Plemnik wie. Skąd,
dokąd i po co. Wie też, że jeśli przegra, to nie warto nim sobie głowy
zaprzątać. Tylko zwycięzca ma prawo do kaprysów i do ekscytacji życiem. Do
ciągu dalszego i śmiania się w twarz pobratymcom. On wie, żyjąc w swoim
perfidnym świecie, który powołuje go do biegu i piętnuje koniecznością o tak
mizernych szansach powodzenia, że powinien się załamać zupełnie. Upić,
rozmazać, skoczyć z okna w czeluści nieskończonego kosmosu. Dwustanowy,
bezwzględny i całkiem nieprzyjazny świat ma do zaoferowania drobną iskrę raju w
oceanie piekieł. Jak wielka musi być nadzieja, która każe wypatrywać sukcesu?
Jak silne wiązania, żeby nie rozpadł się z niepokoju? Gdy młodość musi zastąpić
doświadczenie, talent, siłę, przetrwa najsilniejszy w gnieździe. Pomazaniec
szczęścia. Wybraniec losu. On wie, zanim wystartuje, że każda chwila wahania,
detaliczny błąd, zwyczajny pech, czy niedbalstwo skończy się tragicznie. Wie…
A ja nie wiem, choć
przecież na starcie jestem sumą szczęśliwych zbiegów okoliczności. Sumą cudów,
które tak mizerną szansą określone zdarzyły się pomimo wszystko. Dwie
cudowności splecione we wspólny węzeł w jedynej świątyni. Misterium
zachwycające i niezrozumiałe, układanka karmiona ciałem, żeby mogła się
rozbudować i być. Żyć. Jak drwina z niemożliwego, bo przecież cuda nie zdarzają
się co dzień. Zupełnie, jakbym zużył cały limit szczęścia nim pierwszą,
nieporadną samodzielnością się wykażę. Nie wiem. Zerkam na życie bezrozumnie,
rozpaczliwie. Płaczę, bo świat każe mi wystartować do kolejnego wyścigu, żebym
na mecie… No właśnie… Nie wiem, czy jest meta, gdzie jej szukać i w jaki
sposób. Jak sprawić, żebym w tym wyścigu nie pobłądził? Dlaczego nie wiem? Przecież
wynurzam się niczym ten plemnik i drogi szukać powinienem. Szczęścia.
Przyszłości, jedności, czegoś, co sprawi, że idea splecie się w wyższą
rzeczywistość i powije jakąś przyszłość. Bogatszą, mądrzejszą, bezpieczną.
Moją.
Nie wiem nic i nic nie
rozumiem. A gonię naprzód. Donikąd. Sam gonię, chociaż wszędzie wokół podobni
do mnie. Oszołomieni, nieumiejętni. Potykamy się wszyscy. Klniemy wpadając na
przeszkody. Pomagamy sobie nawzajem, choć przez to możemy się spóźnić do TAM. A
jeśli znów wygrać może tylko jeden? Dobić do wysp szczęśliwych i tryumf ogłosić
w świątyni spełnienia? Krzykiem drążącym pustkę, w której zdychać będą
konkurenci? Objąć ramionami i wziąć w posiadanie wzajemność niezbędną do
spełnienia? Stać się zalążkiem kolejnego cudu?
Milczę. Na ogół
milczę, bo mówić nie ma o czym, a tym bardziej nie ma z kim. Nikt nie wie. Co
bardziej cyniczni zamiast biec chcą po drodze choć namiastkę raju skonstruować
i otaczają się upadłym tłumem łudząc go i faszerując fałszywą obietnicą. Zwolnić?
Włożyć ręce w kieszenie i pogwizdywać w pozornej beztrosce? Skoro i tak nie
wiem, dokąd zmierzam, więc czemu miałbym dotrzeć tam zasapany? Słaby? A jeśli
sił mi będzie potrzeba u kresu drogi, to skąd je wezmę? Głupio byłoby zdechnąć
u źródła… Głupio w ogóle zdychać… Rozglądam się niepewnie. Przede mną wielu i
już ich nie dogonię, więc i sensowność pośpiechu karłowacieje. Rozglądam się na
boki, bo może tam znajdę boczną furtkę przemyślnie ukrytą, ominiętą przez
prowadzących maratończyków. Degenerat toczący swoją kulkę błota i ekskrementów
donikąd. Zawodowiec w drodze na manowce. Jedyne co mam, to nadzieja. Wiara, że
sens istnieje, choć go nie dostrzegam.
Trzeba iść. Ręce z
kurzu otrzepuję, wzrok wbijam niezbyt inteligentnie w widnokrąg i idę do
nieznanego celu. Wyobraźnia usiłuje ów cel upiększyć, a zmęczenie spotworzyć.
Dzień i noc, dobre ze złym. Splecione we mnie kipielą niepewności. Szumem
wrzasku ignorantów zanieczyszczone. Leniwie wybieram wydeptane ścieżki, choć
logika cierpi – tam, nawet jeśli cel istnieje, to już ma swojego szczęśliwca.
Lepiej skręcić w bezdroża. W mniej uczęszczane okolice. Przecież ci z przodu są
równie bezradni. Nic mądrzejsi. Idę. Gdzie oczy poniosą.
Wędrowanie gdzie oczy poniosą, jest czasami jedyną odskocznią od wyścigu szczurów, plemników czy czego tam jeszcze...
OdpowiedzUsuńwędrujących jest masa, szkoda, że nie ma czytelniejszych drogowskazów.
UsuńDrogowskaz trzeba znaleść w sobie. Czasem wydaje mi się, że filozofia jest trująca, uświadamia bezsens i bezradność, ale z drugiej strony upiększa nasze myśli i poszerza granice pojęcia, zadaje pytania wciąż i wciąż. Pozostaje szukać odpowiedzi i to potrafi trzymać przy życiu.
Usuńmoże lepiej nie pytać? brak odpowiedzi mocno zniechęca. łatwo się rozczarować, kiedy namiastki okażą się ułudą.
UsuńJak kogo, na mnie brak odpowiedzi działa mobilizująco.
Usuńcałe szczęście - świat jednakowych ludzi byłby dramatycznie monotonny.
UsuńTrzeba pytać. Gdyby ludzie nie pytali świat stałby w miejscu.
OdpowiedzUsuńa co przyszło ludziom z tego, że przestał stać? to jest lepsze? dobre? a może wyłącznie inne?
UsuńŚwiat się rozwinął dzięki ludziom, którzy mieli odwagę pytać. I nadal tak jest. Pewnie, że są plusy i minusy, ale mimo wszystko ja wolę iść do przodu niż stać w miejscu. Nie wiem gdzie w końcu dotrę, ale to czyni podróż jeszcze ciekawszą. Ty możesz lubić co innego. Ludzie, całe szczęście są różni, bo inaczej umarlibyśmy z nudów. ;)
OdpowiedzUsuńco lubię, co robię, a co jest dobre - to przecież zupełnie różne historie być mogą.
UsuńSchemat życia dla wszystkich ludzi jest ten sam, ale jakżeby mogło być inaczej, wszak wszyscy należymy do jednego gatunku.
OdpowiedzUsuńw tych samych zawodach startujemy, ciekawe kto wygra, a kogo zdyskwalifikują.
UsuńNaprawdę uważacie że żyjemy wg schematu? Kto ten schemat wobec tego narzuca? I po co w takim razie w ogóle się wysilać? Osiądźmy na laurach i czekajmy, co jutro przyniesie. Przyznam szczerze, że w dupie mam taki schemat. ;)
OdpowiedzUsuńobiecuję tam go nie szukać.
Usuńa oburzać się jest łatwiej niż wymyślić rozwiązania. ludzie różnią się od siebie tylko z bliska. z daleka są tacy sami - rodzą się i umierają. po drodze kochają, nienawidzą, śpią, jedzą, mnożą się pracują w pocie czoła licząc na odpoczynek, kiedy sił zabraknie. nie bardzo wiadomo po co i jaka idea przyświeca tym czynnościom, choć z niektórych trudno zrezygnować.
Nie oburzam się, chcę podyskutować. Pewne rzeczy są nie do przeskoczenia: jak jedzenie czy spanie , no i śmierć każdemu zajrzy w oczy, ale po drodze dokonujemy wyborów. Jeden pracuje tam inny siam, a jeszce inny spędza życie na ulicy bądź pod sklepem czekając aż ktoś mu da na piwo. Jeden się żeni i ma dzieci inny żyje długo i szczęśliwie sam. Jeżdzi na wakacje lub nie rusza się poza obejście, jest ciekawy świata i innych ludzi bądź myśli całe życie o sobie, ile ludzi tyle różnych ścieżek. Są wśród nas męczennicy, psychopaci, oszuści, okrutnicy, tyrani, przestępcy, domatorzy, żądni przygód itd itp Nie chcę myśleć, że żyję wg czyjegoś schematu, że ja się staram a KTOŚ sobie robi jaja. Ja chcę poznać tego KOGOŚ i dać mu w ryj, chociaż tyle mogę zrobić. Znasz gościa Oko? To daj namiary. ;)
OdpowiedzUsuńprzecież wiesz, że nie znam. nie pytałbym, gdybym znał odpowiedź. a to co piszesz na temat różnic, to już są drugorzędne, małe przywary, widoczne dopiero z bliska.
Usuń