czwartek, 22 kwietnia 2021

Riposta.

 

Wreszcie schwytał Boga! Za nogę!


Życie zmitrężył, by tego dokonać. Zawzięty był, jak to góral nękany gderaniem gaździny, a uparty tak, że osły kłaniały się, gdy przechodził obok.


- Udało się!


W rękach kostropatych od codzienności trzymał Wieczność! Silny był, wytrwały. Zostało jedynie wspiąć się na boskie kolana, żeby pieścić się w nieskończoność, albo choć do dnia Sądu. Niewiele było trzeba, a on, w górach chowany, nawykły do lin i wspinaczki, ufnie podnosił wzrok, bo alpinista wierzy, póki wypatruje szczytu.


Uśmiech oblekł twarz, a oczy płonęły pożądaniem.


Wtedy Bóg, jak jaszczurka ogon – zrzucił nogę. Wraz z trzymającym się jej góralem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz