piątek, 19 stycznia 2018

Monolog z bombą.

Że nie rozumiem, to jasne – faceci mają chyba wbudowane to niezrozumienie żeńskiego świata i priorytetów w nim obowiązujących. Sam często mniemam, że nawet kobiety czują się dość niepewnie we własnym światku i pod agresją kryją brak zdecydowania, wizji, pomysłu, czy inicjatywy. Patrzysz na mnie, a oczy przyjmują formę figur geometrycznych obrazujących ideał zdumienia. Ale zaczekaj jeszcze momencik, zanim zaczniesz mówić i słowotokiem przesłonisz istotności, własne słabości i te wszystkie niedokończone wątki snujące się po historii od przedwczoraj, do następnego stulecia. Poczekaj proszę. Zrobię herbaty.

Wiesz? Jeśli nie stać cię na wysłuchanie odpowiedzi, to może lepiej nie pytaj. Pomyśl chwilę, zanim usta otworzysz, aby wygłosić komunikat spięty znakiem zapytania, bo odpowiedź może cię obezwładnić, posadzić na dupie z otwartą gębą i skarcić słowami, których oficjalnie wolisz nie znać, chociaż przecież znasz – poznaję patrząc na twoją minę obecną. Może kojarzysz słowa stojące dramatycznie blisko rzeczywistości, do której starasz się nie przyznawać pośród obcych, a i samej sobie w oczy nie zaglądasz skrupulatnie, gdy próbujesz temat ominąć, zasypać mirażami, albo własnym wdziękiem. Kręcę głową z niedowierzaniem i chcę wręcz zapytać, jak daleko jesteś się w stanie posunąć, aby meritum zeszło na plan dalszy.

Uczyłem samego siebie, aby nie interesować się sprawami, o których nie lubię rozmawiać przed prywatnym lustrem, dlatego ja nie zapytam, jeśli mnie nie sprowokujesz. Chyba, że bardzo tego chcesz, wtedy mów – postaram się wysłuchać, powstrzymując emocje w kagańcu i na krótkiej smyczy trzymanej żelazną ręką. Chciałem powiedzieć „dziękuję”, że znalazłaś w sobie odwagę i zaufanie do mnie, bo temat zbyt blisko ociera się o twoją bezbronność i uczucia, ale nie powiem tego, bo to już mogłoby stać się natręctwem. Posłucham, jeżeli zechcesz mi opowiedzieć. I nie skażę ciebie na chłostę, lincz, czy inne publiczne szykany tylko dlatego, że masz odwagę na myśli niepokorne, zbyt czarne, żeby w jasnych słowach dało się je wysłowić. Bądź wulgarna i dosadna. Prawdziwa. I siecz słowami, jakby to bicz w rękach sadysty kręcił kolejne krwawe ciosy do utraty sił w mięśniach. Pluj, drap, płacz – wszystko, czego ci trzeba, żeby urodzić czarne marzenia, żeby nierealność ubrała buty codzienne i stała się powszedniością wysłowioną. Niegrzeczną i stojącą okrakiem nad każdym z możliwych kodeksów. W końcu to tylko słowa, które nie muszą ubierać się w czasowniki obarczone trybem dokonanym.

Dobrze już – posłucham, pomimo łez i przekleństw, pomimo nerwów, z których upleść można hol kontenerowca i ciągać go przez kanał panamski, czy gdzie sobie życzyłby armator. Jeśli tylko zechcesz mówić, to jestem obok i przetrzymam sztorm ekspresji i monsuny emocji. Będę milczał, jak milczałby konfesjonał z cedrowego drewna, który nie zdążył się rozgrzać życiem zaklętym w sutannę, jak pełna szklanka wody stojąca na parapecie pośrodku lata i roślin wyciągających do niej swoje drżące z pragnienia liście. Stanę się uchem poduszki, w którą wlewasz łzy, ilekroć świat staje się tak niepokojąco obojętny na twoje potrzeby, albo dotyka cię intensywniej, niż jesteś gotowa pozwolić mu na to. Mogę stać się zastępczo twoją przyjaciółką, co w dalekiej Australii boryka się z kurzem czerwieniejącym na lakierowanych meblach i czasu nie miała żeby wysłuchać właśnie dziś, kiedy się stało.

No właśnie – nie wiem co, ale się stało, bo tylu emocji nie da się upakować we własnym gabarycie bez przyczyny. Telefon milczy tak beznadziejnie, że chyba też jest męską wersją instrumentu, więc zlicza te cholerne sekundy, impulsy, cyferki, a kiedy trzeba przytulić, to tylko burknie, że mu bateria osłabła i to jego trzeba dopieścić. Telewizor powiela bzdury w kolorach nieznanych naturze i dialogi idealne na wydepilowanych starannie nogach i kieckach po osiem tysięcy sztuka. Patrzę, jak rozglądasz się za butelką, żeby rozcieńczyć te emocje, albo zakonserwować, ale wino? Ono już rozcieńczone, zbyt łzawe, mdłe, a tu trzeba szoku. Wódki wzmocnionej, albo zgoła spirytusu. Haust głęboki poparty słowem soczystym, siarczystym jak policzek mrozem malowany na Szpicbergenie zimą. Nie ma. Oczywiście nie ma i ja już wiem, że zbłądziłem, bo powinienem – kto jak kto, ale ja – powinienem.

Wiedzieć muszę instynktownie, że w barku wódka jest obowiązkiem, kiedy staje się poszukiwanym artykułem, więc błyskawicznie kurtkę wdziewam na plecy i bez słowa jednego drzwi szeptem zamykam, żeby pobiec w bezkres monopolu. Nie jedną, ale trzy – różne, bo skąd mam wiedzieć, czy trafię w apetyt, potrzeby i okoliczność. Targam bulgoczące zakupy, a w domu podejrzewam bulgoczącą kobietę, która powie, albo wybuchnie. A ja nie mam kamizelki kuloodpornej, nie mam ogniotrwałej ściany, ani nawet zatyczek do uszu. Za to mam flaszki stężone, w trzech kolorach, jakby to była kaleka tęcza spierzchnięta od wiatru. Dopiero teraz dostrzegam, że boso wybiegłem z domu, że skarpety piją mróz wprost z chodnika. Dobrze, że będzie się czym rozgrzać i że niedaleko już. 

Wszedłem na palcach, żeby nie zainicjować tykania zegara… a bomba… Powiem to, jak tylko zmielę w ustach chwasty, bo mi oddech się skończył z wrażenia – bomba spała w fotelu. Rozmazany makijaż, ledwie rozpięty płaszcz, jeszcze szalik wisi na szyi, a buty wbijają się w stojący na ławie talerz herbatników obcasami ze dwanaście centymetrów najmarniej. Herbata drży niepokojąco w szklance, bo łyżeczka już zdążyła popełnić samobójstwo i tylko gruby dywan ją uratował przed zagładą. 

25 komentarzy:

  1. tyle emocji...tyle emocji...
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zużywać drewno cedrowe na konfesjonały... Cóż za niesmaczny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro temat śmierdzący, to niech chociaż drewno pachnie wykwintnie.

      Usuń
    2. Ale szkoda go... taka marnacja!

      Usuń
    3. przecież to tylko porównanie, a nie rzeczywistość (nawet ta wymyślona)
      na dodatek przyszłość w trybie domyślnym, więc pobożne (bądź nie) życzenie dalekie od natury.

      Usuń
    4. Nic nie szkodzi (tyle przecież wiem). W wymyślonej rzeczywistości zaistniało wymyślone marnowanie drewna cedrowego.

      Usuń
    5. trudno. moja fantazja czuje się zbesztana, ale nie zamierza zmieniać materiału, bo wciąż podoba się złożenie małości grzesznika ze szlachetnym drewnem. w takim konfesjonale grzechy gotowe zacząć pachnieć obłędnie, a może wręcz szatańsko.

      Usuń
    6. Nikt Ci nie każe zmieniać materiału, przecież to TREŚĆ jest, a ja treści uwielbiam i szanuję jak niewiele rzeczy na tym padole. Grzechy (jeśli istnieje coś takiego) pachną zazwyczaj szatańsko (jeśli ktoś taki istnieje).

      Usuń
    7. to już nie wiem, czego żałujesz.
      że taki materiał akurat wyobraźnia podniosła, czy mebel?
      może ta treść jakoś się obroni pomimo cedrowego wystroju.
      (mnie najbardziej zdumiały skarpetki - założyć kurtkę, a butów zapomnieć, to jest chyba szczyt roztargnienia, czy emocji)

      Usuń
    8. Żałuję wymyślonego cedru, niczego więcej. Roztargnienie, o którym piszesz, nie jest mi obce, choć rekord rodzinny pobiła niegdyś moja mama. W pełnym makijażu, w butach i... samej bieliźnie wystroiła się w płaszcz i byłaby wyszła tak do pracy, gdybym w porę nie zauważyła tej dziwnej toalety .

      Usuń
    9. pal go sześć i gorzkie żale również. wymyślony i przyszpilony został, głupio go teraz zamieniać na jakiego jawora, czy robinię akacjową, bo to już byłoby takie z drugiej ręki.
      a strój mocno wyrafinowany trzeba przyznać, chociaż niewątpliwie znalazłoby się stado zachwyconych samców, gdyby im było dane podziwiać widzenie.

      Usuń
    10. ...i to duże stado, zważywszy, że mama pracowała na uczelni.

      Usuń
    11. naukowcy są kojarzeni z rozkojarzeniem, więc zmieściła się w standardzie.

      Usuń
    12. "Kojarzeni z rozkojarzeniem" - to bardzo apetyczne połączenie słów.

      Usuń
    13. smacznego. mi również się podoba, a bawić się słowem, to czysta przyjemność.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    Parafrazując Josepha Conrada można by powiedzieć że "być mężczyzną to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z kobietami.":)
    Jak się pewnie domyślasz - jego konkluzja dotyczyła kobiet zmuszonych zadawać się z mężczyznami:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ładniej trudno byłoby to powiedzieć. Mi zajęło jakieś tysiąc słów, a tu proszę - jedno zdanie. dziękuję Ci pięknie.

      Usuń
  4. Powiedziałabym, że bywa i odwrotnie, to mężczyźni zadają pytania, na które musza być określone odpowiedzi lub wcale...
    Ciekawe, że po wódkę, a nie po kwiaty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszelkie emocje rozwiązują kwiaty?

      Usuń
    2. A alkohol rozwiązuje?

      Usuń
    3. nic nie rozwiązuje. za to pokazuje, że emocje są kosmiczne, bo która kobieta pójdzie po wódkę do faceta?
      powstaje ładne niedopowiedzenie - co się musiało stać, żeby...

      Usuń
  5. To prawda, że wyjątkowo bawisz się słowem.
    Doszedłeś do perfekcji w tej "zabawie".
    Szacun...

    OdpowiedzUsuń