-
Możesz mi pomóc dobry człowieku? – głos był miękki, szemrzący strumieniem i
dający wytchnienie. Niewątpliwie damski głosik, co stanowiło dość
niespodziewany, żeby nie rzec ekscentryczny akcent.
Zacząłem
się rozglądać, dookoła, lecz wokół mnie niewiele było miejsc, skąd głos mógłby
dojść. Siedziałem na kamieniu wokół którego ocean się łasił i usiłował
wyrzeźbić na nim własną potęgę i pozorną łagodność. Kamień wygładzony wodą
trwał jeszcze i sporo życia mu zostało, więc zimno spoglądał w bezkresną dal. Ja
też. Dal była tak monotonna, że aż choroba morska brała – fale i fale. Po
horyzont i jeszcze dalej. Za mną plaża. Też niewdzięczna. Kamienista, z jakimiś
zielskami utkanymi przypływami, i drobnym robactwem usiłującym bytować na
granicy lądu i wody.
- Tu
patrz gamoniu! – głosik już nie był taki układny i niecierpliwość z niego biła
jadowita. A ja rozleniwiony, bo przecież sjesta i wakacje, więc na tym kamieniu
się ułożyłem najwygodniej jak tylko umiałem. Jakiś materac, żeby pęcherzy na
tyłku nie wygrawerować i zagłówek, na wypadek, gdybym zechciał kontemplować
nieboskłon, czy zatonąć w banale zachodzącego słońca, które właśnie miało
popełnić ów czyn zachodząc za nie wiadomo czym. Skąd miałem wiedzieć, gdzie owo
tutaj się mieści, kiedy oczy trochę zamglone lenistwem, trochę porażone
słońcem?
Nagle
coś położyło dłonie na kamieniu – nie powiem, wypielęgnowane, gładziutkie
dłonie pianistki i pazurki polakierowane w fantazje marynistyczne. Może
nadmiernie odmoczone, jednak delikatności nie odmówiłbym im. Za dłońmi na tle
kamienia pojawiły się pełne piersi dopełniające popiersie z głową o włosach
złotem przetykanych na bogato i klapło sobie tuż obok mnie na … i tu objawił mi
się problem z definicją, bo tam gdzie człowiek miewa odwłok, tam zaczynała się
rybia część osobnika – ta część, w której żeber już je ma, że się tak
delikatnie wyrażę.
-
Ech! Wy to nawet oczu nie macie ludzie! – to „ludzie” powiedziała tak, jakby słowo
miało być obelgą i zapewne nią było, ale ja miałem inny problem. Usiadła obok
goła baba, albo przynajmniej pół gołej baby, a ja całkiem nagi. I teraz, to dla
równowagi powinienem chyba się zakryć choć do pępka, żeby nie peszyć jej…
Tylko, że to ja byłem speszony, a nie ona. Wzruszyłem ramionami, myśląc, że w
końcu, jej tu nie zapraszałem, więc niech nie psuje mi wakacji i pozwoli nacieszyć
się nędzną resztka słońca, które zawstydziło się różowiejąc, a tu i ówdzie
pokryło fioletem.
Pani
coś znowu zaczęła mówić tą szemrzącą łagodnością, ale ja akurat zajęty byłem
rozwiązywaniem dylematu, który pochłonął mnie bez reszty. Bo babeczki siedząc
lubią nogę na nogę zarzucić i w rytm słów hipnotyzować facetów, zupełnie jak
kobra hipnotyzuje kapturem poruszającym się po śmiertelnej sinusoidzie. A ta
tutaj? Co na co ma zarzucić i czym taktować? Chyba się zaśmiałem niegrzecznie
do tej myśli, ale poznałem również odpowiedź, bo chlasnęła ogonem w kamień i
dźwięk poszedł, jakbym zaliczył siarczysty policzek mokrą dłonią.
-
Dość tego! Może wreszcie zaczniesz mnie słuchać? – miałem wrażenie, że miękkie
wargi niedyskretnie sugerowały, że za nimi mieści się pięćdziesiąt trzy rzędy
zębów ludojada, gdybym miał chrapkę na najmniejszy protest – Może mi powiesz
łaskawco, co tu się dzieje?
-
Gdzie tu? – spytałem mało inteligentnie – Siedzę na kamieniu i wakacje mam.
Odpoczywam i grzeję się w słońcu jak jakiś słoń morski, tylko tłuszczyku mam
mniej, chociaż karmią tu całkiem całkiem…
- Na
wyspie matołku! Na wyspie.
- A
co ma się dziać? – moje zdumienie sprawiało, że brwi chciały mnie opuścić i zaczęły
już rysować podbrzusza nielicznych, małych chmurek – Pyta pani o wieczorek
dzisiejszy? No ognisko ma być z muzyką i sztuką teatralną. Trochę alkoholu w
tych ludowych naczyniach z kokosa i drinki z papierowymi parasolkami. Jakieś
robactwo wodne do jedzenia i to z grubsza tyle. Może trochę folkloru, żeby
ukołysać i w dobry nastrój wprowadzić, bo pierwsze parki już się konstytuują. O
tam, proszę popatrzeć jak spacerują za rączkę się trzymając. Pani wybaczy ich
nagość, ale to turnus dla naturystów, więc odzież jest niemile widziana.
- A
kobiety? – najwyraźniej nagość na plaży jej nie wzruszała, bo machnęła ręką –
Gdzie są kobiety?
- Na
sąsiedniej wyspie – machnąłem ręką usiłując określić kierunek, chociaż sam nie
wiedziałem, gdzie leży Lesbos – Gdzieś tam zapewne. A co? Pomyliła pani wyspy?
Ta jest męska. Najwyraźniej ktoś panią w błąd wprowadził i lepiej byłoby
popłynąć na tę drugą, bo tu nie znajdzie pani towarzyszki…
- Ale
ja… - chyba straciła wreszcie tę niezachwianą pewność siebie – Ja nie szukam
towarzyszki, tylko towarzysza i chcę go zaprosić do tańca w falach.
-
Widać, że pani nietutejsza – z politowaniem pokiwałem głową. Co za tępa baba –
Tu są sami geje. No, chyba że przekradli się na wyspę jacyś prowokatorzy, albo
paparazzi i czają się w poszukiwaniu sensacji. Ale pani tymi swoimi
niewątpliwie pięknymi cycuszkami raczej kariery wśród wczasowiczów nie zrobi,
bo mężczyźni czego innego szukają.
Burknęła
coś i bez pożegnania zanurkowała. Został po niej wilgotny ślad i jak mawia
przysłowie: „baba z wozu”. Popatrzyłem i z grzeczności chciałem jej pomachać na
pożegnanie, kiedy wokół zaroiło się od czarnowłosych niewiast, które zamiast
pończoch założyły rybie łuski. Może nawet czuć je było rybą odrobinę. Otoczyły
wianuszkiem tę, która tak niegrzecznie mnie opuściła. A ta prychając złością
coś tłumaczyła towarzyszkom, aż w końcu popłynęło całe stado… znaczy ławica…
no… gang syren odpłynął z niczym, gdzie indziej szczęścia szukać. Ot!
Siostrzyczki szczęścia w miłości nie znalazły…
Przypomniała mi się moja opowieść o syrenie nimfomance. Dziwne, że tak kojarzymy te istoty. Może przez to, że pływają toples.
OdpowiedzUsuńnatura wymyślonych stworzeń każe im uwodzić. nie zawsze się udaje.
UsuńBiedne syrenki, wokół sama patologia...
OdpowiedzUsuńprawda? nikt się na topielca nie zapisał, tylko biegają golasy i w nosie mają nawet odsłonięte biusty i pieśni anielskie.
UsuńI geje na dodatek.
UsuńCiekawe, czy istnieją panowie syrenowie. No bo skąd się biorą syrenki? Jak się rozmnażają?
to córeczki tatusia Posejdona. może są i synkowie - nie znam sie na mitologii, ale może internet dysponuje wiedzą tajemną.
UsuńJa bym była ewentualnie chętna do zamiany w syrenkę. Woda zawsze niezmiernie mnie pociąga i daje poczucie szczęścia.
Usuńchciałabyś śmierdzieć rybą? słona woda nadaje się do gotowania makaronu, ale żeby tam mieszkać? przesada.
UsuńRyba rybą, ale czy wąchałeś syrenkę?
Usuńaż taki odważny nie jestem.
UsuńI może to błąd.
Usuńmasz odwagę kogokolwiek jawnie wąchać?
Usuńto już może być molestowanie.
Dlaczego jawnie? Można jakoś dyskretnie...
Usuńfacet wąchający kobietę... dyskretnie... i co? ona nie zauważy? chyba musieliby na głowy się pozamieniać.
Usuńa i wtedy usłużna koleżanka podpowie.
Syrena to nie kobieta, tylko syrena! I sam twierdziłeś, że śmierdzi rybą, więc skąd wiesz?
Usuńbo ryby śmierdzą. wąchałem. a skoro ma rybie ubranko na sobie, to chyba różami nie pachnie.
UsuńPewności żadnej nie ma, czym wonieją...
Usuńwięc będę żył w niewiedzy, albo w błędzie.
UsuńAleż ja Ci nie każe wąchać, tylko nie zakładaj a priori, że jako syrenka śmierdziałabym rybą, bo może jednak nie...
Usuńjak mawiali starożytni smaruj dupę miodem, a ona i tak gównem śmierdzi.
Usuńryba to ryba. mogę nie zakładać, jeśli się lepiej poczujesz. ale to, że zmilczę nie oznacza od razu, że przestanę tak myśleć.
Trudno. Właśnie doszłam do wniosku, że śmierdzenie rybą nie musi być złe.
Usuńsą bardziej zabójcze aromaty.
Usuńpoza tym żywe nie śmierdzi aż tak, jak martwe.
No, to już jestem pocieszona w najwyższym stopniu!
Usuńnie pamiętam kto w ramach komentarza napisał, że człowiek jest największym śmierdzielem na świecie i nic tak brzydko nie rozsiewa się po zewnętrzu.
UsuńTo Ci przypomnę: jam Ci to napisała.
Usuńo - widzisz. dziękuję za przypomnienie.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Niejeden nader wonny kwiat,
Zamiast swą wonią poić świat,
Więdnie w osamotnieniu."
To z "Pecha" Ch. Baudelaire'a:)
Pozdrawiam:)
o proszę. teraz niektóre kwiatuszki pchają sie do pierwszego szeregu, żeby nie dało się ich nie zauważyć.
UsuńOkuś, ogarnę się czasowo i wrócę!
OdpowiedzUsuń"Okuś"... Jakie to pieszczotliwe... Aż się rozmarzyłam.
Usuńrany boskie... czy Ty przypadkiem nie sugerujesz... eeee... chyba nie... ?
UsuńA broń mnie Pani Przyrodo!! Niczego nie sugeruję, a owo zdrobnienie kładę na karb permanentnego wykończenia sezonem noclegowo-ryczącym podczas którego doba stanęła dęba i teraz śpię w południe, nadużywam rano, a aktywny jestem w nocy i o świcie:)) PS. Tak swoją drogą, ryby teraz drogie, to może szkoda, że tak pozwoliłeś odpłynąć. Przynajmniej ogon trzeba było przywłaszczyć:)))
Usuńprzywłaszczyć? czyli "upitolić?
Usuńo sugestię podejrzewałem panią Frau.
Upitolić i usmażyć na maśle z odrobiną czosnku i rozmarynu. Koniecznie na maśle, a rozmaryn ma być świeży!
Usuńrozumiem, że przepis sprawdzony i potencjalną teściową można zaprosić na teki wyrafinowany posiłek?
UsuńBezapelacyjnie!
UsuńPonoć męski odpowiednik syreny to tryton, ale nie jestem pewna bo syreny są ładne, a trytony raczej brzydkie.
OdpowiedzUsuńMoże one ikrę składają?
z gatunkiem ludzkim jest podobnie, więc trudno od trytona wymagać urody.
UsuńNietutejsza i zabłąkana. A wokół nierozumni ;)
OdpowiedzUsuńa autor pośród nich. obłąkany...
Usuń