Noc z impetem wpadła
na mnie odbierając mi oddech. Patrzyła spoconymi oczyma wielkimi jak światy.
Rozedrganymi, rozdygotanymi i przeszukującymi przestrzenie dookoła mnie, a
nawet te głęboko we mnie schowane. Krótkie, ciemne włosy sugerowały ekstremalną
odwagę, albo dramatyczny jej brak. Czarna, skórzana kurtka kryła w sobie ciężar
wielu lęków i fobii. Wydobywał
się spod niej poszarpany najbliższą przeszłością oddech zaszczutego zająca. Dżinsy
i martensy w kolorze kurtki skrywały długie nogi śmiertelnie zmęczone biegiem.
Strach dołączył do nas
chwilę później ciągnąc za sobą echo. Może zatrzymał się, żeby je zabrać, aby nie
zdradziło, gdzie się zbieg ukrywa. Może echo potknęło się na krawężniku i upadło
kalecząc kolana do krwi? Syczało teraz cicho pocieszane przez strach trzymający mocno szczupłą
dłoń na ustach dziewczyny. Noc przecinały zbliżające się, ostre, nienawistne okrzyki i werble stad podkutych butów na wilgotnym bruku. Złapała mnie za ręce i szepnęła:
- Proszę… Nie mam sił dalej uciekać…
Sam widziałem, że nie
miała. Kurtka nie była zapięta aż tak wysoko, żebym nie widział jak szybko
unoszą się jej piersi w pośpiesznie chwytanych oddechach. Oparła się o ścianę
zaułka, ale nie miała aż tyle odwagi, żeby pozwolić oczom się zamknąć. Strach
przycupnął koło jej nóg jak pies i patrzył, jakby czekał na ciąg dalszy zabawy.
Ulice zdawały się kipieć od nienawiści. Od wściekłości porozrzucanej po kilku
sąsiednich przecznicach i nawołujących się nawzajem, żeby przeczesać każdą z
bram przechodnich i każde podwórko. Krzyk zdawał się być czarniejszym od jej
ubrania, na tle którego jej twarz stawała się już nie blada, a śnieżnobiała.
Nie sądziłem, że strach
potrafi nałożyć tak ostry makijaż. Jej oczy szukały ucieczki, sprawdzając
jednocześnie, czy kryjówka nie została odkryta. Usta jej drżały, a to drżenie
przeniosło się na rękę i zaraziło ją całą. Wpatrywała się we mnie szukając
podłości, albo heroicznych talentów. Nie miałem. Nic poza zdumieniem nie miałem. Położyła mi dłoń na ramieniu i
przyciągnęła bliżej wilgotnej ściany, żebym wraz z nią wtopił się w gęstwinę mroku. Mur
śmierdział moczem, pleśnią i wilgotną cegłą. Dziewczyna śmierdziała strachem i
jakąś łagodną nutką kwiatowych perfum, które nie radziły sobie absolutnie z
przytłaczającą siłą otaczających nas aromatów.
Pośród nocy kroki
zdawały się mnożyć, rozpełzać, zaglądać w czeluści piwnic o drzwiach
skrzypiących, w zakamarki wyglądające tak, jakby wkrótce miały się stać sceną drastycznego horroru. Z najbliższej krzyżówki dobiegały krótkie, zdecydowane komendy. Skończyła
się amatorska nagonka. Teraz, to już było perfidne, skoordynowane polowanie, z
finałem gwarantującym rozrywkę dla zaangażowanych żołnierzy. Wrzask dowódcy wysyłał właśnie
patrole złożone z wielu bardzo szerokich ramion dźwigających kije do bejsbola i
karków szerszych niż talia dziewczyny. Czułem, jak dziewczę cofa się za mnie i kwiląc cichutko wkleja się w pęknięcie muru zazdroszcząc pająkom talentu do ukrywania się poza
zasięgiem wzroku. Kroki zbliżały się do nas nieubłagalnie.
Przegapiliśmy szansę
chyba ostatnią. Pięciu ostrzyżonych na jeża, lub jeszcze krócej przerośniętych
mutantów patrolowało ulicę zaglądając we wszystkie bramy. Pchnąłem ją lekko i
pokazałem niszę zakratowanego, piwnicznego okienka przyczajoną pośród mroku i śmieci. Kucnęła i wtuliła się w
ledwie widoczne wgłębienie. Szczęściem była drobna i zmieściła się bez trudu. Nim
zdążyłem otrzeć pot z czoła dopadło mnie światło latarki.
- Brudasa widziałeś ziomal?!
Zaprzeczyłem ruchem
głowy, bo nie miałem zaufania do własnego głosu. Latarka usiłowała wydrzeć ze
mnie zmianę zeznania, lecz w końcu pozwoliła mi żyć.
- Do rana znajdziemy na pewno. Jakbyś zobaczył, to
wiesz…
Wiedziałem. Ściana z
cegieł też wiedziała i ukradkiem piła moje cierpienie nie bacząc, że pulsem dobijam się do
obcych ludzi o pomoc. Pajęczyna rozwijała się po okolicznych ulicach nieubłaganie, stuocznie, a skórzastogłowy
pająk z wysokości skrzyżowania wyszczekiwał kolejne komendy. Z piwnicznego
okienka dobiegł urwany szloch paniki gryzącej własną pięść. Wydłubałem dziewczynę z
kamiennej ramy wysmarowanej wiekowym, węglowym pyłem i pociągnąłem w podwórze. Przez mur na sąsiednie, zamknięte zupełnie, by wejść ledwie dostrzegalną bramę i po skrzypiących schodach w
pustostan na trzecim piętrze, żeby tam dotrwać poranka. Drżała… Drżeliśmy…
Przez wybite szyby zajrzał wiatr, a za nadszedł nim chudy księżyc. Dziewczyna
wtuliła się we mnie, jakby chciała się schować i przed nimi.
- Brudasa? – wyszeptałem jej wprost do ucha.
Odepchnęła się lekko
ode mnie i stanęła na tle okna. Teraz, kiedy strach został na poziomie parteru
jej twarz odzyskiwała kolory, a oczy kształt daleki od okrągłego. Powiedziała
coś czego nie mogłem zrozumieć i chyba widziała moje niezrozumienie, bo złapała
mnie za ręce i powiedziała:
Na mnie noc nie wpada z impetem na ulicy, raczej siada mi na kolana w wygodnym fotelu i zamyka książkę...
OdpowiedzUsuńpozazdrościć nocy... gratuluję. nie każdy ma tak miłe doznania.
UsuńNocą przychodzą do nas różni goście.
OdpowiedzUsuńCzasami właśnie strach, panika.
Czasami też ból.
"sportowców" z kijem do bejsbola wolałbym nie oglądać o żadnej porze.
UsuńBrud się zmyje, strach nie.
OdpowiedzUsuńObraz przejmujący i niestety bliski rzeczywistości.
nikomu nie życzę spotkać takiego stada wściekłych wilków. trudno to zapomnieć, nawet, kiedy szukają kogoś innego.
UsuńKiedyś miałam niepokojący sen. Byłam z moim synem, wtedy kilkuletnim chłopcem gdzieś w podziemiach, to było chyba metro, opadła jakaś krata i zamknęła wyjście - widziałam grupę mężczyzn z kijami zbliżających się do nas. To było bardzo dawno a stale ten sen pamiętam. Ale noc lubię, bo nocą zwykłość staje się niezwykła.
OdpowiedzUsuńnajgroźniejszym z drapieżników grasujących nocą jest człowiek. żaden inny zwierz nie jest tak zajadły, mściwy i nieograniczony w apetycie. Noc bez ludzi wydaje się być oazą spokoju.
UsuńOko - dokładnie tak samo myślę chociaż tkwi w ludziach jakiś irracjonalny strach przed ciemnością. Czasem jak jestem nocą w lesie czuję się nieswojo, ale zaraz przychodzi opamiętanie - no bo co się może stać, zaatakuje mnie nocna wiewiórka? :)
OdpowiedzUsuńraczej borsuk.rosomak, żbik, dziki pies, wilk, wściekła kuna... dlaczego akurat mysz nadrzewna?
UsuńRaz miałam nocnego gościa, to był nietoperz, latał w koło jak oszalały. Otworzyłam szeroko drzwi i zapaliłam światło na tarasie, wyleciał w ciemną noc nawet mi nie dziękując. ;)
OdpowiedzUsuńnie wymagaj od myszy słów - poza tym, nietoperzom światła nie potrzeba - one zwiedzają świat słuchem, lub czymś do słuchu zbliżonym.
UsuńChyba masz rację może wystarczyło tylko drzwi otworzyć - ja tak całkiem po ludzku podeszłam, że ze światłem lepiej widać. ;)
OdpowiedzUsuńkto stał za drzwiami?
UsuńNoc stała - noc we własnej osobie.
OdpowiedzUsuńtrzeba zaprosić. ile będzie stać bidulka.
Usuń