Kobiety w białych koszulach
szukających ich kolan w marszu… Trochę rozchełstane, niedbale ściągnięte
paskiem, bądź rozwiane cygańską swobodą, rozpięte filuternie, kusząco. Panie w
sukienkach i fryzurach pozbawionych symetrii, nierównomiernie ściągające oczy w
kierunku ciał podejrzanie bladych, jakby to lato było tylko wytworem mojej
wyobraźni. Mijam staruszki w słomkowych kapeluszach, patrząc na twarze, którym
od śmiechu pomimo wszystko zmarszczki wymalowały nową wartość na twarzach.
Jakaś wytatuowana dziewczyna niesie sandały w ręce – widać okaleczyły ją
bardziej, niż deptak jest w stanie tego dokonać. Inna korzysta z fontanny dość
bezwstydnie, jakby chciała zostać miss mokrego podkoszulka. Nie mam problemu z
widzeniami, z ich minięciem i zapamiętaniem. W kucki pod garażem siedzi malarz
i duma. Trochę przypomina siwowłosą wronę oglądającą własne pazury. Nie wiem,
co widzi, ale nie kocie łby, nie kurz podwórza, nie codzienność oczywistą i
niechlujną. Bo malarze widzą świat inaczej. Oni widzą świat uczuciami, jak
poeci, którym niewiele trzeba słów, żeby oswoić widnokrąg, żeby zamiast
sylwetki dostrzegli uczucia kłębiące się w niezgłębionej toni oczu. Staram się
nie przeszkadzać światu własną obecnością, bo doskonale sobie radzi beze mnie. Nawet
sroki przestały się skarżyć i zajęły się czymś konstruktywnym. Krótki deszcz rozmazał
po Mieście aromat kurzu, który drapie język szorstkim posmakiem. Mijam tłum
wędrujący z martwym wzrokiem do nieznanych mi codzienności, mijam budowy, które
już wkrótce trwale zmienią krajobraz miejscowy. Drzewa chore od ludzkiej
obecności i kwitnącą na zielono wodę w miejskiej fosie. Pasożytuję odrobinę, bo
dać od siebie chyba nie mam co, a korzystam z tego multiorganizmu, z tej
wspólnoty skupiającej ludzi i ich wytwory, zasiedlających przyrodę zaborczo i
bezwzględnie. Zwalczających objawy niesubordynacji witalności biologicznej. Bo
roślinom wolno, jednak nie tu – tu nawet chwasty mają być estetyczne i rosnąć z
poszanowaniem BHP i kodeksów. Tylko jak je przekonać, żeby wykształciły w sobie
zdolność kształtowania się według kanonów ideałów geometrycznych? Sekatorem?
Piłą łańcuchową? Kosiarką? Bo chyba nie perswazją?
Ty też widzisz świat uczuciami, inaczej nie powstałby ten post i wiele innych. Czyta się jak zwykle za dobrze ;)
OdpowiedzUsuńrzeczy za dobre, to chyba te zakazane i czekające na ognie piekielne... tak mówią, że najsmaczniejsze są niezdrowe rzeczy. jeśli jednak apetyt dopisuje - grzesz bezwstydnie.
Usuń