środa, 7 kwietnia 2021

Samokrytyka.

 

Zgrabiałymi palcami naprawiam świat. Pod nimi, jak szczeniak żądny zabawy plącze się księżyc. Atmosfera chwyta krańce palców i zamraża je błękitem, bezmyślnie skraplając jakieś gówniane cząsteczki, które lepią się do skóry i odbierają czucie, które w próżni bywa doskonałym.

 

Wzdycham nad pochopnością tego świata, a moje westchnienie czyni spustoszenie na nieregularnie wyciętym pośród słonej wody kontynencie.

 

- Przepraszam, nie chciałem, ale oddychać musi nawet Bóg!

 

Uspokajam płyty tektoniczne, ignoruję pływy. Karcę lodowce i szczyty Pirenejów, by zachowywały się, jak im pisałem.

 

Zerkam ku spieczonym pustyniom, na których życie stało się jadowite z konieczności. Obiecuję, następnym razem postaram się bardziej… Naprawdę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz