Patrzę,
jak się wstydzisz nagości przed własną lampką nocną. Jak zasłaniasz się
prześcieradłem, żeby ukryć kształty, a lampka miękkim, żółtym światłem
przegryza się przez materiał i układa dłonie cienia tam, gdzie już błądzą twoje
myśli. Może wydaje się tobie, że one tak dobrze schowane w głowie, że tylko
westchnieniem z ust wyjść mogłyby, gdybyś warg zębami nie zagryzła? Książka
zeskoczyła z twoich kolan i więdnie na dywanie, a ty odpychasz ją nogą, jak
niechcianego adoratora. Ona wie, że w tej chwili nie liczy się zupełnie, że ty
bosą stopą wkraczasz w światy z innych opowieści. Wino w kieliszku spąsowiało i
kręci mu się w głowie, a jego cień tańczy już walca na podłodze i zaprasza
niedwuznacznie, kusi i szuka twojej bliskości. Wyciąga się na smukłej nodze i
kręci piruety rozsiewając bukiet wczesnojesiennej woni dojrzałych, słodkich
winogron.
Widzę,
jak ulegasz pokusie, jak zęby nie są w stanie dłużej utrzymać warg, żeby ich do
krwi nie pokaleczyć i wybuchasz śmiechem krótkim, chrapliwym i w nim decyzja zapadła.
Nim krew wróci na wargi pocałunkiem dzielisz się z winem, a wstając do tańca
pozwalasz materii opaść książce na oczy opaską grubą. Księżyc usiłuje wśliznąć
się przez lufcik, kiedy tańczysz. Żeby choć popatrzeć, jeśli towarzysza do
tańca ci nie potrzeba. Pobladł zupełnie z tego wysiłku i srebrem głowę mu czas
obsypał, ale przecież nie zabrał mu smaku. Nie stracił poczucia estetyki i
zachwycać się tobą chce, niechby tylko platonicznie. Sól łez zaschła mu na
policzkach, bo przytyło mu się ostatnio i nie mieści się biedaczysko przez
ledwie uchylone okienko. Na jego szczęście ty tryskasz radością niezmierzoną i
zasłony rozdzierasz na pół, żeby noc przyszła cała w aksamitach i zjadła smutki
i skrępowanie.
Noc bezimienna
spowija cię w atlasy, w tiule i jedwabie, a dywan liże stopy zliczając takty.
Kot sąsiada, który z wysokości własnego parapetu tak bardzo interesuje się
otoczeniem, że chyba dawno już zdążył policzyć rybki w twoim akwarium oblizuje
się łakomie i zastanawia, czy nie obudzić swojego pana, żeby i on się oblizywał,
gdy ty tańcząc napełniasz szczęściem ściany po same brzegi. Sobą i nagością, do
której wciąż nie przywykłaś, którą dopiero winny aromat rozebrał z konwenansów
i przyzwyczajeń. Tańczysz wciąż, a twoje dłonie zwiedzają ciało, jakby to męski
dotyk pionierską ścieżką wyruszył eksplorować nieznane. Koniuszkami palców
nadepnęłaś sutki, żeby eksplodowały pożądaniem, żeby wzrok zabrały wraz z
rozsądkiem. Zatracenie w tańcu i rozkoszy rosło, a czas usiłował ani drgnąć,
żeby nie przeszkadzać, żeby trwało misterium, spektakl dla jednego aktora w
pustym teatrze.
Jedna
dłoń zaczęła ci szeptać za uchem tak odważne pragnienia, że aż się
zarumieniłaś, choć zdawało się, że już nie potrafisz, druga szukała czegoś na
szyi, na wierzchu ramienia czesała przeźroczyste włoski, których istnienia nie
byłaś świadoma do tej chwili właśnie, kiedy nastroszyły się i wstały czekając
na pieszczotę. Ubrana w gęsią skórkę zatrzymałaś się zdyszana i w ramiona
oswojonego przez lata fotela padłaś śmiejąc się beztrosko. Na stole wino aż
podskoczyło i drżało gasnącymi zmarszczkami. Wyciągnęłaś rękę i pozwoliłaś mu
krążyć w rozognionych żyłach. Jedna kropla niepokorna, niepowstrzymana i głodna
ciebie uciekła wprost na pierś, żeby się z niej stoczyć w dół i przeć tam,
gdzie gasną wszelkie słowa i znaczenia. Gdzie kończy się wychowanie, maniery i
cywilizacja. Gdzie dojrzewa krzyk, którego pomylić z niczym się nie da.
Puściłaś
w pościg rękę, żeby schwytała uciekiniera, ale ona przestała być posłuszną i wręcz
pomagała kropli dotrzeć do celu. Poczułaś jak rumieniec przekracza granice
twarzy, jak spływa szyją na tężejące piersi, a brzuch broni się ostatkiem sił w
oddechu płytkim i poszarpanym. Czy to księżyc westchnął i przeciągiem objął uda
wilgotniejące do krzyku? Zapewne, bo przecież kot wciąż trwał niemo zahipnotyzowany
metalizującym odblaskiem żywych łusek na tle ciemnej tafli ścian akwarium.
Pierwszy krzyk dopadł cię ledwie w wir pępka zdążyłaś pościgiem dotrzeć. Tłukł
się obijając o ściany, a jeśli kogoś zbudził, to nie dziecko, które płaczem
zaprotestowałoby niechybnie. Może samotną dorosłość obudził i wiódł na
pokuszenie, tak jak ciebie wiodła ta kropla z determinacją płynąca ku
zagładzie.
Wreszcie
dopadłaś ją i poczułaś pod palcem, jak insekta, którego zgnieść chciałaś, żeby
przestał irytować i drażnić. Nacisnęłaś lekko, a kropla rozpierzchła się na
drobne, pod opuszkiem zostawiając rosnące pożądanie. Drugi krzyk. Już
głośniejszy, dojrzalszy i przyznający się do niemocy. Doszłaś do chwili, w
której nie można było się już cofnąć, bo całe ciało przestało być posłuszne
głowie i koncentrowało się wokół tej dłoni wysłanej w pościg, żeby wreszcie
zatryumfowała. Palce szukały wina, lecz pośród rosnącej nieustannie wilgoci
czuły się zagubione. Gorączkowo przemierzały delikatność i ciało żywe, ale
uciekinier skrył się głębiej, niż palce miały odwagę wkroczyć. Zachęcałaś
biodrami, uda przestały się lubić i odsuwały się od siebie wciąż bardziej,
wszystkie mięśnie starały się rozsypać w proch, drżące usta szeptały
nieistniejące słowa, a oczy zwiedzały niepojęte przestrzenie bezczasu.
Trzeci
krzyk był dzikim wyciem wilka, tęsknotą niezmierzoną i spełnieniem. Aż się
księżyc schował za węgłem, a kot ogonem przykrył pyszczek. Pająk-samotnik z
wrażenia puścił się liny i spadał gdzieś w piekło za telewizor. Palce nóg
wygięte do granic możliwości niby szpony usiłujące schwytać za kark ofiarę
dopadły prześcieradło, które nawet bronić się nie śmiało, więc teraz dyszało po
cichu w uścisku konwulsyjnym. Fotel łapczywie spijał sok, którym raczyłaś go
nieustannie, a płuca nie nadążały z konsumpcją tlenu podawanego w rytmie zbyt
szybkim do obróbki.
Kiedy
zapadła cisza, pierwszy ocknął się czas. Ruszył niechętnie, jakby chciał zostać
jeszcze chwilę, ale pretekstu nie znalazł. Mięśniom puściły zatrzaski i
odblokowały się wreszcie mięknąc do bezwładu. Patrzyłem, więc wiem, że oczom
zabrakło sił, aby powieki unieść, a głowa ciężka od marzeń wtuliła się w kącik
oparcia i próbowała zostać tam, skąd dopiero wróciła. Intymność ubrana w twoją
dłoń lepka i pachnąca spełnieniem została tam, gdzie ją zastała ekstaza. Może
wstyd wrócił i ubrałaś się w jedyny strój, który znalazł się w zasięgu sił? Nie
wiem, bo patrzyłem, jak piersi przestają drapać noc sztywnością i moszczą się
na spoczynek zliczając serdeczne takty wciąż zbyt szybkie.
Noc
lizała cię po policzkach, księżyc zarumienił się, jakby od ciebie się nauczył i
poszedł szukać miejsca, gdzie będzie mógł wykorzystać świeżo nabytą
umiejętność. Twoje piersi uspokoiły wreszcie serduszko i płuca zaczęły pracować
tak, jak pracują nocą, gdy im na to pozwolisz. Szeptałaś obietnice i prośby,
może imię szeptałaś, ale nie chciałem podsłuchiwać śpiącej intymności. Zapomniane,
pomięte prześcieradło podniosłem z podłogi i przykryłem cię na fotelu. Zupełnie
tak samo przykrywa się meble, żeby nie zakurzyły się podczas zbyt długiego
okresu nieużyteczności. Nie podsłuchiwałem, lecz wiem, że nie do mnie szeptałaś
spełnienia. A kiedy kolana poczuły wzajemną tęsknotę i spotkały się wreszcie na
ploteczki śródnocne poszedłem w noc. Na dywanie śpi odepchnięta książka.
Intymność i delikatność dopieszczone w każdym szczególe:-)
OdpowiedzUsuńw ramach różnorodności - skosztowałem i tego owocu.
UsuńPodoba mi się, że potrafisz opisać coś tak intymnego w....elegancki sposób. Nie znalazłam na poczekaniu lepszego określenia.
OdpowiedzUsuńautoerotyczne doświadczenia są piękne - tylko trudne do wysłowienia.
UsuńKot na akwarium? Mhm, zupełnie jak u mnie.
OdpowiedzUsuńtaki element dekoracyjny w opowiadaniu. że niby z drugiej strony ulicy burczenie głodnego kota słychać, a rybki kokietują na nocnej zmianie brokatem łusek.
UsuńTo chyba jakieś elektryczne rybki są, bo jednak w nocy łuski nie błyszczą.
Usuńksiężyc zza okna się pocił, więc mogą błyszczeć
UsuńNie ma takiego numeru!
Usuńkot, księżyc, czy rybki? kto nie ma numeru?
UsuńOdblask księżyca na łuskach.
Usuńa to czemu? księżyc odbija, więc i odbitym zostać może.
UsuńNie na łuskach ryb w akwarium. Od 30 lat hoduję łuski, ale księżyc nie daje im rady. Słońce tak - złote welonki potrafią oślepić błyskiem.
Usuńnie poradzę. znaczy, że elektryczne były. węgorze.
UsuńMoże było przebicie w grzałce.
Usuńa może szyba odbiła - wiesz jak to jest - facet babeczkę zobaczy, to na detale wokół ma kłopot zerknąć wiarygodnie.
UsuńPiękne...
OdpowiedzUsuńnoce potrafią być piękne. nawet samotne.
Usuń