Zapewne lepiej było w domu zostać, niż tułać się
niespiesznie po wciąż tych samych ulicach, jednak nie utrzymałem nóg z dala od
butów i wyszedłem. Na początku dziewuszka wyrośnięta wysoko, ale młodziutka bardzo, lizała loda z takim obrzydzeniem, jakby ktoś ją do tego zmuszał. Okrągła buzia
wykrzywiona była niemiłosiernie, a ja nie chciałem się narzucać z dobrymi
radami, żeby nie dać się pogrążyć w soczystej wiązance. Chwilę później
przechodziłem obok paśnika, jak nazywam fragment galerii handlowej dedykowany
wygłodzonej części ludzkości. Przeszedłem pomimo, ale zdążyłem zanotować w pamięci, że
przed Mc Donaldem młodzież studiowała menu, jakby się dramatycznie zmieniło. A
wychodzący młody facet wachlował dłonią własne usta, gdy wygłaszał komunikat donikąd:
- uuuuch… ale mi się odbiło ku… - zobaczył mnie, wzruszył
ramionami i poszedł, a ja już nie znalazłem w sobie siły do zachowania spokoju
i rżałem własną radość na wiwat, w plenery. W ciągu zjawisk pojawiła się pani, która miała
twarz jakoś tak naciągniętą dziwacznie, jakby ktoś ją za uszy do tyłu naciągał.
Wargi przy tym karykaturalnie wydęte i pomalowane, makijaż raczej wulgarnie intensywny,
niż podkreślający urodę – szczerze mówiąc nie bardzo miał co podkreślać, chyba,
że głupotę, ale to nie mój problem. Zachwycony po cielęce oczy towarzyszący jej
młodzieniec odnajdował jednak w bliskości jakąś wartość, więc może to ja nie potrafiłem
rozpoznać piękna, o które nieomal się zabiłem. Tajemniczy zawodowiec o krótkim stażu
zapraszał do świeżo otwartej restauracji w bocznej uliczce, ale przypomniałem
mu, że już w piątek mnie tam zapraszał. Namolny był i dociekliwy – chciał wiedzieć,
czy smakowało, więc odparłem, że nie, bo nie byłem. Spokój odzyskałem dwie
przecznice dalej, ale nie na długo. Młode mamy w za dużych okularach i z
narybkiem szczebioczącym wzdłuż trotuarów wyzwoliły mój uśmiech już z gatunku
tych mniej złośliwych i pozwoliły wytrwać w dobrym humorze, pomimo dwóch
jednostek straży pożarnej, które za cel obrały sobie moje błony bębenkowe i atakowały
zaciekle. Pies obszczekiwał konia, ale ten, przykryty derką w geometryczne wzorki
nawet chrapami nie drgnął wobec psiego gadulstwa, ratuszowe kuranty rżnęły
jakąś połowę godziny, Miasto stygło, a dzień chował się po zakamarkach i
markotniał. Ale wart był tego, żeby go odwiedzić (pod mostkiem śmiech wciąż we mnie mieszka i objawia się nadwyrężeniem mięśniowym).
Dzisiejsze słoneczko też wyciągnęło mnie z domu, ale zbyt szybko jeszcze zapada zmrok. Czekam na dłuższe dni, a tym samym dłuższe spacery. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnie ma co czekać - dzień nie wróci do Ciebie.
UsuńOj, pięknie dziś było! Tylko małe pieski w śmiesznych ubrankach tak śmiesznie łapkami przebierały, jakby się bały, że im do chodnika przymarzną:-)
OdpowiedzUsuńKajtek (nomen-omen) na podwórku obszczekiwał gołębie i próbował doskoczyć je w locie, ale tylko kręcił się za własnym ogonem, nie przejmując się wcale niepowodzeniem. a jak szybciutko schował się w ogrzewane pomieszczenia.
UsuńDZIŚ pięknie było? Raczej nie u mnie - dzień wstał zachmurzony, jakby już od rana strzelał focha na to, że musi patrzyć na ludzi. Potem kapanina z nieba skąpała auta i ludzi, i do ziemi przygięła nawet optymistów ;)
OdpowiedzUsuńsugerujesz, że jestem ostatnim optymistą? a ja szedłem z uśmiechem, a czasami, to nim parskałem, kiedy sobie przypomniałem owe widzenia. pięknie było!
UsuńTo miałeś zdrowy dzień, bo jak to mówią: śmiech to zdrowie :)
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj też słoneczko wyciąga z domu, ale wiatr wieje tak mocno, że strach wyściubić czubek nosa.
sprzeczny zestaw. może jednak warto się ruszyć?
UsuńJakbym tam była....
OdpowiedzUsuńSłowo "paśnik" dla okreslenia galerii handlowej jak najbardziej na miejscu.
A takie "naciągnięte" lalki Barbie coraz częściej się widuje, bo niestety kult młodości się rozwija... w związku z tym, że spoleczeństwo się starzeje...
ta naciągnięta pani młoda była... chyba... w każdym razie partner na pewno.
UsuńJa dzisiaj z domu nie wychodzę, fen zszedł, jest straszliwie. Choć zawsze przy tym wietrze ciepło, 15 stp. teraz mamy, ale nie.
OdpowiedzUsuńSpotkałeś chyba kobietę z gatunku glonojadów. Ich wargi czasami osiągają niebywałe rozmiary.
nie mam pojęcia, co jada ta pani
UsuńMoże mam tylko takie odczucie, ale jak uważnie przeczytałam, to śmiałeś się głównie/tylko z ludzi, nie do ludzi. Czy się mylę?
OdpowiedzUsuńgłównie ze zdarzeń, ale ludzie też byli przyczynkiem
UsuńDorze jest jednak posłuchać nóg, ubrać buty i wyjść. Słońce dzisiaj nareszcie sie pokazało, spacer zaliczyłam i jasełka w przedszkolu (ciekawam jakbyś takowe opisał), nawet ciastka upiekłam. Po 3 dniach mżawki i przewagi burości zachciało się żyć.
OdpowiedzUsuńjasełka w przedszkolu? to nie wiem. musiałbym je zobaczyć
UsuńMarzy mi się już wiosna w powietrzu;)
OdpowiedzUsuńa cóż złego zima zrobiła, że chcesz ją pominąć?
Usuń