piątek, 1 grudnia 2023

Poplątane ścieżki.

 

    Młoda kobieta potrząsała końskim ogonem, a w pęcinach była tak zgrabna, że kosy przestały szydzić i pogwizdywały z uznaniem. Z daleka pogwizdywały, bo dziewczę dorodne, gotowe potrząsnąć nie tylko ogonem. Opancerzone grubą tkanką niewiasty chroniły organy przed temperaturą tak dobrze, że trzeba byłoby długiego sztyletu, by sięgnąć wątroby. Dziewczyna usiłowała złagodzić rysy twarzy kosmatym szalem najbardziej na świecie różowym i pluszowymi słuchawkami. A wystarczyło odrobinę uśmiechu dołożyć ciut niżej od okularów.


    Otrzepawszy sumienie z zazdrości i pożądania podziwiałem piękno w każdej możliwej kategorii wagowej i wiekowej, nieubłaganie grawitując jednak ku kobietom. Trudno mi od siebie wymagać, bym zachwycał się facetami. Z szelmowskim uśmiechem wpadam na plan, żeby krzyknąć: „ależ pani jest piękna!” i patrzeć, ile ich się odwróci szukając autora ekspresji, nieświadomie poprawiając włoski, czy wygładzając nieistniejące (oczywiście) fałdki. Dywagacje kończę na cynicznym spostrzeżeniu, że jestem introwertycznym typem i nie stać mnie na takie improwizacje. Musiałbym oszołomić umysł zacnym trunkiem i to wcale nie detalicznie. Więc zerkam tylko dziewczę w kabaretkach, które wszelkie wolne środki z kieszonkowego inwestowało we własne bioderka. A środki zapewne niemałe, bo bioderka więcej niż okazałe.


    Na chwilę zaledwie odklejam się od realnego świata i natychmiast płodzę myśl, że zanim umrę, ludzie zamiast imion będą nosili numery rejestracyjne. Jawne, niezbywalne, jak kuracjusze z Treblinki. To zapewne wpływ wiecznych korków. Wyszczekana wycieczka szkolna zwiększa zaludnienie w autobusie. Towarzystwo hałaśliwe jak kruszarki w kamieniołomach. Ledwie wiek dwucyfrowy osiągnęli, ale jeden już miał zarysowany całkiem wyraźny wąsik – co on żre do diaska!

2 komentarze: