Wiem - jestem dziwny, ale kolekcjonuję bzdury. Na zapas, na wszelki wypadek. I czekam, aż się rozmnożą, bo głupota uwielbia chadzać stadami, w myśl powiedzenia - ciągnie swój do swego.
Jako pierwszy pojawił się: „blekfrajdej już w środę”. zjawisko unikatowe i nie do osiągnięcia w ojczyźnie "blekfrajdeja" z braku konkurencji językowej.
Następnie objawił się był: „blekfrajdejłik”. rzekomo tydzień będzie się składać z nieokreślonej liczby piątków. Albo i nie, bo być może chodzi o samotny blekłikowy piątek, tylko akcja ceremonialna rozdmuchana jest na cały tydzień oczekiwań. jak przy zmarłym.
Aż wreszcie nadszedł "blekwtorek"! I to dopiero jest koszmarek godny księgi guinessa.
A przecież reklamodawcy dopiero się rozgrzewają. Więc lepiej nie szafować miejscami na podium. Nadstawiam ucha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz