piątek, 12 stycznia 2018

Zanurzony w zachwycie.

Dwie starsze panie zamówiły w paśniku pejzaż, a potem z widoczną satysfakcją pochłaniały kolorową łąkę ze wspólnego talerza. Jak strasznie żałuję, że nie udało się podejrzeć, czy machały nóżkami pod stolikiem. Sąsiadka samotnie zawstydzała kościelne wieże strzelistością swoich nóg, zmierzając zaułkiem wzdłuż ceglanego muru do bliżej mi nieznanej przyszłości, a jej uśmiech w odpowiedzi na życzenie dobrego dnia trochę rozjaśnił mono kolor jej stroju. Jakiś pan usiłował zakonserwować frontową elewację dworca kolejowego własnym moczem i on również ze swojego wyboru wyraźnie był zadowolony. Za to podobnych, pozytywnych emocji nie odnalazłem w sylwetce malarza – tak sądzę, bo dżinsy miał pochlapane abstrakcją kapiącą z wałka, czy ławkowca – stał na krawężniku z zamglonym wzrokiem i dłonią uzbrojoną w papierosa usiłował uspokoić świat. Świat miał go w pogardzie, a poza tym był spokojny, jak na godziny szczytu komunikacyjnego i pod żadnym pozorem nie zamierzał zwalniać. Minęła mnie młodziutka pani w za dużych okularach (kobiety chyba mają bardzo ustabilizowane poglądy w kwestii wyboru szkieł – bardzo duże, większe niż niezbędne i kształt również jak z jednej matrycy) i pachniała gorącą, dobrze posłodzoną pomarańczą. Szedłem przeciwnie niż pies gończy czepiając się rozpływających się resztek aromatu i kierowałem się w jej przeszłość nieodległą, aż mój zachwyt powstrzymany został przez ruch samochodowy. I tą panią, co niosąc dużą lecz szczupłą torebkę na ramieniu, dłoń obciążyła kilogramem cukru. Nie zapytałem jej, co trzeba nieść w takiej dużej torbie, żeby cukier mógł temu czemuś zaszkodzić i wymyśliłem, że to zapewne paleta jaj rozsypana na mniejsze porcje, ale pani emocjonalnie rozczochrana powstrzymała mój słowotok stwierdzeniem, że pojęcia nie mam o zawartościach torebek damskich i specyfice ich wypełniania. W każdym bądź razie moja świadomość wzrosła wystarczająco, żebym już nie domniemywał pochopnie na widok niesionej w rączce zziębniętej jakiegoś prozaicznego cukru. Może i szkoda, bo zapowiadało się intrygująco…

8 komentarzy:

  1. Witaj,nie ulega wątpliwości, że potrafisz myśleć, wyrażać się i pisać o rzeczach "podniesionych(zaobserwowanych na) z chodnika" w sposób intrygujący. Twoje lustro będzie chyba pierwszym, które polubię. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się nie narzucać.
      usiłuję robić, co lubię.
      i mam marzenia - napisać coś, co obudzi do życia pozostałe zmysły - czytanie okiem, to dla mnie za mało - chcę czytania nawet tymi zmysłami, które jeszcze nienazwane.
      jeśli znalazłaś tu fragment swoich poszukiwań - miło mi niezmiernie - nic na siłę, w końcu to tylko blog, a nie kamieniołom...

      Usuń
  2. Może ten cukier był niesiony dla równowagi tylko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w jednej ręce? to raczej rozstraja równowagę...

      Usuń
  3. Cukier zbyt prozaiczny by do torebki pełnej skarbów go chować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to przypominałoby powiedzenie, że na złość babci nogę sobie złamał - zimno było i rączka aż biała od tego noszenia.

      Usuń
    2. Co chcesz, czego się nie robi dla mody, lepiej rękę odmrozić niż torbę zdeformować...

      Usuń
    3. ja zostałem już pouczony, że na torebkach damskich, to się nie znam i się nie poznam, żebym lepiej dał spokój, bo to wiedza tajemna, dostępna tylko jednej płci, a te moje dygresje, to można włożyć gdzieś, gdzie będą sobie cichuteńko trwały i kurzyły się aż wyblakną.

      Usuń