czwartek, 22 kwietnia 2021

Zuchwała prośba.

 

Niebo rozmazane smugami spalonego błękitu przytłacza. Nawet sroki ledwie utrzymują się na fali, płynąc z wysiłkiem. Wspominam ostatnie popołudnie, kiedy wreszcie udało się zobaczyć rozmaitość. Krótkie spodenki obok zimowych płaszczy, czapki i szaliki mijające letnie sukienki. Wysocy, albo obli, malutcy i bladzi, jakby słońca w życiu nie widzieli. A tu – kwitną już magnolie, więc o pomyłce mowy być nie może – wiosna w pełni. Lepka od soku kasztanowców, drżąca, jak pajęczyny na mostowych przęsłach. Czas siniaczków. Niedorosłych miłości i uniesień ignorujących otoczenie. Czas remontów i budów. Wyjazdów i powrotów. Życie – niech wraca wreszcie, bo stęskniłem się już okrutnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz