sobota, 8 września 2018

Niezatapialny.


Dość powiedzieć, że pod jodłą go nie było. Najpierw pomyślałem, że poszedł, że zrezygnował i zrobił mnie na szaro, albo zgoła zapomniał o terminie, bo historycznie rzecz ujmując już się to zdarzało. Stałem samotnie i głupio pod tą jodłą, więc usiadłem, bo na siedząco myśli się równie dobrze, a wygląda się o połowę mniej. I w ramach myślenia, lub wykonywania pochodnej owego procesu wymyśliłem sobie, że zmęczony życiowymi przeszkodami nie doszedł w ogóle. Gdyby był, to może pod drzewem walałyby się jakieś detaliczne ślady jego obecności. Tropicielem jestem raczej mizernym i amatorszczyzna ze mnie wyłazi przez bardzo wielkie dziury w umiejętnościach, ale zdawało mi się, że ta akurat jodła nie była zamieszkiwana czasowo przez poszukiwanego osobnika. Bynajmniej nie dziś.

Kretyński poniekąd zwyczaj umawiania się właśnie tu zrodził się czas jakiś temu, kiedy dręczeni brakiem jakości szukaliśmy szlachetnego wątku w sobie i tych spotkaniach, lecz pod wpływem impulsu szlachetnością obarczyliśmy naturę, a jodła wydała się nam okazem godnym szacunku i jakościowo przerastającą wszystko, czym moglibyśmy starać się konkurować. Tak więc jodła miała nadać rys i podnieść rangę spotkań. Nie jakaś topola śmiecąca miesiącami wiosennymi, lecz wiecznie zielone, szlachetne drzewo – rasowe można nawet rzec. Markowe drzewo.

I teraz siedziałem pod szlachecką jodłą, a we mnie kipiały domysły z każdą chwilą bardziej fantastyczne. Jakbym za wszelką cenę chciał go usprawiedliwić. I zapewne tak było. Jodła była uprzejma wyrosnąć w miejscu naszego pępka świata i służyła nam za latarnię morską machającą chusteczką ilekroć opuszczaliśmy port. Tej samej chustki wypatrywaliśmy wracając na spokojne wody codzienności, a uporczywe trzymanie się portu macierzystego powoli obrastało w zwyczaj mogący stać się tradycją.

Jakiś pies popatrzył na mnie spod oka, że blokuję toaletę, ale go zignorowałem. Rzuciłem okiem na zegarek, który beznamiętnie przekazał informację, że spóźnienie przekroczyło rubieże przyzwoitości. Penelopą nie byłem, jednak postanowiłem zainwestować, bądź zmarnotrawić jeszcze odrobinę cierpliwości, zanim samotnie pójdę w rejs. Bo a nuż – nieprzychylne wiatry spowodowały zawirowania i jednak dotrze haniebnie spóźniony, jednak martyrologia odysei uwolni go od jarzma nieodpowiedzialności.

Jako Penelopa dostałem pod jodłą zmarszczek, cellulitu, twarz mi się wyciągnęła, a domniemany makijaż rozmazał i spłynął w smugach potu, więc może to i lepiej, że Odys się nie pojawił, bo na mój widok zawróciłby na karne okrążenie i Homer musiałby dorobić jeszcze ze cztery dekady epopei, a Penelopie zoperować żylaki przynajmniej… Może i hemoroidy? Uziemiłem złe słowa i takież myśli, jednak fakty mówią – dalsza zwłoka nie wniesie zapewne nowych zdarzeń i pora uwolnić jodłową szlachetność od własnej osoby i podryfować w samotny rejs wzorem Baranowskiego. Wiatr zademonstrował gotowość i wydął żagiel mojej koszuli sugerując azymut. Poddałem się kaprysowi i dryfowałem pełnym wiatrem od rufy.

Wiatr stabilność wykazywał wątpliwą, a żagiel też zbyt obowiązkowy nie był, co powodowało niepewność kursową. Z braku innych ciał niebieskich szedłem kierując się słońcem, biorąc na cel własny cień. Pokonałem rzekę – nie, że wpław, tylko prozaicznie mostem i sprawdzałem przystanie przyjazne zabłąkanym marynarzom bez powodzenia. Miasto otwierało się przede mną i łasiło bezwstydnie niczym dziwka na widok pełnego portfela, jednak nie potrafiło mi dać szukanego. Tawerny i przystanie były wolne od osobnika, którego zamierzałem odnaleźć pomimo wszystko, żeby samotnością nie grzeszyć nad kuflem piwa, które lubi towarzystwo i gawędę, a nie eksplorację pełną monumentalnego milczenia.

W strugach krzyżujących się ulic, mijałem wyszynki każdej kategorii, bez sukcesu wypatrując znajomej sylwetki, aż przebrnąłem epicentrum biesiadne i skręciłem w stronę parkowych alei. Na jednej z ławek – tych z widokiem, siedziały zdezelowane zwłoki poruszające się z rzadka i raczej niezbornie. Miałem je minąć krokiem i wzrokiem, kiedy tknęło mnie przeczucie. No tak! Sukces połowiczny, bo egzemplarz owszem, jednak do gawędy nijak się nie nadawał. Pracowaliśmy na rozłącznych zakresach, gdyż on był sponiewierany do granic wyporności, a ja nawet nie zwilżyłem ust. Podszedłem, pomimo afrontu, bo mógł na mnie poczekać, żebyśmy wspólnie skazili organizmy i teraz wisielibyśmy być może razem na tej ławce, jak porzucone, wilgotne ręczniki.

Przysiadłem się i bez słowa szturchnąłem go łokciem. Walczył z grawitacją, lecz w końcu podniósł łeb i krwistym wzrokiem usiłował mnie zlokalizować i rozpoznać. Chyba się w końcu udało, bo błogim uśmiechem obdarzył całą okolicę i usiłował tryskać życzliwością.

- Jesteś nareszcie! Już się bałem, że nie doczekam. Bo wiesz? Byłem pod jodłą, ale nie przyszedłeś. To sam ruszyłem w rejs, aż się okazało, że ja pod tę jodłę poszedłem o dzień za szybko, bo mi ktoś z kalendarza dwie kartki zerwał. No i postanowiłem poczekać, aż mnie znajdziesz i dołączysz, ale nie spieszyłeś się wcale. Co robimy, skoro wreszcie się pojawiłeś?

47 komentarzy:

  1. Najważniejsze że się wreszcie spotkaliście. Pod jodłą czy na ławce - wszystko jedno.
    A to nie w Puszczy Jodłowej u Żeromskiego przypadkiem było?Znaczy ta jodła wyimaginowana?
    Bo tam ostatnio byłam i szłam na Łysicę. Ale ani jodeł ani czarownic nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jodły są piękne - nie rezygnowałbym tak łatwo z doznań estetycznych. Wolę nawet spotkać jodłę z czarownicą, niż nie spotkać ani jodły, ani czarownicy. Na Łysicę trzeba się wspinać goło boże - inaczej łatwo się spocić. a wtedy z oglądaniem się na dzikie baby kłopot. nawet jodły można przegapić.

      Usuń
  2. Protestuję w imieniu topoli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robinie i topole, to chwasty. protestuj, a ja pozostanę przy swoim zdaniu. dołożyłbym im do kompletu jeszcze wierzby, olchy i jesiony.

      Usuń
    2. Chwasty to perz i wielodzietna patologia.

      Usuń
    3. każdy ma własną definicję.

      Usuń
    4. patologia bezpotomna już chwastem nie jest?

      Usuń
    5. Jest, ale mniejszym, bo się nie rozmnaża.

      Usuń
    6. chwasty kolonizują nowe terytoria - to znana prawda. może nie są takie złe, bo pionierka jest podstawą rozwoju.

      Usuń
    7. Jednak są pasożytami, zabierającymi środki do życia szlachetnym gatunkom.

      Usuń
    8. ale też tworzą nowe przestrzenie do życia.
      nie ma zbyt wielu chętnych, do podejmowania ryzyka takich kolonizacji na niegościnnych terenach. a chwasty nie grymaszą.

      Usuń
    9. Wiesz, to nawet dobry pomysł. Niechby się wszystkie wyprowadziły na te niegościnne tereny.

      Usuń
    10. kiedyś karną kolonią była Australia.

      Usuń
    11. Zasadniczo jest mi wszystko jedno. Może być Mars.

      Usuń
    12. transport chwastów na taka odległość to niesamowite koszty - skoro Ci obojętne, to skąd taka rozrzutność?
      zakrawa raczej na "za wszelką cenę"

      Usuń
    13. Obojętne, gdzie będą wegetować - byle innych nie zagłuszały.

      Usuń
    14. to co dla człowieka chwastem, dla natury może być alternatywą.
      a może człowiek (każdy) jest chwastem i pasożytem?

      Usuń
    15. Dla natury? Bez wątpienia tak.

      Usuń
    16. czyli - wszystkich na marsa. albo na inne niegościnne przestrzenie.

      Usuń
    17. Ja poproszę wyspę bezludną.

      Usuń
    18. chwastom wybór nie przysługuje.

      Usuń
    19. Witam.

      Jeśli chodzi o wymianę myśli o chwastach, to J. Tuwim interesująco to ujął:):

      https://www.youtube.com/watch?v=eCBm8p1QKN8

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    20. Owszem - zawsze byłam zdania, że możliwość wyboru (tzw. wolna wola) to bujda i mit.

      Usuń
    21. nie wiem, jak rozumieć propozycję Leny.
      ale "twarzą do kamery" stoję na wszelki wypadek...

      Usuń
  3. Zaraz. Ale dlaczego to Odyseusz miał przypłynąć po Helenę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miała być Penelopa, ale coś mi nie wyszło - już poprawiam...
      za to ubaw mam dzięki Tobie, za co serdecznie dziękuję.

      Usuń
    2. Ubaw? Dzięki mnie? Co zrobiłam? Wolałabym wiedzieć, za co odbieram hołd.

      Usuń
    3. ukłony za czujność, a śmiać się zacząłem, bo ta Helena, to jakaś recydywa we mnie i któryś raz się na niej zawiodłem, że to nie ona. Mogłaby wreszcie awansować na to stanowisko, ale uparta baba nie chce.

      Usuń
    4. Może dlatego, że najpiękniejsza?
      Mam na trzecie imię Helena, po bardzo ważnej w moim życiu osobie. Może też jestem uparta i piękna?...

      Usuń
    5. a ja (o dziwo!) nie znam żadnej Heleny...
      A jesteś? bardziej piękna, czy uparta?

      Usuń
    6. Chyba nie jestem w stanie tego ocenić.

      Usuń
    7. więc pozostańmy przy domniemaniu. to takie oskarżenie, ale nieformalne, ciut więcej niż plotka.

      Usuń
    8. Nie widzę tego w kategorii oskarżenia.

      Usuń
    9. niech będzie, że to nadinterpretacja.

      Usuń
    10. Po co takie duże słowa? Wystarczy przyjąć, że to komplement.

      Usuń
    11. ok - niech i tak zostanie.

      Usuń
  4. Jodła, to banał. Tylko i wyłącznie jesionek. Jesionek jest najok i jestem pewien, że ten kto karty z kalendarza rwał, dobrze o tym wie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten co rwał, to chyba oka nie ma w ogóle, bo po co to kalendarz trzymać, skoro z rwaniem kłopoty.

      Usuń
    2. Na wszelki wypadek, bo może kiedyś się przydać:))

      Usuń
    3. a na cóż komu stary kalendarz?
      takie kiedyś sugeruje odkrycie archeologiczne, albo przynajmniej skansen.

      Usuń
  5. Poetyckość na szóstkę, dramatyzm w połączeniu z chłodną akceptacją nieurchonnych faktów niestety też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. razem dwunastka - oby nie parszywa. poczułem się troszkę jak w szkole, ale niech tam - w końcu już wrzesień...

      Usuń
  6. A ja najbardziej kocham sosny. A akacje może są i chwastem, ale jakie mają cudowne słodkie kwiaty! Zresztą chwasty są fajne, na przykład.mniszek albo pokrzywa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, ze kochasz chwasty. za ich odporność, którą potrafią się z ludźmi podzielić.
      kwiaty robinii są smaczne i zapachem oszałamiają, ale to tylko dwa tygodnie w roku.
      rzuć okiem na okolicę, którą zaatakują - niewiele trzeba, żeby wytępiły konkurencję wokół siebie. okropnie inwazyjna roślina.

      Usuń
  7. Witaj, Oko.

    To tak a propos motywu drogi:

    https://www.youtube.com/watch?v=UiAvNcMDEw4

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń