czwartek, 29 kwietnia 2021

Podejrzane.

 

Ranek nieoczekiwanie okazał się całkiem dojrzałym dniem, więc chyba się spóźniłem. Czy w ogóle można się spóźnić, kiedy idzie się donikąd? Niebo poprzecierane, pełne strupów i liszai, zupełnie, jak ławka z której obłazi kilkadziesiąt warstw farby z poprzedniego stulecia. Młodziutka kobieta ćwiczy zmarszczki na czole – najwyraźniej sterczenie na światłach przy pustej jezdni wymaga wyrafinowanej reakcji. Panie o szerokich biodrach nie czują podobnej potrzeby i pogrążają się z godnością w tym dniu, wchodząc weń bez skrupułów. W parku największy z widzianych przeze mnie dzięciołów był czarniejszy od kruka i tylko mycką czerwoną mamił wzrok tych, którym się chciało go dostrzec. Wygryzał coś spod kory na wysokości kolan człowieczych i najwyraźniej ignorował potok samochodów. Miasto wyludnione, jakby wszyscy już wyjechali na majówkę, nie przejmując się chłodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz