środa, 2 stycznia 2019

Bezrozumnie.

Niektórym moim przyszłościom musiałem pogrozić palcem. Pchały się, gdzie ich jeszcze nie było, a i ja nie chcę, żeby tam zaglądały. Dlaczego? Bo jestem zbyt słaby i za głupi. A jeśli im się spodoba? I zostaną? A może nawet pójdą dalej tym tropem? Są ścieżki, po których nawet Bóg nie chadza. Żeby pokusa go nie uwiodła. Bo na miłość mocnych nie ma. A nienawiść pulsować potrafi tak dotkliwie, że płuca kaleczą serce ścierając je na trociny. Są uczucia tak gorące, które wygrawerują siną lilię na policzku, żeby już nikt nie miał złudzeń – dziwka sprzedajna.

I nikogo już nie obchodzi, czy z głodu, czy cynizmem pchana, odda się każdemu, kto własne „chcę” monetą uzasadni. Każde miasto zna takie dzieci. Płeć jest nieistotna, bo zapotrzebowanie jest duże na każdą. Im młodsze, tym lepiej. Im bardziej nieśmiałe, tym większe pożądanie wzbudza. Byle wciąż było głodne. Byle rozsmakowało się w chemii, od której uciec się już nie da, Byle nikt nie pokazał im świata wolnego od mrocznych dworców. Dziewictwo zapłakane, wielokrotnie naruszane przez potwory żonglujące kilkoma monetami…

Lepiej nie wiedzieć? Udawać? Iść pięknym deptakiem mijając zasmarkane, wulgarne plemiona żebraków wypatrujących chciwie każdej oznaki słabości? Litości, czy snobizmu chcącego zaimponować towarzysko? Oni tam są. Wyrafinowani i bezwzględni. Okradną, jeśli dam im okazję. Ale gdybym miał wystarczającą siłę, to mogę okiełznać. Będą skomleć i żebrać, będą strachem wypełniać płuca i pokorą tym większą im bardziej za gardło złapię się odwdzięczą. Oni znają wartość życia i złudzeń nie mają żadnych. Krzyczą ze strachu, z biedy są agresywni. Nie stać ich na konwenanse. Kradną, żeby żyć. I spełnią najmroczniejsze żądze, jeśli oszukać ich obietnicą życia.

Moje przyszłości rozpełzają się jak larwy much na trupie gnijącej przeszłości. Nie może się nic zmarnować, bo życie zbyt ważkie jest dla każdego istnienia, żeby pozwoliło sobie na ekstrawagancję wybredności. Żyć! Nic więcej się nie liczy. Być, trwać, istnieć… Bo kiedy teraźniejszość już się uda, wtedy można chcieć. Wtedy można już marzyć i mieć nadzieje. Wtedy można kształtować przyszłości odległe, albo te całkiem prozaiczne. Wtedy po prostu można. Ktoś kpił, że wybór dostać można tylko od szatana. Ale wybór oznacza życie… Można się schować pod drzewem mądrości i obok niego dogorywać niepostrzeżenie snując się pomiędzy nieświadomością, a brakiem rozsądku.

Uciec od wyborów, od zgiełku, od niepewności… W samotność? W nicość? W wilgoć piwnic zapomnianych? Jaskiń niepoznanych? Życie chce się tulić do innego i nieważna wrzaskliwa ideologia. Hasła dumne pyszałków szczekających głośniej od wygłodzonej watahy. Gdyby życie trwać miało jednostkowo – wszechświat jest tak bogaty, że każdy „Mały Książę” mógłby zamieszkać na dowolnej z planet, czy gwiazd. Każdy z tą symboliczną różyczką do kochania z braku alternatywy. I każda księżniczka znalazłaby własny księżyc, żeby go spopielić łzami niespełnienia. Tupiąca nóżkami, zapłakana bogini, do której wzdycha wszechświat, lecz wzrok ma zbyt słaby, żeby pośród próżni zauważyć groszek, na którym mieszka niepostrzeżenie.

Poskramiam. Nie pozwalam nawet gdybać, depczę zarodki i samosiejki każdej myśli, która ucieka od świata. Gdybania gaszę choćby i moczem własnym, jeśli łez mi zabraknie. Nieważne czym. Aby nie pozwolić im na spacer donikąd, z którego wrócić być może nie zechcą. Szukam życia pełnią witalności, potrzebą egoistyczną, choć przecież ona spełnia tylko główne przykazanie przyrody – przetrwać, pomimo wszystko… Jestem brutalny i wulgarny. Jednoznaczny. W każdej chwili, kiedy pytasz „orzeł, czy reszka?” odpowiadam – „życie!”

Kulę się i drżę ze strachu, co zrobisz, ale „życie!” krzyczę pomimo. Nie musisz być piękne, nie musisz bogate… Bez farb i kiczu, bez rozgłosu i spamu… Bądź…. Ze mną, dla mnie, obok mnie. Przytul i zostań, a oddam się wzajem. Napiętnuj lilią, kopnij nawet, ale nie zostawiaj mnie proszę. Wtulę się w jakieś niedopowiedzenie, w zaścianku zapomnianym będę cię chwalił cichutko. Może zajrzysz kiedyś do mnie? Postaram się tych nicponi mocno za kark trzymać, żeby mi się nie szwendały po nieskończonościach wyboru.

Ośmiornica ma macek osiem, a stonoga? Kto wie ile faktycznie ma nóg, ale wyobraźnia granic nie ma chyba żadnych. Rośnie dniem i nocą, napędzona myślą/mową/uczynkiem i zaniedbaniem. Rośnie wraz ze mną i przerasta mnie zanim zdążę się tego domyślić. Żyje w snach i na jawie, nigdy nie męczy się i nie rezygnuje. To jest dopiero siła! Wytrwałość i bezwzględność. Aż strach myśleć, że ona… jest tylko cząstką mnie…

Trzymam w zaciśniętej pięści lejce i niepokorne, zbyt odważne, zbyt nierealne myśli tłamszę dłonią. Może pękną mi ścięgna, może mięśnie zakwaszę. Może kości połamię z wysiłku, albo zdechnę nieugięty. Może… Jeśli nie, rozwłóczą mnie po stepach, po szczytach gór nieistniejących tu od zbyt dawna, żeby mogły być prawdziwe. Trzymam, żeby nie stać się nawozem historii. Chcę pozostać przyrodą. Nie ludzkością, żądną pomników i miejsca w encyklopediach. Być chcę. Zęby skwierczą z wysiłku, a ja nie umiem już nawet powstrzymać myśli kiełkujących we mnie zbyt wybujale. Z braku lepszych uzasadnień oszukuję siebie, że to oddech Boga realizuje jakiś plan. Zbyt duży do zrozumienia.

19 komentarzy:

  1. haha, i tak trzymaj! Wytrzymasz kolejny rok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie pytasz? czy tego, co oddechem zapłodnił życie?
      ja wytrzymam, jeśli będę.

      Usuń
    2. hmm... dobre pytanie :)
      Bądź.

      Usuń
    3. odkłaniam się bezzasadnie...

      Usuń
    4. tylko się nie uśmiechaj, bo już 'widzę' co to byłby za uśmiech :)))

      Usuń
    5. nie musisz się obawiać - nie pałam żądzą zapładniania oddechem kogokolwiek, a uśmiecham się zdecydowanie nietoksycznie.

      Usuń
    6. Dobrze... Niech będzie nietoksycznie, ale odrobinę zaraźliwie.

      Usuń
    7. rozumiem,że udało się uśmiechnąć?

      Usuń
  2. Najlepszego Nowego Roku - wpadnę do Ciebie na dłużej już niedługo :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nieprawdopodobne...
      mam wielki gar... zazwyczaj na bigos, albo barszcze, ale już zaczynam gotować w nim wodę na kawę. Pół wiadra na głowę - może na początek wystarczy (wiadra nie największe, nie denerwuj się zbyt mocno)?

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    "Nie chcę ani tajemnic, ani stanów duszy, ani rzeczy niewyrażalnych, nie jestem ani dziewicą, ani księdzem, żeby bawić się w życie wewnętrzne."
    (La nausée - J.-P.Sartre)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę tak brzmi, jakby ksiądz i dziewica byli jedynymi godnymi dźwigać tajemnice. zabawa w życie wewnętrzne brzmi bardzo cynicznie.

      Usuń
  4. Wszyscy chyba kiedyś staniemy się przyrodą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie powstrzymuj myśli, ani wyobraźni. Niech rosną i się mnożą. Tylko dziel się z nami, przynajmniej od czasu do czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyobraźnią można sięgnąć w bardzo trudne do strawienia sprawy.

      Usuń
  6. Nawet nie wiesz jak dobrze o tym wiem, pisanie może być swego rodzaju terapią, a na dręczące myśli jest jeden sposób: rozproszyć je. Wysiłek fizyczny bardzo pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spacer jest znakomitym środkiem. byle można było nogi rozpuścić i głowę zwolnic z obowiązków - sama sobie poradzi.

      Usuń