Facecik dłupopióry z kaszkietem w dłoni uprawiał turystyczną martyrologię, trzęsąc się nad wolnymi siedziskami, na których zamiast czterech liter ulokował niemal pustą siateczkę z być-może-drugim-śniadaniem. Spora dziewczyna, znakomicie wyprofilowana w strategicznych lokalizacjach wykazała się wielką determinacją, by zmienić miejsce siedzące mijając tę zawalidrogę.
Mgła tłumiła uczucia pasażerów, lecz nie kierowcy otrąbiającego ociągających się z ruszaniem kierowców. Światła odymione mgłą rozmiękłe, rozlazłe, odrealniały miejski pejzaż, zostawiając otwartą furtkę dla magii. Kobiety solidne jak gibraltarska skała stonowaną urodą ogrzewały poranne ciemności.
Smukła mamusia, odziana w drapieżne cętki maszerowała na szpilkach, z takim animuszem, jakby miała na nogach wojskowe oficerki. A jej córeczka, choć niewielka i tak radziła sobie jeszcze lepiej i mama musiała naprawdę porządnie wyciągać nogi. Tak to jest, jak się dzieciątku założy czarne szorty i coś na kształt martensów.
A widziałeś jak fajnie budziło się słońce w tej mgle? :)
OdpowiedzUsuńW Krakowie to nazywa się "dymgła", zamiast bielą, ten horyzont zasnuwa szarym popielem, spalinowo-gnilną powłoką.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności