Młoda szynszyla, pod grubym, miękkim futrem ukrywała ciało szczupłe i pozbawione barwnika. Tak przynajmniej sądzić można było na podstawie iście łabędziej szyi. I na nic zdały się święta i suto zastawiony stół. Jechała w asyście, nie samopas i wespół toczyli walizki najwyraźniej wracając do tam. Na chodnikach zdecydowana, wręcz przytłaczająca przewaga samic. Ruchliwych, niecierpliwych i ciekawych świata. Czyżby samce zgodnie i zbiorowo zalegały po barłogach, gawrach, względnie terrariach.
- Jak nazywa się akwarium dla młodych szynszyli? - absurdalnie niepokoi mnie moja ignorancja, choć przecież nigdy nie byłem hodowcą zwierząt futerkowych.
Młode małżeństwo, obarczone narybkiem niesionym na grzbiecie męskim wyglądało na rodzinę niedźwiadków, a już najbardziej, zadowolone z krótkiego życia maleństwo. Sroki podglądają nielicznych lokatorów, dopiero co nawróconych z wigilijnych wypraw łupieżczych i rechoczą nie wiedzieć czemu. Natrząsają się, czy złorzeczą? Kosy skryły się w gęstych futrach świerkowych, sikorom zostawiając na wyłączność żmijowisko winobluszczu.
Z całą pewnością terrarium. Ale lepsza jest duża klatka.
OdpowiedzUsuńSroki zdecydowanie się natrząsają - ludzkość daje im po temu wszelkie powody.
znaczy - patrzą i rżą ze śmiechu widząc absurdy codzienności?
UsuńWłaśnie tak.
UsuńSroki przypominają hieny, nawet skradają się podobnie...
OdpowiedzUsuńjotka
hieny cieszą się ostatnio popularnością w komentarzach. coś musi być na rzeczy.
Usuń