poniedziałek, 17 września 2018

Pech.


- Możesz mi pomóc dobry człowieku? – głos był miękki, szemrzący strumieniem i dający wytchnienie. Niewątpliwie damski głosik, co stanowiło dość niespodziewany, żeby nie rzec ekscentryczny akcent.

Zacząłem się rozglądać, dookoła, lecz wokół mnie niewiele było miejsc, skąd głos mógłby dojść. Siedziałem na kamieniu wokół którego ocean się łasił i usiłował wyrzeźbić na nim własną potęgę i pozorną łagodność. Kamień wygładzony wodą trwał jeszcze i sporo życia mu zostało, więc zimno spoglądał w bezkresną dal. Ja też. Dal była tak monotonna, że aż choroba morska brała – fale i fale. Po horyzont i jeszcze dalej. Za mną plaża. Też niewdzięczna. Kamienista, z jakimiś zielskami utkanymi przypływami, i drobnym robactwem usiłującym bytować na granicy lądu i wody.

- Tu patrz gamoniu! – głosik już nie był taki układny i niecierpliwość z niego biła jadowita. A ja rozleniwiony, bo przecież sjesta i wakacje, więc na tym kamieniu się ułożyłem najwygodniej jak tylko umiałem. Jakiś materac, żeby pęcherzy na tyłku nie wygrawerować i zagłówek, na wypadek, gdybym zechciał kontemplować nieboskłon, czy zatonąć w banale zachodzącego słońca, które właśnie miało popełnić ów czyn zachodząc za nie wiadomo czym. Skąd miałem wiedzieć, gdzie owo tutaj się mieści, kiedy oczy trochę zamglone lenistwem, trochę porażone słońcem?

Nagle coś położyło dłonie na kamieniu – nie powiem, wypielęgnowane, gładziutkie dłonie pianistki i pazurki polakierowane w fantazje marynistyczne. Może nadmiernie odmoczone, jednak delikatności nie odmówiłbym im. Za dłońmi na tle kamienia pojawiły się pełne piersi dopełniające popiersie z głową o włosach złotem przetykanych na bogato i klapło sobie tuż obok mnie na … i tu objawił mi się problem z definicją, bo tam gdzie człowiek miewa odwłok, tam zaczynała się rybia część osobnika – ta część, w której żeber już je ma, że się tak delikatnie wyrażę.

- Ech! Wy to nawet oczu nie macie ludzie! – to „ludzie” powiedziała tak, jakby słowo miało być obelgą i zapewne nią było, ale ja miałem inny problem. Usiadła obok goła baba, albo przynajmniej pół gołej baby, a ja całkiem nagi. I teraz, to dla równowagi powinienem chyba się zakryć choć do pępka, żeby nie peszyć jej… Tylko, że to ja byłem speszony, a nie ona. Wzruszyłem ramionami, myśląc, że w końcu, jej tu nie zapraszałem, więc niech nie psuje mi wakacji i pozwoli nacieszyć się nędzną resztka słońca, które zawstydziło się różowiejąc, a tu i ówdzie pokryło fioletem.

Pani coś znowu zaczęła mówić tą szemrzącą łagodnością, ale ja akurat zajęty byłem rozwiązywaniem dylematu, który pochłonął mnie bez reszty. Bo babeczki siedząc lubią nogę na nogę zarzucić i w rytm słów hipnotyzować facetów, zupełnie jak kobra hipnotyzuje kapturem poruszającym się po śmiertelnej sinusoidzie. A ta tutaj? Co na co ma zarzucić i czym taktować? Chyba się zaśmiałem niegrzecznie do tej myśli, ale poznałem również odpowiedź, bo chlasnęła ogonem w kamień i dźwięk poszedł, jakbym zaliczył siarczysty policzek mokrą dłonią.

- Dość tego! Może wreszcie zaczniesz mnie słuchać? – miałem wrażenie, że miękkie wargi niedyskretnie sugerowały, że za nimi mieści się pięćdziesiąt trzy rzędy zębów ludojada, gdybym miał chrapkę na najmniejszy protest – Może mi powiesz łaskawco, co tu się dzieje?

- Gdzie tu? – spytałem mało inteligentnie – Siedzę na kamieniu i wakacje mam. Odpoczywam i grzeję się w słońcu jak jakiś słoń morski, tylko tłuszczyku mam mniej, chociaż karmią tu całkiem całkiem…

- Na wyspie matołku! Na wyspie.

- A co ma się dziać? – moje zdumienie sprawiało, że brwi chciały mnie opuścić i zaczęły już rysować podbrzusza nielicznych, małych chmurek – Pyta pani o wieczorek dzisiejszy? No ognisko ma być z muzyką i sztuką teatralną. Trochę alkoholu w tych ludowych naczyniach z kokosa i drinki z papierowymi parasolkami. Jakieś robactwo wodne do jedzenia i to z grubsza tyle. Może trochę folkloru, żeby ukołysać i w dobry nastrój wprowadzić, bo pierwsze parki już się konstytuują. O tam, proszę popatrzeć jak spacerują za rączkę się trzymając. Pani wybaczy ich nagość, ale to turnus dla naturystów, więc odzież jest niemile widziana.

- A kobiety? – najwyraźniej nagość na plaży jej nie wzruszała, bo machnęła ręką – Gdzie są kobiety?

- Na sąsiedniej wyspie – machnąłem ręką usiłując określić kierunek, chociaż sam nie wiedziałem, gdzie leży Lesbos – Gdzieś tam zapewne. A co? Pomyliła pani wyspy? Ta jest męska. Najwyraźniej ktoś panią w błąd wprowadził i lepiej byłoby popłynąć na tę drugą, bo tu nie znajdzie pani towarzyszki…

- Ale ja… - chyba straciła wreszcie tę niezachwianą pewność siebie – Ja nie szukam towarzyszki, tylko towarzysza i chcę go zaprosić do tańca w falach.

- Widać, że pani nietutejsza – z politowaniem pokiwałem głową. Co za tępa baba – Tu są sami geje. No, chyba że przekradli się na wyspę jacyś prowokatorzy, albo paparazzi i czają się w poszukiwaniu sensacji. Ale pani tymi swoimi niewątpliwie pięknymi cycuszkami raczej kariery wśród wczasowiczów nie zrobi, bo mężczyźni czego innego szukają.

Burknęła coś i bez pożegnania zanurkowała. Został po niej wilgotny ślad i jak mawia przysłowie: „baba z wozu”. Popatrzyłem i z grzeczności chciałem jej pomachać na pożegnanie, kiedy wokół zaroiło się od czarnowłosych niewiast, które zamiast pończoch założyły rybie łuski. Może nawet czuć je było rybą odrobinę. Otoczyły wianuszkiem tę, która tak niegrzecznie mnie opuściła. A ta prychając złością coś tłumaczyła towarzyszkom, aż w końcu popłynęło całe stado… znaczy ławica… no… gang syren odpłynął z niczym, gdzie indziej szczęścia szukać. Ot! Siostrzyczki szczęścia w miłości nie znalazły…

40 komentarzy:

  1. Przypomniała mi się moja opowieść o syrenie nimfomance. Dziwne, że tak kojarzymy te istoty. Może przez to, że pływają toples.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. natura wymyślonych stworzeń każe im uwodzić. nie zawsze się udaje.

      Usuń
  2. Biedne syrenki, wokół sama patologia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda? nikt się na topielca nie zapisał, tylko biegają golasy i w nosie mają nawet odsłonięte biusty i pieśni anielskie.

      Usuń
    2. I geje na dodatek.
      Ciekawe, czy istnieją panowie syrenowie. No bo skąd się biorą syrenki? Jak się rozmnażają?

      Usuń
    3. to córeczki tatusia Posejdona. może są i synkowie - nie znam sie na mitologii, ale może internet dysponuje wiedzą tajemną.

      Usuń
    4. Ja bym była ewentualnie chętna do zamiany w syrenkę. Woda zawsze niezmiernie mnie pociąga i daje poczucie szczęścia.

      Usuń
    5. chciałabyś śmierdzieć rybą? słona woda nadaje się do gotowania makaronu, ale żeby tam mieszkać? przesada.

      Usuń
    6. Ryba rybą, ale czy wąchałeś syrenkę?

      Usuń
    7. aż taki odważny nie jestem.

      Usuń
    8. masz odwagę kogokolwiek jawnie wąchać?
      to już może być molestowanie.

      Usuń
    9. Dlaczego jawnie? Można jakoś dyskretnie...

      Usuń
    10. facet wąchający kobietę... dyskretnie... i co? ona nie zauważy? chyba musieliby na głowy się pozamieniać.
      a i wtedy usłużna koleżanka podpowie.

      Usuń
    11. Syrena to nie kobieta, tylko syrena! I sam twierdziłeś, że śmierdzi rybą, więc skąd wiesz?

      Usuń
    12. bo ryby śmierdzą. wąchałem. a skoro ma rybie ubranko na sobie, to chyba różami nie pachnie.

      Usuń
    13. Pewności żadnej nie ma, czym wonieją...

      Usuń
    14. więc będę żył w niewiedzy, albo w błędzie.

      Usuń
    15. Ależ ja Ci nie każe wąchać, tylko nie zakładaj a priori, że jako syrenka śmierdziałabym rybą, bo może jednak nie...

      Usuń
    16. jak mawiali starożytni smaruj dupę miodem, a ona i tak gównem śmierdzi.
      ryba to ryba. mogę nie zakładać, jeśli się lepiej poczujesz. ale to, że zmilczę nie oznacza od razu, że przestanę tak myśleć.

      Usuń
    17. Trudno. Właśnie doszłam do wniosku, że śmierdzenie rybą nie musi być złe.

      Usuń
    18. są bardziej zabójcze aromaty.
      poza tym żywe nie śmierdzi aż tak, jak martwe.

      Usuń
    19. No, to już jestem pocieszona w najwyższym stopniu!

      Usuń
    20. nie pamiętam kto w ramach komentarza napisał, że człowiek jest największym śmierdzielem na świecie i nic tak brzydko nie rozsiewa się po zewnętrzu.

      Usuń
    21. To Ci przypomnę: jam Ci to napisała.

      Usuń
    22. o - widzisz. dziękuję za przypomnienie.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    "Niejeden nader wonny kwiat,
    Zamiast swą wonią poić świat,
    Więdnie w osamotnieniu."

    To z "Pecha" Ch. Baudelaire'a:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o proszę. teraz niektóre kwiatuszki pchają sie do pierwszego szeregu, żeby nie dało się ich nie zauważyć.

      Usuń
  4. Okuś, ogarnę się czasowo i wrócę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Okuś"... Jakie to pieszczotliwe... Aż się rozmarzyłam.

      Usuń
    2. rany boskie... czy Ty przypadkiem nie sugerujesz... eeee... chyba nie... ?

      Usuń
    3. A broń mnie Pani Przyrodo!! Niczego nie sugeruję, a owo zdrobnienie kładę na karb permanentnego wykończenia sezonem noclegowo-ryczącym podczas którego doba stanęła dęba i teraz śpię w południe, nadużywam rano, a aktywny jestem w nocy i o świcie:)) PS. Tak swoją drogą, ryby teraz drogie, to może szkoda, że tak pozwoliłeś odpłynąć. Przynajmniej ogon trzeba było przywłaszczyć:)))

      Usuń
    4. przywłaszczyć? czyli "upitolić?
      o sugestię podejrzewałem panią Frau.

      Usuń
    5. Upitolić i usmażyć na maśle z odrobiną czosnku i rozmarynu. Koniecznie na maśle, a rozmaryn ma być świeży!

      Usuń
    6. rozumiem, że przepis sprawdzony i potencjalną teściową można zaprosić na teki wyrafinowany posiłek?

      Usuń
  5. Ponoć męski odpowiednik syreny to tryton, ale nie jestem pewna bo syreny są ładne, a trytony raczej brzydkie.
    Może one ikrę składają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z gatunkiem ludzkim jest podobnie, więc trudno od trytona wymagać urody.

      Usuń
  6. Nietutejsza i zabłąkana. A wokół nierozumni ;)

    OdpowiedzUsuń