Gadać jest łatwo, powiedzieć trudniej.
Może to tylko kwestia ilości słów? Albo ich przyswajania? A gdyby tak
ograniczyć ich liczbę? Zabaw świat pamięta wiele - opis siebie w trzech, lub sześciu słowach, co okazywało się możliwym do popełnienia życiorysem (wiem, bo próbowałem). Nie chciałbym być aż tak lakoniczny, bo mogłoby to być zbyt monotonne. Dogadałem się z dziesiątką, żeby nie popadać w skrajność rozpasania. W mojej ignorancji potrafię sprowadzić pismo do dwóch wymiarów. W pionie i poziomie – elementarna matematyka zamyka się w setce,
a okrągłe liczby łatwiej wysłowić, niż te, wymagające abakusa na wszystkich grzędach
istnienia. Żart do życia powołany, myśl, żeby postawić na straży Tezaurusa i
spróbować przekazać to samo nic, ale w ograniczonej przestrzeni. Stu słów –
dokładnie stu, bez machania ręką, że było blisko, że tuż obok, a strażnik niech bezdusznie
skontroluje, czy się udało.
Dlaczego sto? Nie jestem Wyspiarzem i ich
umiłowanie do tuzinów, lewostronnego ruchu i myśli, o wydumanej wielkości potomków narodu z tego
zaścianka świata są mi obce i wywołują uśmiech politowania (kim trzeba być,
żeby uzurpować sobie dyktaturę języka światowego, mieszkając na peryferiach i
stanowiąc etniczną mniejszość praktycznie wszędzie gdzie się pojawią?). Nie
jestem maszyną, żeby wspierać bloki decyzyjne kodem dwójkowym i osiągnąć kompromis na poziomie dwójki podniesionej do dziesiątej potęgi. Powiedzmy, że
interesuje mnie odwrotność owej zależności – krakowskim targiem niech stanie się dziesięć do
drugiej. Może kiedyś dorosnę do układu trójwymiarowego, albo i bogatszych wymiarów?
Spróbuję. Na pierwszy ogień próbka w dwuwymiarowej przestrzeni. Podobno, zanim
zacznie się biegać, trzeba nauczyć się
chodzić. Do boju!
Słowa… Mnóstwo
ich, a każde zbezczeszczone. Nadmiarowe i jawnie nieuczciwe. Słowniki wstydów i
niepamięci pielęgnowanej uporczywie, aż do bezsenności. Podłe w zamierzeniu. W
idei egoizmem nakrapianej tak gęsto, że już nie widać tego, co pod piegami. Celowo
zniekształcone, uzasadnione strachem i niepewnością. Nie potrafią funkcjonować
w pierwotnych znaczeniach, tylko przebierają się, jak na karnawał w Rio, gdzie wręcz
nie wypada być sobą. Słowa z odebraną godnością, z defektem znaczeniowym.
Pisane, drukowane, szemrane w mrocznych zakamarkach iluzji. Słowa-dziwki,
słowa-wytrychy, słowa-karty kredytowe. Słowa obrazkowe, fałszywe, pozorne,
pobieżne. Nie pasują nigdy, kiedy je przyłożyć do intymności. Kiedy się w nie
ubrać przed lustrem.
Wg mojego liczydła jest ich 103.
OdpowiedzUsuńBez słów jakżeby można zebrać myśli?
moje liczydło uznało, że jest ich 100.
Usuńświat prostym nie jest. ale jeśli, to poszukam trzech zbędnych...
Słowa… Mnóstwo ich, a każde zbezczeszczone. Nadmiarowe i jawnie nieuczciwe. Słowniki wstydów i niepamięci pielęgnowanej uporczywie, aż do bezsenności. Podłe w zamierzeniu. W idei egoizmem nakrapianej tak gęsto, że już nie widać, co pod piegami. Celowo zniekształcone, uzasadnione strachem. Nie potrafią funkcjonować w pierwotnych znaczeniach, tylko przebierają się, jak na karnawał w Rio, gdzie wręcz nie wypada być sobą. Słowa z odebraną godnością, z defektem znaczeniowym. Pisane, drukowane, szemrane w mrocznych zakamarkach iluzji. Słowa-dziwki, słowa-wytrychy, słowa-karty kredytowe. Słowa obrazkowe, fałszywe, pozorne, pobieżne. Nie pasują nigdy, kiedy je przyłożyć do intymności. Kiedy się w nie ubrać przed lustrem.
Ludzie zabijają słowa, wycierają sobie nimi brudne gęby, traktują jak jednorazowe opakowania, rzucają byle gdzie, nigdy nie podnoszą, nie szanują, nie kochają, nie rozumieją. Ludzie NIE ROZUMIEJĄ SŁÓW. Używają ich nie zdając sobie sprawy z ich znaczenia. Słowa codziennie umierają na naszych oczach. Bo jeśli słowo traci znaczenie to czeka je śmierć.
OdpowiedzUsuńMasz rację Oko - to gadanie, pieprzenie, nadawanie bez sensu i umiaru - to własnie niszczy słowa.
Ludzie rozumieją słowa. z premedytacją nadają im inne znaczenie. spróbuj wysłowić uczucia i okaże się, że słów nie ma. ale do wojny nawet ubogi język wystarczy. żeby kogoś upokorzyć? masz arsenał tak bogaty, że tylko od Twoich upodobań zależy, jak rzucisz przeciwnika na kolana. napisz miłość - w stu, w tysiącu, w dowolnie wybranej jednostce słów - to trudne. ale zabić słowami? w trzech? sześciu? aż setka? przepraszam - nie jestem tępakiem - po co aż tyle? zdarzyło mi się zostać upokorzonym zaledwie wzrokiem - łącznie słów? - ZERO.
UsuńNie to miałam na myśli, nie o upokorzenie chodzi, ale o to, że ludzie gadają, a nie rozmawiają. Dla mnie to różnica. Znam ludzi, których nie słucham, bo wiem, że to, co mówią nie ma żadnego znaczenia, że w kółko powtarzają bzdety po to tylko, żeby mówić. Sami za chwilę nie pamiętają, co mówili. Dlatego uważam, że nie zdają sobie sprawy ze znaczenia słów.
OdpowiedzUsuńJa nie chcę rzucać ludzi na kolana i nie uważam moich rozmówców za przeciwników, chciałabym w nich widzieć partnerów do rozmowy.
Niektóre słowa każdy rozumie inaczej i jak tu się porozumieć?
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się spodobał.
Usuń