę, nie martwiąc się, że przemarznięte mury, zawilgotniałe ściany, grzyb, przedwcześnie niszczejące farby, tapety, boazeria – też kosztują. Gdyby tylko mieć taki grosz na zbyciu… ech!

 

8. Fauna lokalna.

    Wilcy padają w zielonogórskim interiorze – ostatni zamierzał chyba skorzystać nocą z drogi szybkiego ruchu i nie dostosował prędkości do warunków, albo był nieodpowiednio oświetlony. Padł, a sprawca zbiegł niezwęszony przez watahę. Lisy dla odmiany, zamiast się szwendać po niebezpiecznych bezdrożach – zwiedzają Wawel. Patriotycznie. Elegancko. Pełna kultura i szacunek.

 

9. Wiedzą trzeba się dzielić.

Najwyraźniej pan Bill wziął sobie do serca samarytańskie zasady i trzasnął drzwiami prywatnego samolotu, żeby podzielić się wiedzą z Australijczykami. Bo ON JUŻ WIE. I chce, żeby ONI też wiedzieli. Będzie następna pandemia. I wyjdzie spod ludzkiej ręki. Czyli o litości mowy być już absolutnie nie może. Biedna Australia. Wolałbym, żeby pan Bill do nas nie przyjeżdżał. Najlepiej nigdy. Podobno w dalekiej Ameryce nakupował już gruntów rolnych o łącznej powierzchni wystarczającej do przeniesienia tam sześciu europejskich państw. Tych mniejszych, ale jednak CAŁYCH! Nie powiedział w jakim celu, bo rolnikiem raczej nie zostanie – specjalizuje się raczej w drukowaniu jedzenia, mięsie bezmięsnym, gmeraniu w genach roślin i zwierząt, hodowli robaków i temu podobnych atrakcji mających usprawnić masowe dostawy żarcia dla motłochu.

 

10. Reklama.

Bez niej prasówka byłaby naga, jak supermodelka w teleobiektywie zaprzyjaźnionych paparazzich. Jedna pani zademonstrowała odzieżowe wcięcie, umożliwiające swobodną kontrolę higieny stref intymnych, niestety zasłaniając obszarem kontrolowanym egzotyczne krajobrazy. Inna obnażyła się niemal doskonale, lecz przebiegle okryła strategiczną nagość produktem pierwszej potrzeby, pod wpływem drobnej zachęty wystarczającej na wykarmienie Konga do końca świata i jeden dzień dłużej. Trzeba uważać, żeby administrator strony nie założył blokady za nadmierną frywolność fotek z luksusowych wycieczek. Następna prezentowała nocne koszule i gwarantowała, że każda niewiasta będzie księżniczką, gdy tylko taką założy. Kto jak kto, ale kobiety wiedzą najlepiej, że wyglądać trzeba. Bo pierwszego wrażenia drugi raz się nie zrobi. I dlatego pani o wyprasowanym dokładnie mózgu i ciele wyrzeźbionym skalpelem pojechała na wakacje do Turcji, żeby tam, po okazyjnych cenach, „zadbać” o zęby. Etap pierwszy polegał na spiłowaniu trzech czwartych zawartości paszczy… Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Glonojad-ludożerca, albo tasiemiec uzbrojony – widok zmiękczający kolana. Nie-do-opowiedzenia. Więc warto w świat uderzać, choćby po nowinki medyczne.

4 komentarze:

  1. Gdy zaczęła się wojna w/na Ukrainie wielu moich znajomych odnawiało zagraniczne znajomości, w razie czego.
    Ciekawe czy zrobił ktoś badania, ilu naszych rodaków emigrowało w obawie przed skutkami wojny?
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może warto samodzielnie pogrzebać w poszukiwaniu informacji? nie wszystkie wieści są "wygodne" dla oficjalnych źródeł.

      Usuń
  2. I po co w tym tygodniu kupowałam gazety? Wystarczyło przeczytać Twoją Prasówkę. Nie dość, że wszystko, to jeszcze dowcipnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sporo wieści zostało nienaruszonych - usiłuję zmieścić się w dekalogu. a korzystałem z oficjalnej strony wirtualnej polski - polskiej tylko z nazwy ale jednak. może warto poczytać konkurencyjne doniesienia.

      Usuń