Że
nie rozumiem, to jasne – faceci mają chyba wbudowane to niezrozumienie
żeńskiego świata i priorytetów w nim obowiązujących. Sam często mniemam, że
nawet kobiety czują się dość niepewnie we własnym światku i pod agresją kryją
brak zdecydowania, wizji, pomysłu, czy inicjatywy. Patrzysz na mnie, a oczy
przyjmują formę figur geometrycznych obrazujących ideał zdumienia. Ale zaczekaj
jeszcze momencik, zanim zaczniesz mówić i słowotokiem przesłonisz istotności,
własne słabości i te wszystkie niedokończone wątki snujące się po historii od
przedwczoraj, do następnego stulecia. Poczekaj proszę. Zrobię herbaty.
Wiesz?
Jeśli nie stać cię na wysłuchanie odpowiedzi, to może lepiej nie pytaj. Pomyśl
chwilę, zanim usta otworzysz, aby wygłosić komunikat spięty znakiem zapytania, bo
odpowiedź może cię obezwładnić, posadzić na dupie z otwartą gębą i skarcić
słowami, których oficjalnie wolisz nie znać, chociaż przecież znasz – poznaję
patrząc na twoją minę obecną. Może kojarzysz słowa stojące dramatycznie blisko
rzeczywistości, do której starasz się nie przyznawać pośród obcych, a i samej
sobie w oczy nie zaglądasz skrupulatnie, gdy próbujesz temat ominąć, zasypać
mirażami, albo własnym wdziękiem. Kręcę głową z niedowierzaniem i chcę wręcz
zapytać, jak daleko jesteś się w stanie posunąć, aby meritum zeszło na plan
dalszy.
Uczyłem
samego siebie, aby nie interesować się sprawami, o których nie lubię rozmawiać
przed prywatnym lustrem, dlatego ja nie zapytam, jeśli mnie nie sprowokujesz.
Chyba, że bardzo tego chcesz, wtedy mów – postaram się wysłuchać, powstrzymując
emocje w kagańcu i na krótkiej smyczy trzymanej żelazną ręką. Chciałem
powiedzieć „dziękuję”, że znalazłaś w sobie odwagę i zaufanie do mnie, bo
temat zbyt blisko ociera się o twoją bezbronność i uczucia, ale nie powiem
tego, bo to już mogłoby stać się natręctwem. Posłucham, jeżeli zechcesz mi
opowiedzieć. I nie skażę ciebie na chłostę, lincz, czy inne publiczne szykany
tylko dlatego, że masz odwagę na myśli niepokorne, zbyt czarne, żeby w jasnych
słowach dało się je wysłowić. Bądź wulgarna i dosadna. Prawdziwa. I siecz
słowami, jakby to bicz w rękach sadysty kręcił kolejne krwawe ciosy do utraty
sił w mięśniach. Pluj, drap, płacz – wszystko, czego ci trzeba, żeby urodzić
czarne marzenia, żeby nierealność ubrała buty codzienne i stała się
powszedniością wysłowioną. Niegrzeczną i stojącą okrakiem nad każdym z
możliwych kodeksów. W końcu to tylko słowa, które nie muszą ubierać się w
czasowniki obarczone trybem dokonanym.
Dobrze
już – posłucham, pomimo łez i przekleństw, pomimo nerwów, z których upleść
można hol kontenerowca i ciągać go przez kanał panamski, czy gdzie sobie
życzyłby armator. Jeśli tylko zechcesz mówić, to jestem obok i przetrzymam
sztorm ekspresji i monsuny emocji. Będę milczał, jak milczałby konfesjonał z
cedrowego drewna, który nie zdążył się rozgrzać życiem zaklętym w sutannę, jak
pełna szklanka wody stojąca na parapecie pośrodku lata i roślin wyciągających
do niej swoje drżące z pragnienia liście. Stanę się uchem poduszki, w którą
wlewasz łzy, ilekroć świat staje się tak niepokojąco obojętny na twoje potrzeby,
albo dotyka cię intensywniej, niż jesteś gotowa pozwolić mu na to. Mogę stać się zastępczo twoją przyjaciółką, co w dalekiej Australii boryka się z kurzem
czerwieniejącym na lakierowanych meblach i czasu nie miała żeby wysłuchać
właśnie dziś, kiedy się stało.
No
właśnie – nie wiem co, ale się stało, bo tylu emocji nie da się upakować we
własnym gabarycie bez przyczyny. Telefon milczy tak beznadziejnie, że chyba też
jest męską wersją instrumentu, więc zlicza te cholerne sekundy, impulsy,
cyferki, a kiedy trzeba przytulić, to tylko burknie, że mu bateria osłabła i to
jego trzeba dopieścić. Telewizor powiela bzdury w kolorach nieznanych naturze i
dialogi idealne na wydepilowanych starannie nogach i kieckach po osiem tysięcy
sztuka. Patrzę, jak rozglądasz się za butelką, żeby rozcieńczyć te emocje, albo
zakonserwować, ale wino? Ono już rozcieńczone, zbyt łzawe, mdłe, a tu trzeba
szoku. Wódki wzmocnionej, albo zgoła spirytusu. Haust głęboki poparty słowem
soczystym, siarczystym jak policzek mrozem malowany na Szpicbergenie zimą. Nie
ma. Oczywiście nie ma i ja już wiem, że zbłądziłem, bo powinienem – kto jak
kto, ale ja – powinienem.
Wiedzieć
muszę instynktownie, że w barku wódka jest obowiązkiem, kiedy staje się poszukiwanym
artykułem, więc błyskawicznie kurtkę wdziewam na plecy i bez słowa jednego drzwi
szeptem zamykam, żeby pobiec w bezkres monopolu. Nie jedną, ale trzy – różne,
bo skąd mam wiedzieć, czy trafię w apetyt, potrzeby i okoliczność. Targam
bulgoczące zakupy, a w domu podejrzewam bulgoczącą kobietę, która powie, albo
wybuchnie. A ja nie mam kamizelki kuloodpornej, nie mam ogniotrwałej ściany,
ani nawet zatyczek do uszu. Za to mam flaszki stężone, w trzech kolorach, jakby
to była kaleka tęcza spierzchnięta od wiatru. Dopiero teraz dostrzegam, że boso
wybiegłem z domu, że skarpety piją mróz wprost z chodnika. Dobrze, że będzie
się czym rozgrzać i że niedaleko już.
Wszedłem
na palcach, żeby nie zainicjować tykania zegara… a bomba… Powiem to, jak tylko zmielę
w ustach chwasty, bo mi oddech się skończył z wrażenia – bomba spała w fotelu.
Rozmazany makijaż, ledwie rozpięty płaszcz, jeszcze szalik wisi na szyi, a buty
wbijają się w stojący na ławie talerz herbatników obcasami ze dwanaście
centymetrów najmarniej. Herbata drży niepokojąco w szklance, bo łyżeczka już
zdążyła popełnić samobójstwo i tylko gruby dywan ją uratował przed zagładą.
tyle emocji...tyle emocji...
OdpowiedzUsuń:)
prawda? biedne herbatniki...
UsuńZużywać drewno cedrowe na konfesjonały... Cóż za niesmaczny pomysł!
OdpowiedzUsuńskoro temat śmierdzący, to niech chociaż drewno pachnie wykwintnie.
UsuńAle szkoda go... taka marnacja!
Usuńprzecież to tylko porównanie, a nie rzeczywistość (nawet ta wymyślona)
Usuńna dodatek przyszłość w trybie domyślnym, więc pobożne (bądź nie) życzenie dalekie od natury.
Nic nie szkodzi (tyle przecież wiem). W wymyślonej rzeczywistości zaistniało wymyślone marnowanie drewna cedrowego.
Usuńtrudno. moja fantazja czuje się zbesztana, ale nie zamierza zmieniać materiału, bo wciąż podoba się złożenie małości grzesznika ze szlachetnym drewnem. w takim konfesjonale grzechy gotowe zacząć pachnieć obłędnie, a może wręcz szatańsko.
UsuńNikt Ci nie każe zmieniać materiału, przecież to TREŚĆ jest, a ja treści uwielbiam i szanuję jak niewiele rzeczy na tym padole. Grzechy (jeśli istnieje coś takiego) pachną zazwyczaj szatańsko (jeśli ktoś taki istnieje).
Usuńto już nie wiem, czego żałujesz.
Usuńże taki materiał akurat wyobraźnia podniosła, czy mebel?
może ta treść jakoś się obroni pomimo cedrowego wystroju.
(mnie najbardziej zdumiały skarpetki - założyć kurtkę, a butów zapomnieć, to jest chyba szczyt roztargnienia, czy emocji)
Żałuję wymyślonego cedru, niczego więcej. Roztargnienie, o którym piszesz, nie jest mi obce, choć rekord rodzinny pobiła niegdyś moja mama. W pełnym makijażu, w butach i... samej bieliźnie wystroiła się w płaszcz i byłaby wyszła tak do pracy, gdybym w porę nie zauważyła tej dziwnej toalety .
Usuńpal go sześć i gorzkie żale również. wymyślony i przyszpilony został, głupio go teraz zamieniać na jakiego jawora, czy robinię akacjową, bo to już byłoby takie z drugiej ręki.
Usuńa strój mocno wyrafinowany trzeba przyznać, chociaż niewątpliwie znalazłoby się stado zachwyconych samców, gdyby im było dane podziwiać widzenie.
...i to duże stado, zważywszy, że mama pracowała na uczelni.
Usuńnaukowcy są kojarzeni z rozkojarzeniem, więc zmieściła się w standardzie.
Usuń"Kojarzeni z rozkojarzeniem" - to bardzo apetyczne połączenie słów.
Usuńsmacznego. mi również się podoba, a bawić się słowem, to czysta przyjemność.
UsuńCzytać słowo też.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńParafrazując Josepha Conrada można by powiedzieć że "być mężczyzną to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z kobietami.":)
Jak się pewnie domyślasz - jego konkluzja dotyczyła kobiet zmuszonych zadawać się z mężczyznami:)
Pozdrawiam:)
ładniej trudno byłoby to powiedzieć. Mi zajęło jakieś tysiąc słów, a tu proszę - jedno zdanie. dziękuję Ci pięknie.
UsuńPowiedziałabym, że bywa i odwrotnie, to mężczyźni zadają pytania, na które musza być określone odpowiedzi lub wcale...
OdpowiedzUsuńCiekawe, że po wódkę, a nie po kwiaty...
wszelkie emocje rozwiązują kwiaty?
UsuńA alkohol rozwiązuje?
Usuńnic nie rozwiązuje. za to pokazuje, że emocje są kosmiczne, bo która kobieta pójdzie po wódkę do faceta?
Usuńpowstaje ładne niedopowiedzenie - co się musiało stać, żeby...
To prawda, że wyjątkowo bawisz się słowem.
OdpowiedzUsuńDoszedłeś do perfekcji w tej "zabawie".
Szacun...
dziękuję za dobre słowo.
Usuń