Jestem pewien, że dostrzegasz mnie, jak spoza firan patrzę na ciebie głodnym wzrokiem. Podglądam. Nie, żeby bezwstydnie, ale powstrzymać się nie potrafię. Jesteś piękna i doskonale o tym wiesz. Nie trzeba ci przypominać. Widzisz to każdego dnia. Faceci, których mijasz na ulicy pocierają między opuszkami marzenia o twoim ciele, oblizują wargi, a ich oddech staje się sztywny, chrapliwy i mruczą niczym rozpieszczone kocury, grzejąc się twoją obecnością.
Jesteś tak piękna, że onieśmielasz. Nie widziałem, żeby ktokolwiek zdobył się na odwagę podejść i coś sensownego zagaić. Zupełnie, jakby twoja obecność paraliżowała mięśnie i czyniła z mężczyzn niemowy.
Ja? Nigdy nie podejdę bliżej. Już sam fakt, że jeździmy tym samym autobusem przyprawia mnie o gorączkę. Pocą mi się dłonie, a w bieliźnie dzieją się rzeczy o jakich lepiej nie wspominać przed dwudziestą drugą. Serce tłucze się, usiłując wydostać z klatki żeber i pofrunąć ku tobie.
Już jakiś czas temu… odkryłem, że mieszkasz w kamienicy naprzeciw. Wstajesz dużo wcześniej, niż trzeba, żeby bez pośpiechu nacieszyć się porankiem. Wypić kawę, uczesać włosy, przeglądając się w szybie kuchennej witryny… czasem przygotowujesz śniadanie, dla kogoś, lecz nigdy go nie widzę. Pewnie śpi smacznie i wstaje, kiedy jesteś już daleko od domu. Czyli jednak… Ktoś znalazł w sobie odwagę i pojawił się wystarczająco blisko, żeby uzyskać zaproszenie do twojej sypialni.
Kiedy jednak nie przygotowujesz śniadań… tańczysz. Wirujesz czesząc włosy sięgające wzgórka Wenery. Rude, połyskujące dojrzałym ogniem. Zdają się płonąć, ilekroć prześlizną się między piersiami, kiedy spadną wygłodniałe na łuk kręgosłupa szukając jego końca…
Nigdy nie zasłaniasz okien roletami. Dla mnie? Śmiałaś się tak szczerze, gdy mnie pierwszy raz zobaczyłaś, że musiałem wziąć tydzień urlopu, żeby ochłonąć. Bałem się, że spotkamy się w autobusie i ze wstydu zapadnę się w podłogę. Że kolana nie uniosą ciężaru mojego grzechu.
A mimo to, nie zasłoniłaś kuchennego okna nawet najcieńszą firaną, pozwalając mi pragnąć i pożądać. Trwać w niespełnieniu pustych dłoni i podniecenia szturchającego moje firany, czy okno… Ból, jaki czuję potem jest ceną, którą płacę za brak spełnienia. Nie targuję się, nie oszczędzam. Dobre musi kosztować.
Latem, aby podkreślić płomienną barwę włosów zakładasz kieckę w kolorze głębokiej zieleni. Nie kaleczysz ciała bielizną, pozwalając mu wypełniać suknię od wewnątrz tak, jak sobie tego życzy. A ja, wciąż poza firaną układam dłonie w kosze na twoje piersi, przetaczam się opuszkami po ramionach i sprawdzam, co czują koniuszki włosów pieszczące wypukłości pośladków. Boże! Ależ im zazdroszczę.
Wiesz to wszystko i pozwalasz mi na każde z bezeceństw. A dziś, w autobusie, uśmiechnęłaś się do mnie leciutko, żebym nie śmiał uwierzyć, ale żebym przez tydzień łudził się, że jednak było to uśmiech dla mnie. Prezent urodzinowy. Skąd miałabyś wiedzieć, tego wciąż nie wymyśliłem, ale wierzę w kobiecą intuicję. Jak odkryłaś, że samotny wieczór będę oszukiwał kieliszkiem wina, wypatrując, czy wieczorem nie zjawisz się w kuchni choć na chwilę?
Ale nie zjawiasz się nigdy. Dlaczego miałabyś dzisiaj? Nic to. I tak będę tkwił w oknie, bo lepsza nawet marna nadzieja, od czarnej dziury samotności. Ileż już razy widziałem mrugające światła z pokoju obok? Telewizor okłamywał cię niezliczonymi mrzonkami, ale kuchnię omijałaś skrupulatnie. Boisz się utyć? Twoje krągłości są pokusą trudną do opowiedzenia i kalorie na pewno nie potrafiłyby ci zaszkodzić. Nie w moich oczach.
Dzień minął na westchnieniach i fantasmagoriach przesiąkniętych jednym motywem. Kieliszek wina nie dał rady ugasić pragnień. Twoje okna ciemne, bezduszne, nieobecne i zimne odstraszały. Miałem gęsią skórkę, ale stopy nie zamierzały odpuścić. Czekałem, aż wrócisz, zdejmiesz kurtkę i może…
Nie wracałaś. Tkwiłem jak błazen namalowany w ramie balkonowego okna. Błazen cierpiący, niezabawny, żałosny. Cóż za malarz bezduszny mógł taki wizerunek popełnić? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Jakiś giez zakłócił moją melancholię nieustępliwością brzęczyka. Trwało, zanim skojarzyłem, że to do moich drzwi dobija się ktoś. Inkasent, kurier, roznosiciel ulotek, albo Świadek Jehowy chcący nawrócić mnie na drogę ku Światłu Wiekuistemu.
Zrezygnowany, otworzyłem, gotów na cios od rzeczywistości, ale tam, na zadeptanej przed laty wycieraczce… stałaś ty! Zmaterializowałem twój obraz trójwymiarowo bez jednego błędu. Nawet uśmiech miałaś taki, jak podczas tańca, kiedy moje oczy rozbiegały się po twoim ciele udając mrówki szukające bezpiecznej drogi do mrowiska.
- Pomożesz mi zdjąć kurtkę? - widziadło miało głos cieplejszy od moich wyobrażeń – Na początek zdobądź się choć na tyle. Długo każesz na siebie czekać. Dlaczego dotąd nie przyszedłeś?
Przepiękny erotyk...
OdpowiedzUsuńStokrotka
faceci mają coraz mniej odwagi. chyba w ramach równouprawnienia oddali ją w ręce (dusze) kobiet.
UsuńErotyk piękny, tylko...
OdpowiedzUsuńHmmm ja nie jestem fanką takowych.
Fascynacja ciałem ma krótki czas przydatności do spożycia, proza życia skraca ten czas bardzo skutecznie.
Po za tym nawet największe piękno nie może być zawsze piękne, ono bywa rozczochrane, spocone, miewa wzdęcia, sensacje żołądkowe też. W związkach powinno być coś więcej niż fascynacja ciałem!
A tak w ogóle to kobiety także mają intelekt, a nawet niebanalną osobowość też, uważam że fascynacje oparte na tych przesłankach są znacznie trwalsze :D
napisz własny - taki, który Tobie się spodoba.
Usuńoby nie tylko Tobie.
sądzisz, że opisana kobieta (nago, zaraz po nocy, wsobna i pozbawiona manier zakładanych na rzecz otoczenia) nie spełnia Twoich wymagań dotyczących niedoskonałości?
Nie będę pisać erotyków i napisałam dlaczego.
UsuńNie podoba mi to aby postrzegać kobiety tylko poprzez ich ciało, a właśnie tak najczęściej jest. Mężczyźni bardzo często chcą mieć tylko piękną ozdóbkę u swego boku, a zdziwieni są wielce że kobiety mają także intelekt.
Niedawno dyskutowałam na fejsie z pewnym facetem, który to między innymi napisał że wyemancypowane kobiety czterdziestoletnie nie potrafią stworzyć trwałego związku i dlatego wpadają w depresję. A wszak związek to nie sprawa pojedyncza, ale wspólna i to obie strony powinny się starać jakoś dopasować do siebie.
A tak w ogóle to w pierwszym zdaniu mojego pierwszego komentarza pochwaliłam twój erotyk :)
Usuńtrudno chyba napisać erotyk, chwalący inteligencję, czy wyrafinowany zmysł artystyczny. ale - zobaczymy. może kiedyś się uda.
Usuńzwiązek, to oczywiste, że jest sprawą pomiędzy dwojgiem istot i wyłącznie ich kwestią zostaje z jakich materiałów zbudują wspólnotę. a od czegoś trzeba zacząć. zwykle zaczyna się od fascynacji wyglądem. i choć to może banał i stereotyp, to jednak niektóre osoby budzą sympatię i chce się z nimi cokolwiek więcej, a inne tego czegoś nie mają. i nieważne, jakim słowem nazwiesz brakujący element, ale "niepodobanie się" czy "podobanie" często zaczyna się od fizyczności. to upraszcza problemy decyzyjne - wszystkich poznać nie zdołam, więc szukam wśród tych, którzy zrobili na mnie dobre pierwsze wrażenie.
Ty oczywiście możesz sortować znajomości po swojemu i życzę Ci wielu sukcesów i towarzystwa bez liku.
Wygląda na to że cię lekko zdenerwowałam, a nie miałam takiego zamiaru. A w tym co napisałam jest oczywiście mój punkt widzenia. Za życzenia dziękuję!
Usuńnie denerwuję się z powodu cudzych opinii. erotyk wychwalający pod niebiosa talent do rozwiązywania równać trzeciego stopnia nie wygląda szczególnie podniecająco. można udawać, że nie dostrzegamy fascynacji ciałem i skupiamy się na zaletach ukrytych. ale fakty obnażają brutalną prawdę. jesteśmy zwierzętami, a rolą tych jest przedłużenie gatunku. więc najpierw dostrzegamy cechy fizyczne, a nie walory umysłowe. na nie przychodzi czas później. po prostu. ja się z tym godzę i nie wojuję. to Ciebie irytuje, że ktoś ma odwagę powiedzieć, że wygląd ma znaczenie i jest kluczowy dla ciągu dalszego. osoby fizycznie nieatrakcyjne mają zdecydowanie mniejsze szanse na nawiązanie znajomości. wirtualny świat usiłuje to zmienić, dając każdemu avatar i możliwość zakłamania rzeczywistości. dziś mamy szanse poznać się nie widząc. i to tym mniej atrakcyjnym stwarza nadzieję. przed erą internetu takiej możliwości nie było. obserwuję te wieczne przekłamania i kombinowanie, jak oderwać człowieka od świata przyrody, wymyślając nowe płci, nowe reguły funkcjonowania społecznego, zasady obce naturalnym i rzygać mi się chce od tych pomysłów. jednopłciowa rodzina? kto i po co wmawia ludziom, że to naturalne, że tak ma być i Bóg tak chciał?
UsuńWiesz, że opisałeś moją historię sprzed lat? Nie żebym miała rude włosy i była piękna, ale jeden mężczyzna ewidentnie pożerał mnie wzrokiem przez kilka lat. Mieszkał w sąsiednim bloku. I pewnego dnia stanęłam na jego wycieraczce, nie wiedząc, że to właśnie jego mieszkanie. Otworzył i... resztę sobie dośpiewaj.
OdpowiedzUsuńsuper. to już nie pierwsze opowiadanie, w którym odnalazłaś szczątki własnej przeszłości. np to o siedzeniu nocą pod drzwiami śpiącego dziecka i słuchaniu, jak oddycha.
UsuńPamiętam. Matki tak mają.
Usuńtamten tekst trafił nie tylko w Ciebie. a napisałem kompletnie spontanicznie ze łba.
UsuńBardzo piękny erotyk :)))
OdpowiedzUsuńmoże też masz gdzieś sąsiada, który patrzyłby jak włosy czeszesz.... gdyby miał taką okazję
Usuń