Dzień wciąż pozostawał otwartą opcją, daleką od bieżącej chwili. SF codzienności. Gęstwina ciemności upchana między budynki napierała na wzrok. Ktoś uznał, że może to kawa, którą warto wybiałkować mlekiem, więc dolał mgły snującej się niepewnie po nieznanej objętości. Czasami zahaczała o nagie już korony drzew, czasami przytulała się do ptasich piór, prostujących się po ostatnich snach. W gęstwinie, ukradkiem przemykali ludzie, z ostrożności zakamuflowani czernią stroju. I tylko samoloty spoza rozkładu lotów mruczały coś zuchwale mrugając zielonym i czerwonym okiem naprzemiennie.
Nie przestanie mnie dziwić dokładanie czerni w ubiorach do szarości ulic...
OdpowiedzUsuńa jednak - wokół aż czarno od ludzi. a w TV urządzanie domów "nowocześnie" kojarzy się też z szarością i czernią.
UsuńNo właśnie, skąd te ciemniejsze kolory dla kamuflażu, by nie być zauważonym.... Może pasują do listopadowego anturażu...
OdpowiedzUsuńkontrasty też pasują. i są lepiej widzialne. są przecież tacy, którzy lubią być w kręgu zainteresowań. a tu mimikra, jakby walczyli o przetrwanie.
UsuńPolaczenie ciemnosci z mgla to horror. Sama ciemnosc mozna przeswidrowac na wylot zwykla lampka. Mgly sie nie da. We mgle tylko czarne przedmioty, czarniejsze od ciemnosci, ich kontury mozna z bieda rozpoznac. Reszta barw jest mgla.
OdpowiedzUsuńi już zaczyna się włos jeżyć na grzbiecie.
UsuńMgła jest potrzebna do rozmleczania. Absolutna czerń byłaby nie do zniesienia.
OdpowiedzUsuń