Zaspałem, więc pognałem czym prędzej do lustra, po drodze ściągając piżamkę. Nie, nie wyrosły mi skrzydła, więc lataniem głowy sobie nie muszę zaprzątać. Ogona zresztą też nie miałem, więc i pływanie delfinem odpadło. Zostało po staremu dreptać i spóźnić się haniebnie.
I orła cień też się nie pojawił? Niedobrze, rzeczywiście pozostało tylko spóźnienie.
OdpowiedzUsuńalbo telefon kłamliwy, że okres ciężki, migrena, ciotka z Ameryki, względnie inna zaraza.
UsuńOj tam... każdemu zdarza się spóźnienie.
OdpowiedzUsuńTak samo jak czasami jazda na gapę :-)
Przynajmniej nie jest nudno..
Stokrotka
taaa... emocje rosną z każdym przystankiem.
UsuńPamiętam kiedyś za dzieciaka złapała mnie kontrola w autobusie. Jakaś pani zlitowała się i oddała mi bilet do skasowania. Nigdy więcej takich nerwów.
OdpowiedzUsuńSpóźniać też się nie lubię, ale człowiek jest tylko człowiekiem. Nie wszystko jest w stanie przewidzieć. Spóźnienie na pewno zostało wybaczone.
wzruszająca pewność. siebie?
Usuń