sobota, 23 listopada 2024

Złowić płowe głowy.

 

    Ciemność szczeknęła na mnie po dwakroć, bez szczególnej nienawiści, a potem ucichła. Pięciokrotna gwiazda zerkała ponuro ku ziemi i (być może) aktualizowała wiedzę o świecie. Piękna pani o urodzie przekraczającej (ilościowo i jakościowo) średnią krajową wzgardziła miejscem obok mnie, by niebanalną sylwetką móc czarować współpasażerów wyprostowaną sylwetką. Nie mam pojęcia, co z twarzą zrobiła kozacka baba, ale wyglądała jak własna karykatura i to sporządzona przez wyjątkowo złośliwego artystę. Dogonić ją mogły jedynie postaci ze współczesnych kreskówek.


    Nieustannie podziwiam zuchwałość Magistratu, by nazwać parkiem (kieszonkowym) coś, co nawet na klomb było mizerne. Pani w początkującej ciąży zapewne usłyszała wyszeptane „ała” przez słabowzroczną kobietę, której udało się podczas czytania nowinek wyrżnąć głową w poręcz. Gawrony obsiadły nagie korony drzew i już przed świtem umawiają się na popołudniowe spotkanie, przy okazji nieco plotkując. Pomimo panującej wesołości zdawały się być nieprzysiadalne, homofobiczne i zacofane, przez brak kontaktów z obcymi gatunkami, ale kto wie, czy przyroda nie usiłuje przekazać uniwersalnej prawdy.


    Nie zakłócałem spotkania i poszedłem pomimo, w ustach rozsmarowując doskonałe słowo, które usiłowało zostać wypowiedziane – CZEKADEŁKO. Początkująca kobieta szła w rajstopach, ledwie przesłoniętych kusym sweterkiem, więc o pruderię ją posądzać byłoby nadużyciem. Tknęło mnie, więc przyglądałem się kobiecym torebkom. Młodsze niewiasty noszą je na ramieniu, w dłoni, względnie na zgiętym łokciu. Starsze noszą ją na pasku przewieszonym przez głowę. A kiedy wracałem, przysiadła się do mnie piękna pani, na której bez trudu mógłbym wyznaczyć bardzo przyzwoity równik. Z południkami lepiej byłoby zachować większą ostrożność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz