środa, 12 września 2018

Partyjka.


Usiadłem do bierek. Z ośmiornicą. Wiedziałem, że będzie oszukiwać małpa ruda, ale kiedy popatrzyłem na nią, to uznałem, że mam szansę. Mam, bo ona już spocona i jeśli mądrze rzecz rozegram, to mam szansę. Byle ją z równowagi wyprowadzić. Oczywiście – to o tyle trudne, że krzesło na czterech nogach trudno z równowagi wytrącić i sił wymaga sporych, a tu podstawa wsparta na ośmiu filarach przytwierdzanych ssawkami do wszystkiego, co w miarę materialne i sztywne. Ja mógłbym próbować schwytać taflę szyby i w najlepszym wypadku pokaleczyłbym się, a ta zawodniczka przytwierdziła się sześćdziesięcioma czterema buziaczkami przyssawek i trzeba byłoby wrzątku lub spirytusu, żeby je oderwać wbrew jej woli. Bo nawet dobrze naostrzone ostrze okaleczyłoby zwierzę, ale martwa noga pozostałaby wrośnięta w szkło.

Bierki rozsypały się po blacie, a ta czarna mamba popatrzyła na mnie spod opuchlizny nad oczami i przystąpiła do egzekucji. Zakotwiczona dwiema nogami podłodze, i jedną w szklanym blacie pozostałymi momentalnie wyzbierała to, co potoczyło się odrobinkę dalej od centrum. Nie wiem kiedy stos bierek skurczył się do wiązki chrustu leżącej stosem na środku. Znowu łypnęła na mnie okiem i chyba chciała nacieszyć się tryumfem, bo biła z niej duma tak wielka, że aż napęczniała. Za to na wierzchu stosu zostały bosaki harpuny i widły – te same, którymi Posejdon filetował nieposłusznych śmiertelników. Różniły się nieznacznie od wideł do obornika, czy siana, a sam ich widok przyprawił ośmiornice o gęsią skórkę, aż stół zadrżał i bierki z szelestem zsypały się na boki.

Zaśmiałem się tryumfalnie niczym hiena widząca zdychający właśnie obiad. Moja kolej! Od śmiechu przeciwnik zadrżał ponownie i stos rozwiązał się całkiem. Wyzbierałem włócznie i łopaty, harpuny i bosaki. Złośliwie zostawiłem na koniec widelce. Podnosiłem oczy na zwierzę, które jak zahipnotyzowane patrzyło na stół, skąd znikały kolejne patyki. Dość tego! Zdjąłem komplet wideł, żeby odebrać jej złudzenia i ułożyłem pokotem przed sobą, jak trofeum myśliwskie. I patrzyłem jak drapie się po łbie tymi swoimi pajęczymi odnóżami. Może liczyła bierki? Punkty? Przed nią leżało kilkanaście gładkich, a wszystkie, które ważą punktowo tkwiły przede mną. Zwierzak ponoć inteligentny, więc kto wie, co w tej miękiszowatej łepetynie się narodziło.

Popatrzyłem na bydlątko, które całkiem zapomniało o grze, tylko odsuwało się od kształtów niosących wspomnienia powodujące duszności i paniczny lęk. Najwyraźniej chciało uciekać już jak najdalej i skryć się w gęstej chmurze sepii, a poza zasłoną dymną uciekać na wszystkich dostępnych odnóżach, niechby i na dno Rowu Mariańskiego. Byle dalej. Aż się jadem posikała i ubrudziła szklany blat, ale machnąłem ręką – niech zwiewa, skoro aż tak na nią działa plastikowa zabawka. Skoczyła w piach i wężowym ruchem wytoczyła się z plaży w kipiel przypływu. Nawet się nie pożegnała. Schwytała dno pod siebie i galopowała jak tabun dzikich mustangów w panice. Tylko ciszej odrobinę. Nie sądziłem, że aż tak się wystraszy atrybutów bóstwa z zamierzchłych czasów, ale kiedy na nią patrzyłem, to wciąż jeszcze była spocona i bardziej niż o wynik drżała z emocji. A może… Może to nie tylko mitologia? Może w głębinach wiedzą coś, czego na szczytach fal nikt głośno nie powie?

Rzuciłem okiem na pomarszczoną powierzchnię, która zdawała się końca nie mieć. Gdzieś na krawędzi widzenia niebo tonęło w wodzie, a może to woda wstępowała pomiędzy chmury? Trudno wyczuć, jednak widnokrąg uśmiechał się do mnie pobłażliwie i tajemniczo. O wiele bardziej tajemniczo, niż Mona Lisa w szczytowej formie.

15 komentarzy:

  1. Nie da się filetować trójzębem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kto Posejdonowi zabroni? mały człowieczek rady nie da, ale taki gigant, to spokojnie.

      Usuń
    2. Raczej chodzi mi o samo narzędzie, a nie jego wielkość. Do filetowania potrzebne jest płaskie ostrze, a nie widelec.

      Usuń
    3. A zresztą... Może nie? Nie jestem dobra w te klocki. Prawdę powiedziawszy, w życiu niczego nie filetowałam.

      Usuń
    4. no właśnie. a Posejdon na pewno tak. Narzędzie ma byle jakie, za to naprodukował wielkoludów typu kaszaloty orki, mieczniki, to i takim widelcem może - nie musi oszczędzać i do białej kości czyścić.

      Usuń
    5. Głupi ciul!!!
      Posejdon, znaczy.

      Usuń
    6. z boku trudno oceniać - nie znam gościa, bo od słonej wody trzymam się raczej z daleka.

      Usuń
  2. Wygląda na to, że To jednak Ty ją zahipnotyzowałeś, a nie ona Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba szukać wsparcia gdzie tylko się da. podobno gra się tak, jak przeciwnik pozwala.
      grać i nie chcieć wygrać? to zaprzeczenie idei gry.

      Usuń
  3. Ośmiornica małpa ruda? Dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co tam - i wśród ośmiornic się rude trafiają, a nawet małpy.

      Usuń
  4. W głębinach można mówić głośno i wyraźnie to, czego na powierzchni nie wypada lub nie można.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w głębinach, to trzeba umieć mówić, żeby się słonej wody nie opić.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. a bo to wiesz? na plaży człowiek z nudów robi różne dziwne rzeczy. ośmiornica też.
      z relacji wynika, że siadła pierwsza do stołu.

      Usuń