Nieswój byłem od
inauguracji porannej świadomości. Jakby nie ja. Wstałem sobie obcy i myślałem o
wstającym ciele z jakimś niesmakiem i podejrzliwością. Nie chciałbym rozpoczynać
bieżącego życiorysu zbyt brutalnie, więc powiedzmy, że niechętnie i z wyraźną
rezerwą obserwowałem kątem oka, jak to, co wstało, radzi sobie w mojej niezbyt
schludnej codzienności. Nie ma się co oszukiwać – orłem pedanterii nie bywałem
nawet we własnych, farmakologicznie wspomaganych wizjach, a co dopiero w
naturze. Uśmiechnąłem się z przekąsem, że i natura degeneruje, więc czemu ja
miałbym być wolnym od symultanicznej dolegliwości?
Ironię konkluzji
dostrzegłem mimochodem, co jakoś mnie nie uspokoiło. Beztrosko zażyczyłem sobie
lustra, żeby dokonać inspekcji stanu posiadania i stanęło karnie, sztywno i
zimno. Pochlebiam sobie w sposób żenująco oczywisty – to ja musiałem karnie,
zimno i sztywno zameldować się przed szanownym obliczem, żeby pobrać obraz
odbity, dwuwymiarowy i z definicji sfałszowany, choć fałszerstwo trwale wpisane
stosunkowo łatwo zdekodować.
Podejrzane ze mnie
indywiduum. Poszukując mistyfikacji bez większej wprawy zakaszlałem kontrolnie,
powąchałem siebie pod pachą, zamerdałem paluszkami u nóg komponując
spontanicznie etiudę na dwa sprzężone partyturą fortepiany stojące na zimnej
glazurze i przeprowadziłem pobieżną rewizję osobistą… Płeć się zgadza. Pesel
niestety z grubsza też, nawet kraj pochodzenia wygrawerowany kodem pigmentowym
na tyłku mizernym i bladym jak księżyc, zdaje się być wiarygodnym i zapewne
moim. Wszystko na miejscu, łącznie z pryszczem, który spomiędzy oczu kpi ze
mnie naśladując bindi - hinduską, świętą, czerwoną kropkę, chroniącą niewiastę
przed pożądaniem.
Zamykam powieki, bo oczy
się szarpią, jak psy gończe, gdy krew poczują. Boję się, że wypadną tylko po
to, żeby popełnić samobójstwo z prymitywnej ciekawości. Żeby naocznie przekonać
się, że to nie defekt lustra, na którym ktoś zamordował jakiegoś anonimowego
owada napompowanego świeżo kradzioną hemoglobiną. Może mają problem z
ostrością, albo z kojarzeniem. Jakby pospolity pryszcz wart był zauważenia. Zanim
zogniskuję w sobie myśl, czyje ciało poddaję krytyce wolę w nim nie czynić
szkód nieodwracalnych, nie podejmę się twerkowania, tańca brzucha, ani kłucia
go wzrokiem gorącym od nocy pełnej niespełnienia. Ja? Podglądam lustro spod
przymkniętych powiek, a ono przedrzeźnia mnie, myśląc, że nie widzę.
Kryzys osobowości.
Spogląda na mnie wprost ze mnie i ściąga lejce, aż uzda mi usta spopiela.
Najwyraźniej nie podobam mu się wczorajszym i ma kaprys mnie zmienić. Boję się,
że może być ekstremistą. Że z brzytwą w dłoni bezdusznie zetnie pejsy
przekonań, barwę sympatii, smak uniesienia. Idee przenicuje na lewą stronę i dłutem
wyskrobie ze mnie zaskorupiałe dredy w lśniącą łysinę jutra, charta
obrączkowanego, który śnić tylko będzie o kaloriach pustych, ze łzami w oczach
żrąc witaminy. Wilka w kubraczku z szetlandu w szkocką kratę barwionego i z
wszytą szeklą do karcącej smyczy. Wpadam w rozpacz, bo w snach wciąż mnie
nawiedza zapomniany, stojący cichutko w kącie, drewniany wieszak na płaszcze.
Zeschły, stuletni i niepotrzebny nikomu. Parasole rozkosznie pławią się w
wannach, płaszcze zalotnie rozchylają poły na fotelach, a kurtki rozpięte
bezwstydnie oddają się wprost na podłogach, nie pytając jaką płcią je zaszczyca
chwilowa, dysząca spazmatycznie obecność.
Kim wstałem i po co w
ogóle? Może minione wczoraj wyklucza każde moje dzisiaj? Może wzorem nasion mam
wegetować czekając pojutrza, na warunki idealne, by wtedy dać z siebie
wszystko, czym zdążyłem nasiąknąć nim się narodziłem? Pytam sam siebie, a
lustro nawet echem nie raczy odpowiadać. Zimniejsze jest od zewnętrza. Kopię je
wściekle, ale ono płynie gasnącą falą elastycznego laminatu w basowym śmiechu
mrocznej szafy. Gdyby umiało pluć pogardą, brodziłbym w ścieku po kolana co
najmniej. Nie lubi mnie. Sam siebie nie lubię. Za wątpliwości, niezdecydowanie.
Za niemoc i bezsilność. Za chcenia zbyt bogate i marzenia rzucone wędką tak
daleko, że nawet spławika nie widzę. To wielki grzech? Niewybaczalny? Marzyć
coś więcej niż wszystko, czego da się dotknąć? Marzyć nieistniejące, bądź tylko
domniemane? Patrzeć wprost w słońce?
Wstałem sobie obcy… I
niespełniony wciąż. Wyję wzdychając. W kącikach oczu zakrzepły mi senne marzenia…
Może w nich zatopione jest moje jutro? Szklisty wzrok nie pozwala zajrzeć do
środka. Gubię się, obraz drapie nawet twarde opuszki. A przecież tam jest…
Opowiedziany mną przez całą noc… Nigdy ze sobą nie rozmawiam więcej … Nie
podglądam się, nie zwierzam. Nie ufam. Bo, żeby z kimś zasnąć, trzeba ufać.
Albo okłamać najskrytsze zmysły. Staram się ich nie oszukiwać zbyt często. Zbyt
otwarcie. Żebym jutro znów znalazł odwagę zerknąć w lustro. Choć na chwilę.
Podobno z wiekiem rośnie apetyt na brak wstydu. Żeby obudzić się i nawet
rześkim wzrokiem spoglądając dokoła nie mieć kaca. Nie mam. A mimo to się
dziwię. Wstałem obcy sobie dziś. Może czas na wieczorek zapoznawczy?
ciało czasami nas zaskakuje...niestety, zachowuje się jakby nie nasze było
OdpowiedzUsuńciało jest bardzo przewidywalne - głowa już nie. można urodzić myśl, która zaskoczy ciało. Ciało nie jest w stanie zaskoczyć umysłu... chyba... żadnej nadziei na błyskotliwą ripostę.
Usuń"Pejsy przekonań", bardzo to ciekawe...
OdpowiedzUsuńtakie stalaktyty myśli wypływające uszami, oczami, ustami i krzepnące na skórze.
Usuń.. a może akurat dzisiaj coś nie tak jest z lustrem ?
OdpowiedzUsuńtrzeba je umyć? przewietrzyć? czy może wymienić na nowszy model?
Usuń..nie no może jednak nie? ..tak sobie pomyślałam (bez względu na wszystko), może jednak dobrze by było polubić siebie? wtedy i lustro będzie 'łaskawszym okiem' patrzeć? :)
Usuńkażdy jest choć trochę narcyzem. lepiej z tym nie przesadzać.
UsuńCzasami nie tylko budzę się sobie obca, ale i zasypiam podobnie...
OdpowiedzUsuńto przez te krótkie dni. zanim świadomość zdoła wynegocjować z ciałem jakiekolwiek status quo, to już jest po wszystkim.
Usuńhmmmm... może warto wieczór napisać swoje imię? będzie prościej przeczytać i przypomnieć sobie jak się nazywa ta twarz i do kogo należą te gapiące się na nas oczy
OdpowiedzUsuńfotkę z drogowskazem przy łóżku - to ty, bez względu, co o tym sądzisz. dosadnie i złowieszczo.
Usuń"Lustereczko, powiedz przecie kto..." patrzy na mnie z drugiej strony? Ten wczorajszy czy też nowy, lepszy?
OdpowiedzUsuńNiestety z wiekiem lustro już tylko ironicznie się uśmiecha.
prawda? przekłamuje diabeł wcielony. Tu uwypukli, tam pochyli, a nawet przygarbi.
Usuńi co z włosami zrobić potrafi, to skaranie boskie! mówię Ci - trzeba usadzić je w miejscu, bo gotowe i zmarszczek natłuc po złości.
"Ja wiem że trochę się starasz
OdpowiedzUsuńLecz powiedz mi ile przed
Lustrem spędziłeś dni
Tak tak - tam w lustrze
To niestety ja
Tak tak - ten saaaaam"
taki brzydki?
Usuńeeee... chyba Ci się zdawało
Cudeńko :)
Usuńpo przespanej nocy można wstać bardziej urodziwym. mniej wymiętym.
UsuńDobranoc (?)
Usuńponoć sen jest kosmetykiem i to niezłym. więc czemu rano wygląda się mało wyjściowo?
Usuńniech będzie dobranoc. a nawet dobra noc.
Kryzys osobowości nie przydarzył mi się nigdy. Czasami jestem zakręcona, bo nie wiem gdzie jestem, ale to da się logicznie wytłumaczyć, w moim przypadku, w każdym razie.
OdpowiedzUsuńA z lustrem to chyba jest tak, że jak siebie lubimy to i ono jest dla nas łaskawe. Ja uśmiecham się do lustra, a ono odpowiada tym samym. ;)
nie wnosi nic nowego, tylko kłamie.
Usuńchyba, że te z wesołego miasteczka - one są jawnie ironiczne.
Ja już na ziemi :) Ale dlaczego lustro kłamie? A może widzisz to co chcesz zobaczyć?
OdpowiedzUsuńkażde kłamie - stań przed nim i rusz prawą ręką. a potem zastanów się, co zrobi lustro. którą ręką ruszy.
UsuńTo tylko zamiana stron. A ty zaraz tak ostro - kłamstwo.;)
OdpowiedzUsuńzło zaczyna się od drobiazgów. tylko zamiana, a co za nią? może i cala reszta jest "tylko" niepełna/odmienna/inna?
UsuńZło - jeśli jakikolwiek jest, nie tkwi w lustrze, a w człowieku, ktòry w nie patrzy.
OdpowiedzUsuńno to ładnie. dobrze, że nie obiecywałem, że jestem dobrym człowiekiem.
UsuńHahaha
OdpowiedzUsuń🙈🙉🙊
Wypijmy za błędy
Zapomnimy co toczy przemijanie
Jakoś mnie starość nie przeraża
Nie myślę, nie patrzę za siebie a na siebie z lubością.
Taka życzliwa dla siebie jestem😊😋
więc puszczam oczko, bo zadowolonych ludzi lubię bezinteresownie.
Usuń