czwartek, 24 stycznia 2019

Cierpienia po obu stronach ołtarza.


Portier stał jak na warcie i obserwował podejrzliwie każdego. Ja wiem, że on wiedział i on wiedział, że ja wiem, że on wiedział – przemycałem do wnętrza chorobę. Zapewne zakaźną, perfidną i odporną na recepty. Wirusa, przy którym syndrom 2K, to szczeniaczek z różową kokardą, a ptasią grypą może sobie buty wycierać. Taki „niebieski wieloryb” w wersji analogowej. Nanotechnologia biologicznie rozprowadzana do obłędu.

Etap pierwszy – rejestracja. Stoimy karnie, niemal na baczność, a sprzątaczka mopem wyznacza linie demarkacyjne. Uprzejmie, choć w milczeniu wymieniamy się półpaścem, tyfusem, rzeżączką i ostrym zapaleniem wyrostka, a nawet otwartym złamaniem z przemieszczeniem (niezbyt szybkim, raczej prowadzącym koczowniczy tryb życia grawitujący w kierunku osadnictwa). Dyszymy na siebie życzliwie i kontemplujemy postęp wymiany bakteriologicznej. Ci z przodu kolejki zdążyli powić potomka i teraz będą załatwiać narybkowi szczepienia. Przez kolejkę poszła nieprawdopodobna plotka, że komuś udało się wyzdrowieć, ktoś się rozwiódł korespondencyjnie, a dwóch sanitariuszy dyskretnie wyniosło jakiegoś zasuszonego staruszka, który zmumifikował w zeszłym tygodniu, lecz dopiero, kiedy przestał przesuwać się w rytm obsługi numerków ktoś to dostrzegł i zawiadomił służby porządkowe.

Etap drugi – oswajanie się z powagą sytuacji. Po szóstym goleniu i pierwszych postrzyżynach wreszcie trafiam przed oblicze, a raczej przed otwór na wysokości pępka, żebym ukląkł, zanim zacznę się spowiadać z moich wygórowanych aspiracji. Pokuta jest okrutna. Na szczęście w kolejce wyrosłem z pochopności i biorę, co dzisiaj „rzucili”. Okulista na 2067? Biorę! Dla wnuczki. Co prawda wnuczki nie mam wcale, ale teraz wiem, że musi mieć na imię Konstancja, bo inaczej jej nie przyjmą. Wziąłem jeszcze ortopedę dla szwagra na 2048, bo lubię i szwagra i liczba mi się spodobała – taki prezent na czterdziestolecie pożycia, jeśli jeszcze będzie trwać. Szwagier, lub pożycie. Może uda się po drodze przebukować, albo wymienić na gastrologa.

Etap trzeci – w ramach pobierania świadczeń i doświadczeń wyłudziłem… wyżebrałem widzenie. Jak na front lazłem do „lekarza pierwszego kontaktu”. To z definicji samobójca, kamikadze, albo niespełna rozumu człowiek, który w ramach tego kontaktu ma pobrać dobrowolnie pełen przegląd zawartości puszki Pandory i konsumować ją przewlekle na własną zgubę. Rzadko który jest w stanie wygenerować rozwiązanie, częściej jest w stanie zdezynfekować się trunkiem, który brudzi obrusy i sumienie bezpowrotnie i zakąsić papieroskiem – ci bardziej ekologiczni w wersji „lajt” i poza zasięgiem głodomorów czekających w kolejce z nadzieją, że im też dane będzie błogosławieństwo, a jeśli nie, to chociaż reinkarnacja ze zniżką 30% w aptece tuż za rogiem.

Etap trzeci – cd. Pozyskać paszport, który umożliwia staranie się o widzenie to zbyt mało, żeby w następnym kroku dostąpić. W następnym kroku należy się okopać, uzbroić w cierpliwość i zaczyna się wojna pozycyjna. Bez wizy. Podobno szczęściarze mają i wchodzą jak w masło z zieloną kartą zanim się im włosy odbarwią i zatka się jedyna toaleta na piętrze. Spacer na kolejne grozi utratą pozycji i w zasadzie eliminuje jednostki tak słabe, żeby dopuściły się podobnego wykroczenia. W takiej kolejce kiedyś odbyły się Symultaniczne Mistrzostwa Świata W Szachach Heksagonalnych, Olimpiada na Układane Karty w Brydżu Sportowym i Siedmioetapowy Kurs Układania Ikebany Dla Zaawansowanych z przykładami, konsumpcją i podpisywaniem specjalnej edycji książki dla tych, którzy przeżyli nawet ostatni etap szkolenia. Przypadek magistra, który doktoryzował się w oczekiwaniu na widzenie wydaje się oszczerstwem – gdyby był faktem kolejka zreorganizowałaby się samorzutnie i błyskawicznie licząc, że świeża krew będzie miała więcej entuzjazmu, niż ukryci za parawanem Matuzalemowie Sztuk Tajemnych Płci Obojga i Więcej (jeśli to możliwe, by różnorodność płciowa osiągnęła ideał niedopowiedzianej, ale podświadomie oczekiwanej Trójcy – przypis anonimowego autorstwa drukiem wykluczającym czytelność bez nadwzroczności, lornetki lub talentu jasnowidzenia).

Świat eteryczny uwielbia, kiedy stopni wtajemniczenia jest siedem, jeśli już Święta Trójka zostanie lekceważąco ominięta. Stopni na drodze do objawienia było chyba trzynaście na każde z pięter, a wcześniej, dla żółtodziobów i nieudaczników, w drobnych dawkach aklimatyzacyjnych, jeszcze z dziesięć - nie licząc progu w drzwiach do toalety, skąd zaczynają od ablucji neofici, żeby pozbyć się ciał obcych i inhalować boskość już tylko w obiegu zamkniętym. Nie każdy dostąpi objawienia na pierwszym piętrze, ale co zdolniejsi nauczyli nawet archaiczne wózki wspinania się po wyślizganych wiekami stopniach. Więc stopnie liczyć przestałem, i skupiłem się na etapach. Tu, w etapie czwartym, człowiek sięga Nirwany i łaska zaczyna bezwstydnie opływać jego wątpliwej jakości członki. Czas jest łaskawy dla cierpliwych i nie popędza. Pozwala każdemu na dogłębne studnia własnych poglądów i poglądów sąsiadujących jednostek. Nawet niezbyt poprawna myśl, rozważana jest i roztrząsana dokładniej, niż marzyłoby dowolne grono ekspertów rozważające teorię problemu.

Etap czwarty – bliskie spotkanie trzeciego (hmm… czwartego?) stopnia. W konfesjonale siedzi, a nawet zasiada, żeby było bardziej godnie MISTRZ. Wachluję Mistrza motylim skrzydłem drzwi wchodząc w ukłonach związanych z bólem kręgosłupa, którego nabawiłem się niechcący w cyklu dojrzewania po tamtej stronie życia, lecz mój zachwyt umiaru nie zna i nie cierpi wcale. Dostąpiłem, co nie każdemu jest dane. I choć na kolanach, to przecież wiedziałem, że doskonałością nie grzeszę. Tu przewija się podłość i to upadła, skażona, zdegenerowana. Czekająca ostatniej posługi, bo wydatek energetyczny może przekroczyć możliwość powtórnego przyjścia w chwale.

Zostałem pobłogosławiony lekceważeniem dla jakości mojej kondycji. Wolno mi było usiąść. Nawet się ucieszyłem, że nie leżeć. Pechowcom każą leżeć, a tym skrajnym, to się rozebrać, żeby sanitariusze nie mieli kłopotu i mogli rodzinie oddać niewymowne w stanie dostarczonym. Tylko siedzieć – już sam wyrok mi pochlebił… Może niepotrzebnie zawracam głowę?

- No więc dobrze… - Majestat przeniósł ciężar oprawek okularów na szczyt nosa – pan z jakiej firmy? Leki? Artykuły biurowe? Wyrazy wdzięczności na wieczorki rozpoznawczo-zaczepne? Niech pan powie, że hydraulik! Błagam! Ten kaloryfer to już zupełnie umiaru nie zna. Albo epoka lodowcowa, albo efekt cieplarniany. A ja jajek nie znoszę i inkubator mi nie potrzebny. A prosektorium mamy trzy poziomy niżej – swoją drogą, dobrze się tam przechowuje truskawki.

11 komentarzy:

  1. Świetnie to opisałeś, ja czasami mam wrażenie, jakbym chciała się dostać przed oblicze najjaśniejszego, a nie do lekarza. Jak spojrzeniem zaszczyci od progu to już pełnia szczęścia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak śpiewał poeta- jego dynastia mocno tkwi w siodle, które dźwigamy my

      Usuń
  2. Rewelacyjny tekst!!!
    No co ja poradzę na to, że tak bardzo mi się podoba to co piszesz???
    A dziś akurat byłam na USG i widziałam jak rejestratorka wyjęłą nowy zeszyt do zapisów. Napis na okładce informował że to będą zapisy od 1 stycznie 2020 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapisuj się! koniecznie. i dzieci zapisz, bo jutro może być za późno. nie wiem, czy uda się zapisać mnie, ale gdyby, to poproszę.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    Wiem, że nie zawsze tak się da, ale nie mogłam się powstrzymać:):

    https://www.youtube.com/watch?v=gHVEQb83cXU

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Opis prosto w punkt, polski Monty Python. Dla wielu ludzi codzienność. Niedawno byłam u lekarza, po skierowania, więc lekarka mnie nie badała. Przez całe 10 minut, może trochę krócej nie zaszczyciła mnie spojrzeniem, cały czas gapiła się w ekran monitora. Nie wiem czy coś notowała, czy wypisywała skierowania czy może grała w pasjansa??? Nawet nie wiedziała do kogo mówi, bo o dziwo odezwała się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy czujesz się uleczona? może to wystarczy - nie wymagaj, żeby była gawędziarzem.

      Usuń
  5. Brrr....przypomniałam sobie, że muszę się zarejestrować na marzec do jednego i czeka mnie wizyta u tzw "pierwszego kontaktu" niebawem. Ciekawe czy się to kiedyś zmieni. Tylko nie pisz, że na gorsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak sobie życzysz - nie napiszę. czy czujesz się choć odrobinkę lepiej?

      Usuń
    2. Dziękuję, odrobinę lepiej. Zarejestrowałam się.

      Usuń