Ona
– krótkowłosa, zdecydowana, wyprostowana i chodząca tak brzydko, jak chodzić
potrafią tylko faceci z opuchniętymi z niespełnionego pożądania jądrami. Albo
trafieni kolanem bezlitośnie. Udawała, że nie słyszy szyderstw w pracy, kiedy
za jej plecami „koledzy” zakładali się, czy się goli. I nie chodziło im na
pewno o depilację obejmującą coraz większe połacie kobiecych ciał spragnionych
doścignięcia ideału urody, tylko o twarde, męskie golenie zarostu na twarzy.
Stała tyłem i nalewała do kubka służbową kawę o smaku kurzu wymieszanego z
błotem, ale zdawało się, że to bez znaczenia. Opanowała odruch sprawdzenia
dłonią, czy policzki zachrzęszczą pod palcami odrastającym zarostem. Dobrze
chociaż, że jasnym i bardziej miękkim od zarostu tych tam…
Wzięła
pełny kubek i przeszła pomiędzy chowającymi wzrok mężczyznami niczym bosman
podczas przeglądu leniwej wachty. Chowali oczy, żeby nie dostrzegła w nich
złośliwych błysków i rozbawienia. Ale ona była kobietą i nie musiała widzieć –
ona wiedziała. Że śmieją się z niej i na życzliwość nie ma co liczyć. Szczęściem
skórę miała pancerną, a odporności na stres można jej było pozazdrościć. Wzruszyła
ramionami okrytymi żakietem, któremu niewiele brakowało do kroju męskich
marynarek. W sumie mogłaby kupować i męskie, bo piersi miała tak drobne, że
biustonosz mocno musiał się starać, żeby je uwypuklić. Gdy mu na to pozwalała,
bo na ogół nie zgadzała się. Ani na demonstracje, ani na biustonosz. Uznawała,
że to zbędna część garderoby i używała wyłącznie od święta. Czasem, kiedy upał
skłaniał do wyboru czegoś bardzo lekkiego i półprzeźroczystego zakładała, żeby
ukrócić plotki w biurze.
Szła
w kierunku własnego biurka wymieniając zdawkowe, nieszczere uśmiechy. Postawiła
kubek na biurku obok klawiatury i usiadła. Koniec przedstawienia. Osiem godzin.
Niecałe, bo już kilka minut minęło. Przy sąsiednim biurku koleżanka poprawiała
makijaż, który wydawał się być narzędziem pracy. To przez kierownika
nieodpornego na jej wdzięki. Peszył się, ilekroć wlepiała w niego z
uwielbieniem niebieskie oczy podkreślone kosmetykami. Maślane oczy potrafiła
zrobić zawsze, gdy przechodził. Dopiero, kiedy się oddalił można było usłyszeć,
co o nim naprawdę sądzi. Trzeba przyznać, że niezła z niej suka i tylko
patrzeć, jak którymś popołudniem otworzy się przed nim na biurku jak jakiś
małż, a potem wczepi się w faceta niczym koala w pień eukaliptusa by wspiąć się
po nagrodę. Już teraz zadania, które dostaje zdają się być mniej pracochłonne,
żeby miała czas na uwielbianie szarży.
- Wiesz? –
szepnęła niezbyt dyskretnie, jak zawsze, kiedy na dyskrecji jej nie zależało –
Jest nowy w biurze. Ponoć dziwny. Idziemy popatrzeć? Sama nie pójdę, bo Artur
zobaczy i będzie zazdrosny…
Popatrzyła
spod oka wiedząc, że nie uwolni się od namolnej towarzyszki i po raz kolejny
wzruszyła ramionami. Życie mijało jej na wzruszaniu ramionami i gdy się nad tym
zastanowiła, to chyba faktycznie wyrobiła już w sobie taki odruch na każdą
propozycję płynącą z zewnątrz. Wstała i poszły razem. Piękna i bestia –
słyszała to określenie wyszeptane tak, żeby nie mogła nie słyszeć. Jej
towarzyszka kręciła biodrami, jakby usiłowała postrącać z cudzych biurek
segregatory. Wiadomo – może gdzieś z tyłu zerka Artur… znaczy kierownik, więc
niech widzi, że pończochy, że szpilki tak wysokie, że można nimi dowiercić się
do ropy naftowej. Przecież nie po próżnicy się stara, tylko dla niego.
Nie
były jedyne. W zasadzie wszystkie dziewczyny w biurze odczuwały nieprzemożną
chęć spaceru i przerwy na papieroska, żeby zobaczyć „nowego”. Tego „dziwnego”.
On? – siedział z nosem zatopionym w papiery i najwyraźniej miał na policzkach
rumieńce – jak pensjonarka. Niezwykłe. Dorosłe kobiety muszą się nieźle
wysilić, żeby namalować podobne, a on w pracy ma naturalne, które nie znikają.
Najbardziej bezczelne przeszły obok już trzy razy, żeby popatrzeć. Jedna, to
nawet półgębkiem usiadła na biurku nowego chcąc przeprowadzić z nim wywiad. Kto,
co, jak się nazywa, te wszystkie drobne sprawy, które za kilka dni
spowszednieją. Podniósł wzrok. Buzię miał delikatną. Dziecinną może. Długie
włosy spięte gumką, świecący drobiazg w uchu, ani śladu niebieskiego cienia
zarostu, oczy wielkie, spłoszone i te rumieńce wciąż rosnące. Podał dłoń wąską
i miękką, z wypielęgnowanymi do granic możliwości paznokciami i przedstawił
się:
- Gracjan…
Głos
miał miękki, ciepły i taki, że się aż chciało doń przytulić. I uwierzyć było
trudno w jego męskość. Kobiety słyszące ów głos drgnęły niedostrzegalnie, bo
wzbudził w nich ukryte pragnienia homoseksualnych doznań. Eksperymentu, o którym
nikomu nie wolno mówić, lecz potajemnie skosztować owocu zakazanego,
niegrzecznego, łamiącego konwenanse, który czasami przerywa sen wilgocią ud.
Gracjan mógł być kompromisem pomiędzy tabu, a banalnym romansem. Większość
kobiet otrząsnęła się z erotycznej mrzonki i odeszła, tracąc zainteresowanie,
gdy rozsądek zepchnął fantazje nieco głębiej w wyrafinowane duszyczki. Została pani
dociekliwa, z niezaspokojoną… ciekawością chyba. Nagroda dla kierownika zaintrygowana
głosem zapomniała na chwilę, że biodrami powinna omiatać ściany z pajęczyn. Coś
w jej głowie dzwoniło, że Gracjan może być niebezpieczny. Może w kierowniku
obudzić podobne chęci jak te, które dostrzegła w oczach koleżanek. Zerknęła na Martę,
bo w niej też coś wewnętrznego zareagowało na Gracjana. Wzięła ją pod rękę
mocno i szepnęła jak zwykle niedyskretnie:
- Chodź już.
Musimy pogadać.
Kiedy
odchodziły paplała już jakieś nieistotności układając usta (bo być może Artur
właśnie zerka) w dziubek zalotny, a drugą ręką kręciła we włosach loczki i
układała je za uchem jak obietnicę pieszczoty. W głowie powstawała strategia
neutralizacji wdzięku Gracjana. Musi go jakoś schować przed Arturem, obronić go
przed urokiem nowego. A może…? Martę najchętniej by napuściła na niego –
zerknęła bardzo ostrożnie – może się uda. Marta na ogół nie wykazywała
zainteresowania kimkolwiek. Tego zainteresowania, które związane jest z
seksualną atrakcyjnością być może była nawet pozbawiona. Wyjałowiona. Mały,
chudy i wypieszczony niczym ukochana laleczka facet wprowadził niepokój w środowisko
złośliwych, cynicznych i bezwzględnych samic walczących o strefy wpływów z
wszystkimi, łącznie z facetami i szefostwem płci dowolnej. Sojusze chwilowe i
święte wojny toczyły się pod płaszczykiem uprzejmości, a szykany miały nie dwa
dna, a chyba z pięć.
- Tak! Marta
byłaby dobra! – pomyślała – przecież każdy, kto zobaczy tę laleczkę z Martą
musi poczuć niesmak i zniechęcić się do jakichkolwiek kontaktów. Co z tego, że
piękny, jak się go ubierze w brzydką, niemalowaną babę. Babsztyla bez krzty
uroku.
Plan
wykrystalizował nim wróciły do biurek. Postanowiła otoczyć oboje intrygą i
jakoś ich ku sobie popychać. W głowie Marty obraz Gracjana jednak był już
wyryty, chociaż broniła się przed tą myślą. Nieumiejętnie, bo do dzisiaj nie
musiała ani razu bronić się przed podobnymi myślami. Ostatni raz „męskie”
towarzystwo zapamiętała z przedszkola, kiedy jakiś nieudacznik został bez pary
i opiekunka grupy połączyła ją z nim, żeby szli razem do parku. Wracała też z
nim i od tamtej pory nie doświadczyła niczego więcej. W pracy nie podawała
nikomu ręki, chociaż raz, po pijaku pomyślała złośliwie, że poda. Poda tym
wszystkim czarodziejom całującym piękne koleżanki po rękach. Poda im własną
dłoń, kowalską i ciężką. Bez manicure, bez kremów i odżywek. I będzie patrzyć,
jak się szamoczą i udają, jak kombinują, by się zapaść pod ziemię. Była gotowa
to zrobić. Nawet, kiedy wytrzeźwiała była gotowa. Powstrzymała ją myśl, że
następnego dnia musiałaby przyjść do gniazda os, w którym byłoby jeszcze gorzej.
Dla własnego dobra zrezygnowała. Postanowiła, że zrobi tak na odchodne. Pójdzie
się pożegnać i poda rękę. Może nawet nachyli się i da buziaka w policzek?
- Chyba w czoło –
pomyślała ironicznie – przecież jestem wyższa od większości facetów w biurze. I
bardziej rozrośnięta w ramionach.
Rzuciła
okiem na wygaszony monitor i usiłowała się w nim przejrzeć.
- Co się ze mną
do cholery dzieje? Od kiedy mi na wyglądzie zależy?
Zapomniała
o pracy, zimnej suce i jej (już wkrótce) Arturze. Zasłoniła się monitorem i
otworzyła dowolny segregator jako alibi. Siorbnęła wystygłej już, ohydnej kawy.
Jutro nadrobi zaległości, a dzisiaj odda się mrzonkom. Popuściła cugle wyobraźni - lekko, tyle tylko,
żeby zobaczyć, jak idą pod rękę z Gracjanem przez to stado żmij. I to ona
trzyma go pod rękę, to ona jest przewodnikiem stada i głową… bała się nawet
myśli, że z rozpędu chciała skończyć wizję słowem „rodziny”. Zerknęła w czarną
toń kubka i zdało się jej, że włosy ma w nieładzie. Poprawiła dłonią, bo jej
krótkie włosy nadawały się do czesania dłonią. Nie miała szczotek i grzebieni
przy sobie. Torebki nawet nie miała, co wydaje się niepojęte dla reszty kobiet
na świecie. A jej niepojęte się wydało, że uczesała się siedząc przy biurku.
Tylko patrzeć, jak w biurze odepnie guzik bluzki.
- Naprawdę tak
pomyślała? Ona? – chciała zbesztać samą siebie, gdy palce realizowały
podświadome myśli i błądziły niebezpiecznie wokół górnego guzika bluzki. O
szlag! To nie guzik - palce próbowały odpiąć pęczniejący sutek.
To mi przypomniało siostrę mojego kolegi. Było ich troje - on i dwie starsze dziewczyny. Obie śliczne jak laleczki, tylko że jedna bardzo kobieca, a druga usilnie się szpecąca. Obrzynała włosy na krótko, nosiła się i zachowywała jak chłopak. Potem zniknęła na kilka lat, a gdy się pojawiła z powrotem, wróciła z wąsami i w męskim garniturze. Okropność.
OdpowiedzUsuńA co jest okropnego w męskich garniturach, bo wąsy, to zgoda?
UsuńW męskim garniturze okropna jest wąsata kobieta.
Usuńmoże chciała się ukryć i wlazła między wrony?
UsuńWiduję podobną kobietę w supermarkecie, pracuje jako...ochroniarz.Gdyby nie plakietka z imieniem...
OdpowiedzUsuńWidocznie delikatny wygląd i kobiece cechy wywołały u niej odpowiednią reakcję dla tego pierwiastka w przewadze cech.
myślę, że na widok takiego "ślicznego facecika" sporo pań miewa fantazje potrafiące objawić się reakcją fizyczną. w końcu pozwolić myślom błądzić, to jeszcze nie grzech, a że wilgotnieją nie tylko oczy? to już inna historia.
UsuńNo nie wiem, chyba tylko bardzo wyposzczone lub z niezaspokojonym instynktem macierzyńskim...
Usuńsądzisz, że macierzyństwo w głowie się odzywa na widok subtelnego pana?
Usuń