Prasówka cd.
Jesień w natarciu, co zwyczajowo budzi z letargu „ekspertów”, kapłanów zagłady, wieszczących wszystkim co najgorsze. Jesienią ludzkość atakowana jest wirusem grypy. Ja ekspertem nie jestem, więc słucham, co mądrzy ludzie mówią, a raczej tego, co są łaskawi mi oznajmiać. I lubię się zastanawiać nad tymi ostrzeżeniami. Fakty eksperckiego pochodzenia są takie:
1. Jesień idzie, nie ma na to rady, a wraz z nią idą wirusy, żeby pozbawić mnie jeśli nie życia, to chociaż zdrowia. Więc trzeba się szczepić i to najlepiej wyprzedzając zmasowany atak wirusów, bo tylko wtedy szczepienie ma sens. Przyjąłem do wiadomości.
2. Grypa mutuje każdego roku, a czasami jednego roku pojawi się więcej jak jedna wersja wirusa. Stary cwaniak ewoluuje w takim tempie, że stał się odporny na lekarstwa, a nawet antybiotyki (interesująca jest geneza tego słowa anty-bio…). Skoro leki nie działają, zostaje tylko nowoczesna szczepionka. Aktualna i dostępna. Również przyjąłem do wiadomości.
A potem dodałem te fakty do innych, które znałem skądinąd, a których eksperci przez roztargnienie/zapomnienie/przypadek (bo przecież nie celowo) nie wspominają przy okazji wieszczenia medialnego:
3. Szczepionka, to twór powstający w wyniku wyizolowania martwych kolonii bakterii/wirusów, na przykład pobieranych z organizmu ozdrowieńca. A skoro tak, nie ma możliwości, żeby szczepionka pojawiła się wcześniej niż choroba. Szczepienie ma na celu wyprzedzenie choroby właściwej podaniem małej dawki martwych wirusów (po czym poznać martwego osobnika od żywego wiedzą tylko fachowcy, a to żyjątka zbyt małe do amatorskiego podglądania), bo martwicę zdrowy organizm zwalczy łatwiej, nabierając przy okazji odporności na wypadek inwazji żywych. Czyli krótko – na wszelki wypadek osłabiamy organizm toksyną, żeby w razie ataku zwiększyć „szanse” na przetrwanie.
4. Proces powstawania szczepionki wymaga więc pobrania materiału z istniejącego zagrożenia i to już uleczonego. Potem trzeba rozmaite procesy powtarzać, namnażać pulę, aż uzyska się ilość wystarczającą do zaszczepienia populacji. I wtedy dopiero pokazuje rogi Baba Jaga, czyli Badania Kliniczne. Ile to trwa? Pan Tołpa usiłował przeprowadzić te badania na bezpiecznym materiale organicznym, jakim był torf i choć usilnie starał się dziesięć, czy dwadzieścia lat, to nie podołał. Pani Dżonson poczekała na zgon naukowca i od spadkobierców kupiła patent. Jako istota niezwykle rzutka rozrzedziła rzecz dziesiątki razy, gdyż nie interesowało jej leczenie pacjentów, lecz sprzedaż preparatu. Następnie w ekspresowym tempie przeprowadziła procedurę kliniczną, co zajęło jej rok. Przyjąłem więc rok, jako absolutne minimum dla realizacji badań klinicznych. Może nauka zna metody na opracowanie leku/szczepionki przed powstaniem choroby, ale media o tym milczą.
5. Sumując powyższe otrzymujemy dane wyjściowe – Żeby sporządzić skuteczną szczepionkę i legalnie ją rozprowadzać, przy dużych pieniądzach i sprawnej logistyce potrzebujemy z grubsza dwóch lat od pobrania materiału do pojawienia się produktu na rynku. Warto nosić z tyłu głowy, że po świecie grasują od wielu, wielu lat wirusy na które dotychczas nikomu nie udało się wynaleźć szczepionki, albo nie opłacało się jej wynaleźć – np. HIV, czy ebola.
6. Pamiętając, że każdego roku pojawia się nowy mutant, czasami nawet dwóch nowych graczy, każda szczepionka uzyskana z aktualnego agresora na rynek trafi mocno spóźniona. Jedyne co wniesie, to pewność osłabienia organizmu martwymi wirusami starego typu. Najbardziej paradoksalną z możliwych „ostrożności” jest zaszczepienie się na chorobę, którą wg ekspertów człowiek przechodził „bezobjawowo”. Ta ekstraordynaryjna choroba mija sama, lecz ewentualne skutki uboczne szczepienia nie będą już tak łaskawe dla organizmu.
W jakim więc celu eksperci namawiają ludzi na szczepienia? Dla sławy, pieniędzy, władzy nad ludzkimi lękami? Jest takie powiedzenie, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. E tam, na pewno mają szlachetne pobudki i chcą dobrze, choć nie chwalą się dla kogo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz