piątek, 14 września 2018

Podrzeć ciszę.


Patrzę, jak się wstydzisz nagości przed własną lampką nocną. Jak zasłaniasz się prześcieradłem, żeby ukryć kształty, a lampka miękkim, żółtym światłem przegryza się przez materiał i układa dłonie cienia tam, gdzie już błądzą twoje myśli. Może wydaje się tobie, że one tak dobrze schowane w głowie, że tylko westchnieniem z ust wyjść mogłyby, gdybyś warg zębami nie zagryzła? Książka zeskoczyła z twoich kolan i więdnie na dywanie, a ty odpychasz ją nogą, jak niechcianego adoratora. Ona wie, że w tej chwili nie liczy się zupełnie, że ty bosą stopą wkraczasz w światy z innych opowieści. Wino w kieliszku spąsowiało i kręci mu się w głowie, a jego cień tańczy już walca na podłodze i zaprasza niedwuznacznie, kusi i szuka twojej bliskości. Wyciąga się na smukłej nodze i kręci piruety rozsiewając bukiet wczesnojesiennej woni dojrzałych, słodkich winogron.

Widzę, jak ulegasz pokusie, jak zęby nie są w stanie dłużej utrzymać warg, żeby ich do krwi nie pokaleczyć i wybuchasz śmiechem krótkim, chrapliwym i w nim decyzja zapadła. Nim krew wróci na wargi pocałunkiem dzielisz się z winem, a wstając do tańca pozwalasz materii opaść książce na oczy opaską grubą. Księżyc usiłuje wśliznąć się przez lufcik, kiedy tańczysz. Żeby choć popatrzeć, jeśli towarzysza do tańca ci nie potrzeba. Pobladł zupełnie z tego wysiłku i srebrem głowę mu czas obsypał, ale przecież nie zabrał mu smaku. Nie stracił poczucia estetyki i zachwycać się tobą chce, niechby tylko platonicznie. Sól łez zaschła mu na policzkach, bo przytyło mu się ostatnio i nie mieści się biedaczysko przez ledwie uchylone okienko. Na jego szczęście ty tryskasz radością niezmierzoną i zasłony rozdzierasz na pół, żeby noc przyszła cała w aksamitach i zjadła smutki i skrępowanie.

Noc bezimienna spowija cię w atlasy, w tiule i jedwabie, a dywan liże stopy zliczając takty. Kot sąsiada, który z wysokości własnego parapetu tak bardzo interesuje się otoczeniem, że chyba dawno już zdążył policzyć rybki w twoim akwarium oblizuje się łakomie i zastanawia, czy nie obudzić swojego pana, żeby i on się oblizywał, gdy ty tańcząc napełniasz szczęściem ściany po same brzegi. Sobą i nagością, do której wciąż nie przywykłaś, którą dopiero winny aromat rozebrał z konwenansów i przyzwyczajeń. Tańczysz wciąż, a twoje dłonie zwiedzają ciało, jakby to męski dotyk pionierską ścieżką wyruszył eksplorować nieznane. Koniuszkami palców nadepnęłaś sutki, żeby eksplodowały pożądaniem, żeby wzrok zabrały wraz z rozsądkiem. Zatracenie w tańcu i rozkoszy rosło, a czas usiłował ani drgnąć, żeby nie przeszkadzać, żeby trwało misterium, spektakl dla jednego aktora w pustym teatrze.

Jedna dłoń zaczęła ci szeptać za uchem tak odważne pragnienia, że aż się zarumieniłaś, choć zdawało się, że już nie potrafisz, druga szukała czegoś na szyi, na wierzchu ramienia czesała przeźroczyste włoski, których istnienia nie byłaś świadoma do tej chwili właśnie, kiedy nastroszyły się i wstały czekając na pieszczotę. Ubrana w gęsią skórkę zatrzymałaś się zdyszana i w ramiona oswojonego przez lata fotela padłaś śmiejąc się beztrosko. Na stole wino aż podskoczyło i drżało gasnącymi zmarszczkami. Wyciągnęłaś rękę i pozwoliłaś mu krążyć w rozognionych żyłach. Jedna kropla niepokorna, niepowstrzymana i głodna ciebie uciekła wprost na pierś, żeby się z niej stoczyć w dół i przeć tam, gdzie gasną wszelkie słowa i znaczenia. Gdzie kończy się wychowanie, maniery i cywilizacja. Gdzie dojrzewa krzyk, którego pomylić z niczym się nie da.

Puściłaś w pościg rękę, żeby schwytała uciekiniera, ale ona przestała być posłuszną i wręcz pomagała kropli dotrzeć do celu. Poczułaś jak rumieniec przekracza granice twarzy, jak spływa szyją na tężejące piersi, a brzuch broni się ostatkiem sił w oddechu płytkim i poszarpanym. Czy to księżyc westchnął i przeciągiem objął uda wilgotniejące do krzyku? Zapewne, bo przecież kot wciąż trwał niemo zahipnotyzowany metalizującym odblaskiem żywych łusek na tle ciemnej tafli ścian akwarium. Pierwszy krzyk dopadł cię ledwie w wir pępka zdążyłaś pościgiem dotrzeć. Tłukł się obijając o ściany, a jeśli kogoś zbudził, to nie dziecko, które płaczem zaprotestowałoby niechybnie. Może samotną dorosłość obudził i wiódł na pokuszenie, tak jak ciebie wiodła ta kropla z determinacją płynąca ku zagładzie.

Wreszcie dopadłaś ją i poczułaś pod palcem, jak insekta, którego zgnieść chciałaś, żeby przestał irytować i drażnić. Nacisnęłaś lekko, a kropla rozpierzchła się na drobne, pod opuszkiem zostawiając rosnące pożądanie. Drugi krzyk. Już głośniejszy, dojrzalszy i przyznający się do niemocy. Doszłaś do chwili, w której nie można było się już cofnąć, bo całe ciało przestało być posłuszne głowie i koncentrowało się wokół tej dłoni wysłanej w pościg, żeby wreszcie zatryumfowała. Palce szukały wina, lecz pośród rosnącej nieustannie wilgoci czuły się zagubione. Gorączkowo przemierzały delikatność i ciało żywe, ale uciekinier skrył się głębiej, niż palce miały odwagę wkroczyć. Zachęcałaś biodrami, uda przestały się lubić i odsuwały się od siebie wciąż bardziej, wszystkie mięśnie starały się rozsypać w proch, drżące usta szeptały nieistniejące słowa, a oczy zwiedzały niepojęte przestrzenie bezczasu.

Trzeci krzyk był dzikim wyciem wilka, tęsknotą niezmierzoną i spełnieniem. Aż się księżyc schował za węgłem, a kot ogonem przykrył pyszczek. Pająk-samotnik z wrażenia puścił się liny i spadał gdzieś w piekło za telewizor. Palce nóg wygięte do granic możliwości niby szpony usiłujące schwytać za kark ofiarę dopadły prześcieradło, które nawet bronić się nie śmiało, więc teraz dyszało po cichu w uścisku konwulsyjnym. Fotel łapczywie spijał sok, którym raczyłaś go nieustannie, a płuca nie nadążały z konsumpcją tlenu podawanego w rytmie zbyt szybkim do obróbki.

Kiedy zapadła cisza, pierwszy ocknął się czas. Ruszył niechętnie, jakby chciał zostać jeszcze chwilę, ale pretekstu nie znalazł. Mięśniom puściły zatrzaski i odblokowały się wreszcie mięknąc do bezwładu. Patrzyłem, więc wiem, że oczom zabrakło sił, aby powieki unieść, a głowa ciężka od marzeń wtuliła się w kącik oparcia i próbowała zostać tam, skąd dopiero wróciła. Intymność ubrana w twoją dłoń lepka i pachnąca spełnieniem została tam, gdzie ją zastała ekstaza. Może wstyd wrócił i ubrałaś się w jedyny strój, który znalazł się w zasięgu sił? Nie wiem, bo patrzyłem, jak piersi przestają drapać noc sztywnością i moszczą się na spoczynek zliczając serdeczne takty wciąż zbyt szybkie.

Noc lizała cię po policzkach, księżyc zarumienił się, jakby od ciebie się nauczył i poszedł szukać miejsca, gdzie będzie mógł wykorzystać świeżo nabytą umiejętność. Twoje piersi uspokoiły wreszcie serduszko i płuca zaczęły pracować tak, jak pracują nocą, gdy im na to pozwolisz. Szeptałaś obietnice i prośby, może imię szeptałaś, ale nie chciałem podsłuchiwać śpiącej intymności. Zapomniane, pomięte prześcieradło podniosłem z podłogi i przykryłem cię na fotelu. Zupełnie tak samo przykrywa się meble, żeby nie zakurzyły się podczas zbyt długiego okresu nieużyteczności. Nie podsłuchiwałem, lecz wiem, że nie do mnie szeptałaś spełnienia. A kiedy kolana poczuły wzajemną tęsknotę i spotkały się wreszcie na ploteczki śródnocne poszedłem w noc. Na dywanie śpi odepchnięta książka.

18 komentarzy:

  1. Intymność i delikatność dopieszczone w każdym szczególe:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w ramach różnorodności - skosztowałem i tego owocu.

      Usuń
  2. Podoba mi się, że potrafisz opisać coś tak intymnego w....elegancki sposób. Nie znalazłam na poczekaniu lepszego określenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. autoerotyczne doświadczenia są piękne - tylko trudne do wysłowienia.

      Usuń
  3. Kot na akwarium? Mhm, zupełnie jak u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taki element dekoracyjny w opowiadaniu. że niby z drugiej strony ulicy burczenie głodnego kota słychać, a rybki kokietują na nocnej zmianie brokatem łusek.

      Usuń
    2. To chyba jakieś elektryczne rybki są, bo jednak w nocy łuski nie błyszczą.

      Usuń
    3. księżyc zza okna się pocił, więc mogą błyszczeć

      Usuń
    4. kot, księżyc, czy rybki? kto nie ma numeru?

      Usuń
    5. Odblask księżyca na łuskach.

      Usuń
    6. a to czemu? księżyc odbija, więc i odbitym zostać może.

      Usuń
    7. Nie na łuskach ryb w akwarium. Od 30 lat hoduję łuski, ale księżyc nie daje im rady. Słońce tak - złote welonki potrafią oślepić błyskiem.

      Usuń
    8. nie poradzę. znaczy, że elektryczne były. węgorze.

      Usuń
    9. Może było przebicie w grzałce.

      Usuń
    10. a może szyba odbiła - wiesz jak to jest - facet babeczkę zobaczy, to na detale wokół ma kłopot zerknąć wiarygodnie.

      Usuń