piątek, 30 kwietnia 2021

Ekstrakty cz.10

 

Wspinaczka lekkoatletyczna.

Stanąłem na szczycie i dumnym wzrokiem zdobywcy ogarnąłem widnokrąg. Nic to, że szczyt ledwie wystawał z osiedlowego trawnika i trzeba było wnikliwej analizy, by odnaleźć go pośród klombów pełnych przekwitających azalii. Pionierską modą oflagowałem kreci kopiec, dokonując pierwszego wejścia.

 

Pozorant.

Wiatr zaganiał paprochy, nawet te nieuchwytne gołym okiem i pchał je w jakieś szczeliny, pęknięcia w murze, albo dziuple pokąsanych drzew. Patrzyłem nieco zdumiony, podejrzliwy i chyba zazdrosny. Czyżby skarby ukrywał przede mną?

 

Spacer poranny.

Kot, z wyuczoną nonszalancją promenował chodniczkiem. Kątem oka wizytował podcienie, słuchem zahaczał o nieopierzone jeszcze krzewy, jawnie się oblizując. Krok miał sprężysty, kto wie, czy nie zabójczy.

 

Na haju.

Niebo skrzyło się gąszczem gwiazd jątrzących bezkres nocy. Aż przyszedł ten, który je rozsypał, wziął słomkę i wciągnął nosem wszystkie, bez wyjątku, nim zaśmiał się pełnym głosem. Kosmiczny odjazd!

 

Wielki czarownik.

Żałośnie zerkam na zegar, chociaż to poranek. Obiecałaś mi zachód słońca we dwoje, a ja nie mam już siły czekać. Zdesperowany przekręcam wskazówki zegara, aż wieczór drgnął i miarowo podążył w twoją stronę.

4 komentarze:

  1. Cóż tu komentować. Przeczytać i podziwiać .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie! - przeczytać i spróbować - założenia są proste - maksymalnie 3 zdania i maksymalnie 300 znaków liczonych łącznie ze spacjami. zabawa przednia.

      Usuń
    2. Oszczędność w słowach to moja codzienność. I do zabawy mi daleko, bo swoje przeszłam.
      katasta227

      Usuń
    3. e tam - tak mogli mówić sybiracy, albo Monte Chriści...

      Usuń