Oficjeli na nabrzeżu było znacznie więcej. Brak sił policyjnych, czy jednostek antyterrorystycznych nic nie tłumaczył. Nina przedstawiła mnie jakiemuś bubkowi, który wzrokiem penetrował powietrze nade mną, nie zniżając się do zauważenia. Limuzyna nie wyglądała na więzienną karetkę, ale może w korporacjach takie rzeczy są na porządku dziennym. Dać skazańcowi ostatnia chwilę luksusu. Skorzystałem. Tak, jakbym miał wybór. Nina coś opowiadała krawaciarzowi, ten kiwał głową. Komitywa. Mnie ignorowali. Na szczęście. Czy w mojej sytuacji można popełniać głupstwa? A może to już bez znaczenia? Samochód zatrzymał się przed ekskluzywnym hotelem.
- Najpierw kąpiel, garderoba, a potem obiad? - Krawaciarz udawał, że pyta. - Na siedemnastą?
Nina kiwnęła głową, ale bubek już wracał na klimatyzowane łono limuzyny.
- No Mały! - sapnęła Nina – Bieg zdarzeń nieuchronnie pcha nas do łóżka. Chodź, miejmy to z głowy. Apartament powinien unieść taki epizod.
Zakrztusiłem się. Nina była kobietą zdecydowaną i (jak sądziłem) pozbawioną uczuć miękkich. Zaproszenie również brzmiało jak rozkaz. Jeśli jednak mam zdechnąć, to niech choć przez chwilę moje będzie na wierzchu. Drzwi połknęły nas i winda pełna złoceń i przeszkleń wiozła nas na szczyt. Najlepsi zawsze siadają możliwie najwyżej. Jak wrony.
A zatem jest kolejna część! I niespodziewany zwrot akcji.
OdpowiedzUsuńjest. może niespodziewanie.
Usuń