No tak. Znów ktoś schodził do
piekła i drzwi za sobą nie zamknął. Zapomniał, czy złośliwy taki? Roztargniony
naukowiec, co wytruł połowę jakiejś lokalnej mniejszości, bo niewłaściwemu Bogu
raczyła się kłaniać, czy też mały pyszałek, który myślał, że jest królem życia,
a teraz sługą piekieł został? Drugoplanowe. Frunie lawa przez Miasto i odbiera
apetyt na życie. Pocą się nawet suche patyki i asfalt. Tylko beton poci się
kurzem szorstkim jak osełka i gotów porysować oczy i gardła nieostrożnym.
W związku z powyższym życie
towarzyskie standardowo uciekło w mrok i podziemia. I wynurza się dopiero, gdy
zmierzch zacznie odbierać rzeczom barwy i zniekształcać kształty. Kiedy cień
położy się spać i nie będzie tak irytująco kopiował. Pani o bladych piersiach i
krótkiej, asymetrycznej fryzurze pośród niegdyś fabrycznych murów uśmiechała
się do wspomnień i letnia sukienka drżała w tym uśmiechu – może z powodu czerni
bielizny, która odbierała sukienkowym kwiatom lekkość i niedopowiedzenia.
Saksofon rozwiesza
melancholię, jak suche muchy w podartych pajęczynach. Ściany knajpy starzeją
się z godnością pośród dymu wytrawiającego na nich wyspy nikotynowe o
kształtach tak fantastycznych, że same w sobie stają się niezależnym dziełem
sztuki. Zmrok wywabia ludzi z ukrycia i kroczą parzyście kobiety piękne i
wulgarne na szpilkach, którymi można gwiazdy przekłuwać na wylot, gdyby któraś
się ośmieliła stanąć w szranki o palmę pierwszeństwa. Testosteron pręży się stadnie
i gromadnie, gdyż wbrew pozorom ten ludek dość płochliwym jest i nawet jedna
zabiedzona samiczka o namalowanych brwiach i biuście zwielokrotnionym
technologią współczesną potrafi poskromić słowa i gesty, które na odległość tak
dzielnie i krzykliwie rodzą się w dłoniach i ustach nastoletnio niedojrzałych.
Obcy wciąż tu są i ich
również fascynuje zjawisko rozmnażania się ludzkości, kiedy dzień dogorywa, a
im dojrzalsza noc, tym więcej na nią chętnych. Azjaci i Afrykanerzy,
Południowcy i wschodnie nacje, Już chyba tylko Lapończyka zabrakło, żeby kworum
ONZ zebrać. I diabła tasmańskiego gwoli ścisłości. Bo tu wszyscy są obcy i
napływowi. Chwilowi i tymczasowo uzasadnieni, lecz to tylko iluzja. Jakiś pan
fotografuje się z kuflem piwa przed knajpą znaną przyjezdnym z tego, z czego
faktycznie przestała słynąć już dawno, lecz „tradycja” wciąż kwitnie. Chłopczyk
naciąga mamę na fruwający kolorowymi światełkami wiatraczek, gołębie wspólnie z
dzieciaczkami spijają fontannę. Młode miłości pocą się wzajemnie, lecz nie wypuszczają
się z rąk ani na moment. Dwie kobiety zastanawiają się, czy stać je na
pocałunek publicznie, więc czmychnąłem, żeby nie przeszkadzać. Tatuaże mijają się
flirtując, a może własne przewagi prężyły tak kolorowo? Gdyby całe wypite w
rynku piwo udało się wypocić mielibyśmy piękny zalew – słonowodny, czyli morze
i klimat śródziemnomorski. Ale niestety – każdy swój pot egoistycznie targa pod
pachami, między łopatkami i ścieżką wiodącą od pępka w dół. Trudno – zostaje granitowa
pustynia zamknięta wydmami kamienic chwalących nieżyjących dawno budowniczych. No i siniaczek na łydce w kształcie dwukropka sugeruje coś, jakby odliczanie... nie dla mnie ono, więc mijam życząc mu spełnienia i trafiam na inną łydkę, która siniaczkiem się do mnie uśmiecha - żeńsko się uśmiecha jak mniemam.
Dobre porównanie, jakby ktoś drzwi do piekieł zapomniał zamknąć. Widuję różne sposoby na radzenie sobie z upałem i zastanawiam jednocześnie czy na tak ostrym słońcu tatuaże blakną?
OdpowiedzUsuńtatuaże chyba nie, ale skóra ciemnieje, więc kontrast jest mniejszy.
UsuńNie mam odwagi sprawdzić czy w centrum tłumy mniejsze, bo te wrota piekieł ogromne są i u nas też gorąco.
OdpowiedzUsuńtrzeba chyba karteczkę powiesić "proszę zamykać drzwi"
UsuńKoniecznie, z trzema wykrzyknikami.
UsuńSprawdziłam w kamerce internetowej, tłoczno. Na dodatek o 19 kończy się I etap Tour de Pologne.
teraz już da się wyjść z domu - można bez kamerki - weź aparat, może uchylone drzwi piekła uda się pstryknąć i będzie dowód w sprawie.
UsuńPolecam wyjście/opcję "spacer nad ranem". Polecam bo sprawdziłam. O świcie jest znośnie.
OdpowiedzUsuńpo północy również. też sprawdziłem.
Usuńczyli... od północy do białego rana (da się żyć)
Usuńjak borsuki...
Usuńa ponoć biali ludzie w nocy śpią.
niech żyje różnorodność, kto ma spać ten śpi, dzięki temu nie ma tłoku,
Usuńnie widziałam żywego ducha, jedynie sama natura skąpana we mgłach (ach!)
ja dla odmiany zniknąłem w tłumie - ludzi przybywało nieustająco - im później, tym więcej.
Usuńsą dwa światy...
Usuńi jedno słońce
Usuńi dwa rzepy
Usuńtego w piosence nie było, było, że jest nas dwoje.
Usuńteż ładnie :)
UsuńMimo wszystko nie jest źle skoro nie tracisz formy intelektualnej pomimo tego upału.
OdpowiedzUsuńja w tę formę wlałem się cały, jak słona woda do dziury wykopanej na plaży.
UsuńW formie, czyli źle nie jest, bo zauważyłeś flirtujące tatuaże i siniaczki na łydce, znaczy oko też sprawne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
robię co mogę. chociaż spocony.
UsuńNa szczęście mam tą możliwość pojechania sobie w chłodniejsze miejsce, ale przyznam, że powrót do gorącego domu jest jak wejście do piekarnika. Jest taka różnica ciśnień, że głowa pęka, a krew gęstnieje.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam zabrać rodzinę tam, gdzie dzieciaki mogły ulepić bałwana. Przyjechali do nas w najtrudniejszy czas i sami przyznają, że pogoda po prostu przegięła...
lato bez znieczulenia. doskwiera - w mieście jakby mocniej.
UsuńDzięki za opis, gdyż nie pamiętam już kiedy ostatni raz widziałem to wszystko na żywo. Co prawda często wychodzę nocą, ale wtedy wszyscy jeszcze śpią:)
OdpowiedzUsuńcóż rynek zasypia dopiero wtedy, kiedy Ty już w bagniste rewiry zmierzasz. i z tym spaniem, to nie jeszcze, ale dopiero się kładą spać.
UsuńNie moja to bajka, stety:)
Usuńświaty nocnych marków i rannych ptaszków troszeczkę się rozjeżdżają. natura.
Usuń