Śnieg okrył żywym srebrem nagie gałęzie drzew. Stłumił hałasy, przygniatając je ciężarem nieznośnej ciszy. Ludzie, bardziej do siebie podobni niż latem zaokrąglili się od grubej odzieży i wszyscy przypominali bałwanki, czasem w czapce z pomponem, czasem z brodą godną świętego Mikołaja. Droga chrzęściła zachęcająco i pomrukiwała strasznie skomplikowane zaklęcia, usiłując wywrócić mój punkt widzenia świata. Rynny obsiadły girlandy sopli wypatrujących łupu, nieroztropnie przechodzącego dołem. Grube czapy przytłaczały gęstwiny płożących jałowców, dając schronienie drobnicy nawykłej do życia w pobliżu ludzkich sadyb. I jak to zimą bywa – mniej było widzeń i kolorów. Życie wklęsło do wewnątrz, sącząc się ledwie-ledwie pod kapturami i kilometrowymi szalikami.
Tytuł mylący
OdpowiedzUsuńRozumiem że chodzi obtovze wszędzie biało...
Stokrotka
otóż to - lepsze byłoby bielmo?
UsuńDlaczego nieznośnej ciszy? ta cisza śniegowa w mieście jest właśnie najlepsza!
OdpowiedzUsuńBajkowy obrazek!
mam wrażenie, że nasze uszy nie są gotowe na intensywną i wytrwałą ciszę. można oszaleć.
UsuńZima jest przeraźliwie kolorowa, aż razi w oczy.
OdpowiedzUsuńLudzie chodzą w przyciemnianych okularkach...
przezorny Janek
okularnikom, to dopiero jest ciężko -jak nie zasypie śniegiem szyb po zewnętrznej, to zaparują od wewnątrz. tak, czy owak - zostają im oczy wyobraźni.
UsuńCóż, akurat ta białaczka niekoniecznie zagraża życiu. No chyba żeby ktoś miał wyjątkowego pecha i na przykład wszedł pod spadający sopel.
OdpowiedzUsuńalbo orła wyciął i ciemieniem o lód wyrżnął.
Usuń