Samotnie snułem się centralnym deptakiem miasta, wyświechtanym od banalnych uwag nieprzeliczonych turystów, gdy tuż przed nosem wyrosła mi znienacka nieciągłość czasoprzestrzenna. Uzbrojona po zęby otaczała nienawiścią nasz dryfujący w czasie trójwymiarowy układ kartezjański, pełen chwilowych paprochów fermentujących w jego historii. Wściekle głodna była franca, ja stałem w trwodze, bez pomysłu, czym ją unieszkodliwić.
Szczęściem napatoczyła się smarkula i chlipiąc, pewnie sięgnęła po nieciągłość, zwijając ją w rulon.
- Przepraszam, to moje – westchnęła – Wszystko przez tych drani. Postanowili rzucić mnie jednego dnia. W siedmiu! Bolało jak diabli i chciałam kłopot rozłożyć w czasie. Chyba się nie udało. A ty? Masz dziewczynę?
Ot i trafiła się Królewna Śnieżka.
OdpowiedzUsuńw wersji bardziej dynamicznej.
Usuń