Wiatr
postrącał gawrony z sosny i usiłuje unieść podwórko, by zamieść pod nie śnieg,
który fruwa sobie beztrosko naśladując ruchy Browna. Samochody zbite w
zziębniętą, kostniejącą gromadkę usiłują zapobiec, choć i im wiatr pod ubranka
zagląda. Gdzieś za ścianą zawodzi kot, za inną chroboczą zamki u drzwi, by
pustka aż do zmroku siedziała pod kluczem. Dzień usiłuje się przebić do
ludzkich świadomości, lecz twarze zacięte nie pozwalają sobie nawet na cień
uśmiechu. Sprzątaczka z niewzruszonym spokojem zapędza trzy zeszłoroczne liście
gdzieś bliżej kubełka, a choć się bronią, to nie pomstuje. I uśmiech potrafi w
sobie znaleźć bezinteresownie i wyjąć go spod fartucha, jeśli tylko ktoś go zechce zauważyć.
..bezinteresownie się uśmiechć, to jest to co uwielbiam i jeszcze rozdawać go.. wielki szacunek dla Pani Sprzątaczki, potrafi znaleźć i wyjąć uśmiech spod fartucha - to jest po prostu cudowne!..
OdpowiedzUsuńpod fartuchem cieplej... nie marznie się bidulce. i łzy uśmiechowi wiatr nie wyciśnie.
UsuńW tej chwili o uśmiech trudno, właśnie usłyszałam, że prezydent Adamowicz jednak zmarł...
OdpowiedzUsuńi bez tego uśmiech jest trudno zauważyć.
UsuńPrzyda się czasem taki ogrzany uśmiech. Lubię gawrony.
OdpowiedzUsuńchwilkę później widziałem, jak wiatr piórka wronom zadzierał i czegoś szukał im na grzbietach.
UsuńOko - cudnie piszesz. Widzę to wszystko, co napisałeś. Ja jestem stale ubrana w uśmiech, przesyłam ci jeden. Złap go zanim wiatr podrze na strzępy... :)
OdpowiedzUsuńdziękuję - uśmiech zawsze się przyda.
Usuń