- Panie profesorze… brudna magia? Zaskoczył mnie pan kompletnie. Sądziłem, że Politechnika, że Wydział Podstawowych Problemów Techniki jest tak odległy od tej całej Science Fiction, jak tylko się da. Trudno chyba o większy mezalians.
- Posłuchaj… Powiedziałem tobie, bo uważam cię za najzdolniejszego z moich studentów. I najbardziej otwartego na idee, choćby wydawały się mrzonkami. Gdybyś poczytał choć odrobinę tej wykpiwanej literatury SF, dowiedziałbyś się, że wizjonerzy potrafili przewidzieć kierunek rozwoju nauki, że nie tylko da Vinci, czy ludzie renesansu potrafili myśleć nieszablonowo, kojarzyć i snuć podejrzenia podrzucając trop inżynierom. Verne, Lem… szkoda wymieniać, ale oni nie byli fantastami, tylko wizjonerami. Załóż na jedną, krótką chwilę naszej rozmowy, że magia, to nieznana gałąź drzewa nauki. Że to nie bajeczki dla dzieci, aby dać im nadzieję, że niemożliwe stanie się możliwe, jeśli tylko naprawdę zapragną.
- Dobrze – wydukałem. Mam umysł analityczny, a analiza na ogół wymaga czasu. Nigdy nie podejmowałem decyzji pochopnie, a w dialogu dawałem szansę każdemu, żeby przedstawił swoje argumenty, zanim zdobyłem się na osąd – Spróbuję, choć przyznam, że nie spodziewałem się po panu takich zainteresowań. Z szacunku dla pańskich osiągnięć posłucham uważnie i bez uprzedzeń.
- Znakomicie – staruszek ucieszył się, zacierając ręce – Szczerze przyznam, że spodziewałem się podobnej reakcji. Liczyłem, że dasz mi szansę, zanim nazwiesz mnie czubkiem, albo zadzwonisz po psychiatrę. Postaram się nie nadwyrężać twojej cierpliwości. Do rzeczy.
- Zastanawiałeś się może kiedykolwiek nad istotą rzeczy, które zdarzają się bez szans wytłumaczenia logicznym myśleniem, albo nauką? Większość, to oczywiście sztuczki, dezinformacja, zwykłe oszustwa, jednak od czasu do czasu pojawiają się historie nie dające się wyjaśnić, korzystając wyłącznie z wiedzy. Tak zwane „cuda” zdarzają się zarówno w naturze, jak i w życiu ludzi. Być może poziom naszej wiedzy jest zbyt ubogi, żeby wyjaśnić przyczynę tych zdarzeń, więc dla uproszczenia pozwól, że ów niezbadany czynnik nazwę magią. Magia pozwala zakrzywić reguły fizyki, sięgnąć poza czterowymiarowy układ współrzędnych, który zdołaliśmy w pewnym stopniu oswoić i objąć wzorami. Wszystko, co wykracza poza te ramy to już magia.
- Zabobon, po dokładnym zbadaniu może podlegać prawom wyższym, nie znanym prostemu ludowi. Jakimś prymitywnym sposobem opisu, pozwalającym zachować zdrowy rozsądek w obliczu nieznanego i podjąć sensowną decyzję na niepewnych przesłankach. Coś, jak noszenie parasola, kiedy na zewnątrz nie widać słońca. Skoro jednak działa i niewiele kosztuje, to chyba warto stosować się do tej drobnej „strategii”? Dawno temu roboczo założyłem, że wszelkie zabobony i zdarzenia nierealne, odginają układ kartezjański naszego życia, przemnażając go przez nieodkryty dotychczas składnik wszechświata. Piąty wymiar, albo (jak wolisz) szósty zmysł. Skoro czasoprzestrzeń podlegać może zakrzywieniu – dlaczego nie może poddać się innym funkcjom matematycznym?
- A teraz, wrócę już do naszych literackich wizjonerów. Jeśli poświęcisz odrobinę własnego czasu i krytycznie zerkniesz na liczne pomysły i potraktujesz je jak propozycje zadań matematycznych wyższego rzędu, dostrzeżesz, że pisarze rozważają dwa nurty. Czysta magia, która pozwala bezkarnie tworzyć coś z niczego, nie przejmując się zasadą zachowania magii – jeśli gdzieś się pojawia, nie powoduje uszczerbku gdzie indziej. Ten rodzaj magii najmocniej kłóci się z naszym, politechnicznym sposobem myślenia, bo zakłada możliwość generowania zysku bez zmiany ilościowej i jakościowej masy kosztów. Konkurencyjna opcja, brudnej magii, zakłada, że wygenerowanie cudu musi mieć widzialne konsekwencje reakcji wszechświata. Nazwijmy to prawem zachowania magii i traktujmy jak prawa zachowania masy, energii, czy czego jeszcze sobie zażyczysz.
- Może czysta magia także jest brudną, lecz reakcja pojawia się w piątym wymiarze bez widocznego wpływu na nasz, czterowymiarowy świat? - zapytałem nieśmiało.
- Brawo! - z profesora entuzjazm wręcz wyciekał, kiedy przecierał okulary i szykował się do ciągu dalszego – Wiedziałem, że dostrzeżesz to błyskawicznie. Co jeszcze dostrzegasz?
- Niebezpieczeństwo – wstydziłem się samego siebie, jednak profesor patrzył poważnie i ani mu w głowie były kpiny.
- A jakie?
- Brudna magia okrada postronnych, gdy realizowany jest jakiś „cud”, który być może służy jednostce…
- Oczywiście, że służy jednostce – zachwyt profesora wykwitł rumieńcami na starczych policzkach - Nie zawiodłeś mnie. Dostrzegasz niewidzialne instynktownie. Jak głodny kot. Dołóż jeszcze hipotezę, że im większy cud, tym kradzież większa. Kto wie, z czego jesteśmy okradani w imię cudzych pragnień. I jak trudno byłoby cokolwiek udowodnić, skoro zdarzenia dzieją się poza granicami praw fizycznych…
Milczałem, bo nie potrafiłem zbić tej hipotezy. Profesor nie ponaglał, pozwalał oswoić się z nową myślą. Założenie, że można działać poza zasięgiem jakichkolwiek praw bezkarnie, wręcz niezauważalnie, nie była tym, czego oczekiwałbym od życia.
- A gdybyśmy nie byli okradani? - zapytał znienacka – Skąd wiesz, jak światłym umysłem dysponowałbyś. Jak doskonałym zdrowiem? Ile miałbyś energii do działania? A jeśli liczba chętnych na cud wzrośnie, albo połączą siły, żeby wspólnie zrealizować coś naprawdę wielkiego? Sprowadzą cywilizację do stada baranków skubiących trawę na hali? Bezwolnych, bezmyślnych i pozostających pod absolutną, niewidzialną kontrolą cynicznego pastucha?
Słowa profesora budziły sprzeciw, bunt, ale jak się buntować, kiedy nie wiadomo nawet na kim skupić gniew?
Pomogę – powiedział cicho staruszek, czyli musiałem myśleć głośno – jeśli tylko znajdziesz w sobie odwagę, by dźwignąć taką odpowiedzialność. Chcesz spróbować?
Kiwnąłem głową, więc kontynuował:
– To ścieżka bez odwrotu. Nie zdołasz już uwolnić się, nawet, jak oszalejesz. - kiwnąłem znów głową, by mnie oświecił, nie przejmując się konsekwencjami. Za oknem dzień dawno już zgasł, świat przycichł, zasnął i stracił wzrok. - Najważniejsza jest dyskrecja. Zdajesz sobie sprawę, co stałoby się, gdybyś się ujawnił?
- Stałbym się obiektem „cudu”? - zapytałem ironicznie, choć wcale mi nie było do śmiechu.
- Właśnie! Przeniósłbyś się w piąty wymiar i empirycznie go prześledził, bez biletu powrotnego! - wisielczy humor profesora miał chyba trochę zmniejszyć ciśnienie. - Na początek powiem, że można z nimi walczyć. Można nawet wygrywać. Dopóki cudotwórcy nie wiedzą o naszym istnieniu…
- Naszym? - przerwałem zaintrygowany.
- Sądziłeś, że sam dasz radę? Prometeusz był taki wyrywny i jaki los go spotkał? Oczywiście, że to zbiorowy wysiłek. Organizacja, to podstawa skutecznej walki. A jak to w szanującej się organizacji, są szczeble wtajemniczenia. Ty, dopiero zacząłeś się wspinać ścieżką kariery. Będziesz wypatrywał objawów, a z czasem być może zastąpisz mnie. Potrzebne są nam umysły wyćwiczone w dostrzeganiu ciągów zdarzeń i łączeniu wątków w całość. Szukamy niewidzialnego pająka w pajęczej sieci, której nitki rozrzucone są po świecie. Możesz nas nazwać policją. Bo chyba tym jesteśmy...
Nie, czysta magia nie jest brudną. Posłużę się prostą analogią. Jeśli ktoś prowadzi biznes w sposób nieetyczny i wykorzytuje klientów, pracowników i środowisko, to mimo wymiernych korzyści, długoterminowo działa na ich niekorzyść.
OdpowiedzUsuńnie będę się kłócił ze znawcą. niech będzie.
OdpowiedzUsuńmagia nie powinna być biznesem, bo po co nowe słowo na starą aktywność?
Czy będzie ciąg dalszy magicznego eksperymentu naukowego?
Usuńnie mam pojęcia. wpadł pomysł do łba, to pociągnąłem (tak już mam). a teraz, jak zwykle nie wiem, czy dotykać, czy już wystarczy. seriale, to najlepiej idą w TV. tu lepiej wyglądają jednostkowe i najlepiej krótkie formy. taki soliter.
UsuńNie, no oczywiście. Tak jak chcesz, tak będziesz miał. Jednak nowe pomysły bywają odkrywcze.
Usuńcieszy mnie, że właśnie tak mam. porzucam napoczęte bez żalu.
UsuńA wcześniej , kilka lat wstecz-powstał ciąg dłuższych tekstów biurowo-firmowych (?), z falującym biustem pani Kasi. Radośnie się czytało.
OdpowiedzUsuńTeraz zapowiada się coś fantastycznego! Fantastyka czy rzeczywistość...?