Portier
stał jak na warcie i obserwował podejrzliwie każdego. Ja wiem, że on wiedział i
on wiedział, że ja wiem, że on wiedział – przemycałem do wnętrza chorobę.
Zapewne zakaźną, perfidną i odporną na recepty. Wirusa, przy którym syndrom 2K,
to szczeniaczek z różową kokardą, a ptasią grypą może sobie buty wycierać. Taki
„niebieski wieloryb” w wersji analogowej. Nanotechnologia biologicznie
rozprowadzana do obłędu.
Etap
pierwszy – rejestracja. Stoimy karnie, niemal na baczność, a sprzątaczka mopem
wyznacza linie demarkacyjne. Uprzejmie, choć w milczeniu wymieniamy się
półpaścem, tyfusem, rzeżączką i ostrym zapaleniem wyrostka, a nawet otwartym
złamaniem z przemieszczeniem (niezbyt szybkim, raczej prowadzącym koczowniczy
tryb życia grawitujący w kierunku osadnictwa). Dyszymy na siebie życzliwie i
kontemplujemy postęp wymiany bakteriologicznej. Ci z przodu kolejki zdążyli
powić potomka i teraz będą załatwiać narybkowi szczepienia. Przez kolejkę
poszła nieprawdopodobna plotka, że komuś udało się wyzdrowieć, ktoś się
rozwiódł korespondencyjnie, a dwóch sanitariuszy dyskretnie wyniosło jakiegoś
zasuszonego staruszka, który zmumifikował w zeszłym tygodniu, lecz dopiero,
kiedy przestał przesuwać się w rytm obsługi numerków ktoś to dostrzegł i
zawiadomił służby porządkowe.
Etap
drugi – oswajanie się z powagą sytuacji. Po szóstym goleniu i pierwszych
postrzyżynach wreszcie trafiam przed oblicze, a raczej przed otwór na wysokości
pępka, żebym ukląkł, zanim zacznę się spowiadać z moich wygórowanych aspiracji.
Pokuta jest okrutna. Na szczęście w kolejce wyrosłem z pochopności i biorę, co
dzisiaj „rzucili”. Okulista na 2067? Biorę! Dla wnuczki. Co prawda wnuczki nie
mam wcale, ale teraz wiem, że musi mieć na imię Konstancja, bo inaczej jej nie
przyjmą. Wziąłem jeszcze ortopedę dla szwagra na 2048, bo lubię i szwagra i
liczba mi się spodobała – taki prezent na czterdziestolecie pożycia, jeśli
jeszcze będzie trwać. Szwagier, lub pożycie. Może uda się po drodze przebukować,
albo wymienić na gastrologa.
Etap
trzeci – w ramach pobierania świadczeń i doświadczeń wyłudziłem… wyżebrałem
widzenie. Jak na front lazłem do „lekarza pierwszego kontaktu”. To z definicji
samobójca, kamikadze, albo niespełna rozumu człowiek, który w ramach tego
kontaktu ma pobrać dobrowolnie pełen przegląd zawartości puszki Pandory i
konsumować ją przewlekle na własną zgubę. Rzadko który jest w stanie
wygenerować rozwiązanie, częściej jest w stanie zdezynfekować się trunkiem,
który brudzi obrusy i sumienie bezpowrotnie i zakąsić papieroskiem – ci
bardziej ekologiczni w wersji „lajt” i poza zasięgiem głodomorów czekających w
kolejce z nadzieją, że im też dane będzie błogosławieństwo, a jeśli nie, to chociaż
reinkarnacja ze zniżką 30% w aptece tuż za rogiem.
Etap
trzeci – cd. Pozyskać paszport, który umożliwia staranie się o widzenie to zbyt
mało, żeby w następnym kroku dostąpić. W następnym kroku należy się okopać, uzbroić
w cierpliwość i zaczyna się wojna pozycyjna. Bez wizy. Podobno szczęściarze
mają i wchodzą jak w masło z zieloną kartą zanim się im włosy odbarwią i zatka
się jedyna toaleta na piętrze. Spacer na kolejne grozi utratą pozycji i w
zasadzie eliminuje jednostki tak słabe, żeby dopuściły się podobnego wykroczenia.
W takiej kolejce kiedyś odbyły się Symultaniczne Mistrzostwa Świata W Szachach Heksagonalnych,
Olimpiada na Układane Karty w Brydżu Sportowym i Siedmioetapowy Kurs Układania
Ikebany Dla Zaawansowanych z przykładami, konsumpcją i podpisywaniem specjalnej
edycji książki dla tych, którzy przeżyli nawet ostatni etap szkolenia.
Przypadek magistra, który doktoryzował się w oczekiwaniu na widzenie wydaje się
oszczerstwem – gdyby był faktem kolejka zreorganizowałaby się samorzutnie i błyskawicznie
licząc, że świeża krew będzie miała więcej entuzjazmu, niż ukryci za parawanem
Matuzalemowie Sztuk Tajemnych Płci Obojga i Więcej (jeśli to możliwe, by
różnorodność płciowa osiągnęła ideał niedopowiedzianej, ale podświadomie
oczekiwanej Trójcy – przypis anonimowego autorstwa drukiem wykluczającym
czytelność bez nadwzroczności, lornetki lub talentu jasnowidzenia).
Świat
eteryczny uwielbia, kiedy stopni wtajemniczenia jest siedem, jeśli już Święta Trójka
zostanie lekceważąco ominięta. Stopni na drodze do objawienia było chyba
trzynaście na każde z pięter, a wcześniej, dla żółtodziobów i nieudaczników, w
drobnych dawkach aklimatyzacyjnych, jeszcze z dziesięć - nie licząc progu w
drzwiach do toalety, skąd zaczynają od ablucji neofici, żeby pozbyć się ciał
obcych i inhalować boskość już tylko w obiegu zamkniętym. Nie każdy dostąpi
objawienia na pierwszym piętrze, ale co zdolniejsi nauczyli nawet archaiczne wózki
wspinania się po wyślizganych wiekami stopniach. Więc stopnie liczyć
przestałem, i skupiłem się na etapach. Tu, w etapie czwartym, człowiek sięga
Nirwany i łaska zaczyna bezwstydnie opływać jego wątpliwej jakości członki. Czas
jest łaskawy dla cierpliwych i nie popędza. Pozwala każdemu na dogłębne studnia
własnych poglądów i poglądów sąsiadujących jednostek. Nawet niezbyt poprawna
myśl, rozważana jest i roztrząsana dokładniej, niż marzyłoby dowolne grono
ekspertów rozważające teorię problemu.
Etap
czwarty – bliskie spotkanie trzeciego (hmm… czwartego?) stopnia. W konfesjonale
siedzi, a nawet zasiada, żeby było bardziej godnie MISTRZ. Wachluję Mistrza
motylim skrzydłem drzwi wchodząc w ukłonach związanych z bólem kręgosłupa,
którego nabawiłem się niechcący w cyklu dojrzewania po tamtej stronie życia,
lecz mój zachwyt umiaru nie zna i nie cierpi wcale. Dostąpiłem, co nie każdemu
jest dane. I choć na kolanach, to przecież wiedziałem, że doskonałością nie
grzeszę. Tu przewija się podłość i to upadła, skażona, zdegenerowana. Czekająca
ostatniej posługi, bo wydatek energetyczny może przekroczyć możliwość
powtórnego przyjścia w chwale.
Zostałem
pobłogosławiony lekceważeniem dla jakości mojej kondycji. Wolno mi było usiąść.
Nawet się ucieszyłem, że nie leżeć. Pechowcom każą leżeć, a tym skrajnym, to
się rozebrać, żeby sanitariusze nie mieli kłopotu i mogli rodzinie oddać
niewymowne w stanie dostarczonym. Tylko siedzieć – już sam wyrok mi pochlebił…
Może niepotrzebnie zawracam głowę?
- No więc dobrze…
- Majestat przeniósł ciężar oprawek okularów na szczyt nosa – pan z jakiej
firmy? Leki? Artykuły biurowe? Wyrazy wdzięczności na wieczorki
rozpoznawczo-zaczepne? Niech pan powie, że hydraulik! Błagam! Ten kaloryfer to
już zupełnie umiaru nie zna. Albo epoka lodowcowa, albo efekt cieplarniany. A ja
jajek nie znoszę i inkubator mi nie potrzebny. A prosektorium mamy trzy poziomy
niżej – swoją drogą, dobrze się tam przechowuje truskawki.
Świetnie to opisałeś, ja czasami mam wrażenie, jakbym chciała się dostać przed oblicze najjaśniejszego, a nie do lekarza. Jak spojrzeniem zaszczyci od progu to już pełnia szczęścia...
OdpowiedzUsuńjak śpiewał poeta- jego dynastia mocno tkwi w siodle, które dźwigamy my
UsuńRewelacyjny tekst!!!
OdpowiedzUsuńNo co ja poradzę na to, że tak bardzo mi się podoba to co piszesz???
A dziś akurat byłam na USG i widziałam jak rejestratorka wyjęłą nowy zeszyt do zapisów. Napis na okładce informował że to będą zapisy od 1 stycznie 2020 roku.
zapisuj się! koniecznie. i dzieci zapisz, bo jutro może być za późno. nie wiem, czy uda się zapisać mnie, ale gdyby, to poproszę.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie zawsze tak się da, ale nie mogłam się powstrzymać:):
https://www.youtube.com/watch?v=gHVEQb83cXU
Pozdrawiam:)
och... jestem równie dosadny?
UsuńOpis prosto w punkt, polski Monty Python. Dla wielu ludzi codzienność. Niedawno byłam u lekarza, po skierowania, więc lekarka mnie nie badała. Przez całe 10 minut, może trochę krócej nie zaszczyciła mnie spojrzeniem, cały czas gapiła się w ekran monitora. Nie wiem czy coś notowała, czy wypisywała skierowania czy może grała w pasjansa??? Nawet nie wiedziała do kogo mówi, bo o dziwo odezwała się.
OdpowiedzUsuńczy czujesz się uleczona? może to wystarczy - nie wymagaj, żeby była gawędziarzem.
UsuńBrrr....przypomniałam sobie, że muszę się zarejestrować na marzec do jednego i czeka mnie wizyta u tzw "pierwszego kontaktu" niebawem. Ciekawe czy się to kiedyś zmieni. Tylko nie pisz, że na gorsze...
OdpowiedzUsuńjak sobie życzysz - nie napiszę. czy czujesz się choć odrobinkę lepiej?
UsuńDziękuję, odrobinę lepiej. Zarejestrowałam się.
Usuń