wtorek, 14 października 2025

Przypadkowy duet.

 

    - Ostrzegł cię – westchnęła – Na pewno, bo ostrzega każdego. Trudno mieć mu za złe…


    - Nnnnie – usiłowałem wyłgać się od konkretów.


    - Nie ma sensu udawać, nie kłamiesz aż tak dobrze, szczególnie, gdy trochę wypijesz. Po alkoholu faceci stają się przeźroczyści dla kobiet. Nie proszę o więcej, spróbuj jedynie zrozumieć.


    Kiwnąłem głową, żeby zaczęła opowieść. Wieczór już wybrzmiał, impreza zgasła, gdy gospodarze patrząc na siebie wzrokiem nowożeńców spieszących w zacisze sypialni przenieśli się „do siebie”. Zostałem z nią i jakimś typkiem, który zwisał bezwładnie przez oparcie krzesła, jak porzucona marynarka, czy przepocona bluzka. Dziewczyna… Kobieta była słusznej budowy, miała świadomość ciała i tego, jak działa na mężczyzn. Dołączyła do nas po pracy w kuchni, szybko wypiła kieliszek, czy dwa wódki, po czym zniknęła – wykąpać się, jak wyjaśniła i raczej nie kłamała, bo wróciła po kwadransie w puszystym szlafroku, by kontynuować z nami degustację wódeczki. Typek nie miał żadnych oporów, przepijał do każdego po kolei i wypijał trzy czwarte wszystkiego, co pojawiało się na stole. Nic dziwnego, że szybciutko zwiędł niczym róża bez wody. Ona trzymała się dzielnie, choć na policzki wyszły rumieńce nie tylko alkoholowego pochodzenia. Ilekroć zerknąłem w jej stronę, dyskretnie rozsuwała kolana na chwilę wystarczającą, by ściągnąć tam mój wzrok, lecz na tyle krótką, aby mogła stanowić przypadek. Pod szlafrokiem autostrada białych ud wiodła w gęstwinę ciemnych włosów zbitych w nieforemne gniazdo.


    - Nudno tu, jak cholera – zaczęła zrezygnowana – siedzę sama, na końcu świata w ośrodku dla emerytów. Rozrywek tu nie ma żadnych. Miasteczko pełne otępiałych facetów, którzy świat oglądają przez dno butelek po piwie, czy tanim winie. Wódkę pijają od święta, każdy woli samogon, którego nigdy nie brakuje. Gospodarze są rok po ślubie, a mieszkają nade mną, więc noce mam urozmaicone euforią spełnień. Ciężko zasnąć w pustej pościeli, gdy nad głową kłębi się miłość wykrzyczana ustami spełnionej kobiety. Ileż można zaciskać oczy i ręką molestować cipkę, udając, że to męska dłoń? Ten tu, usiłował, ale nim zebrał się na odwagę, był już tak nawalony, że nie umiał trafić do pokoju, a co dopiero do łóżka. Pogoniłam, bo nie rokuje.


    W kuchni robota ciężka i same baby. A każda plotkuje, jak nie o swoim facecie, to o wszystkich innych. Albo fantazjują o tych nieosiągalnych, z telewizji, czy kina. Zapotrzebowanie na orgazm jest tak wielkie, że nie ma dnia, żeby któraś nie skryła się w spiżarni, czy toalecie na solowy numerek z marzeniami. Wieczorem, po robocie każda ma już dość i ledwie ciągnie do łóżka, więc facet, nawet gdy chętny, ma marne szanse. Już prędzej przed robotą, ale któremu chce się wstawać przed piątą, żeby pociupciać żonę? Odsypiają wieczorne pijaństwa i to im wystarcza. Musi.


    Uciekłam z miasta, bo nie mogłam znieść nieustannego gwaru, tu męczy mnie święty spokój. Nic nie może być pomiędzy, tylko ekstrema. Brakuje mi szczypty emocji, spokojnego życia między epizodami pełnymi doznań. Oglądanie głupawej, amerykańskiej papki telewizyjnej wydaje się stratą czasu. Zasypiam jeszcze przed pierwszą reklamą. Miejscowi faceci dzielą się na zajętych, albo kompletnie nie nadają się na towarzystwo, choćby miało potrwać tylko do świtu. Co mam zrobić? Jeździć do miasta i puszczać się z byle kim? W życiu! Więc tkwię w tym miasteczku jak w więzieniu i wypatruję każdej możliwej okazji na towarzystwo, mając świadomość, że to taktyka bez przyszłości. Na co dzień udaję, że życie bez seksu jest możliwe. Ale, to tylko pozory. Szlag mnie trafia każdej nocy, gdy ta, piękna śpiewa tę swoją pieśń, a jej facet pohukuje basem wylewając w nią nasienie. Dobrze, że łóżko im nie skrzypi, bo to już by mnie dobiło. Wiesz, jak bardzo chciałabym im w rewanżu zaśpiewać? Dwa razy głośniej. Może wtedy zrozumieliby, jak mi ciężko w tej dziurze i nie płoszyliby mi przygodnych partnerów…


    Przez jej twarz przelewała się skomplikowana masa uczuć. Wydawało się, że nie decyduje się na żadne pojedynczo, tylko miesza całe pakiety zachodzące na siebie. W końcu umilkła. Wstała, dłonie otarła o szlafrok, walnęła kielicha nie czekając na mnie i rozwiązała pasek. Rozchyliła poły szlafroka, popatrzyła na mnie i zapytała:


    - To jak? Teraz mnie wygonisz? Czy może jednak pośpiewamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz