Skorzystałem z dobrodziejstw komunikacji
miejskiej i przemierzałem Miasto luksusowo, w klimatyzowanej przestrzeni.
Przede mną identycznej rozpuście oddawała się pani o słomkowych włosach spiętych
w koński ogon i profilu tak idealnym, że już zamierzałem zapłonąć uczuciem i zadurzyć
się w nim platonicznie oraz beznadziejnie na jakiś kwadrans, kiedy pani
rozpoczęła wymianę uprzejmości z wszechświatem przy pomocy sms-ów
wystrzeliwanych z szybkostrzelnością zawodowego operatora alfabetu Morse’a. Ze
zdumienia zapomniałem o rodzącym się uczuciu, gdyż dłoniom do ideału brakowało
całej dostępnej skali chyba. Zupełnie, jakby ktoś pomieszał dwa osobniki i
zbudował jeden przekrojowy, zawierający piekło i niebo. Wysiadłem. Kulturystka
incognito minęła mnie pośród gry mięśni maskowanych wyraźnie zaakcentowaną warstwą
tłuszczyku wdzięcznie podrygującego na nierównościach chodnika, jednak ukryta
muskulatura nie pozwalała moim zmysłom zapomnieć o niej. Bezpańsko minął mnie
pies równie dwuznaczny. Coś, jakby pinczer z pudlem zmiksowany w procesie kreacji.
A bokobrody miał godne zazdrości. Pani o śniadej cerze na północno-wschodnim
zapleczu niosła dożywotnio grafitowe róże bez łodyg. A na przejściu dla
pieszych białowłosy brodacz dreptał w miejscu. Ubrany w krótkie spodenki i
ażurowy sweterek z krótkim rękawem w kolorze zielonym tak bardzo, że nawet
szczypiorek i natka pietruszki zazdrościły mu i wychylały się z siatek
wędrujących w otchłanie lodówek. Pięknie opalona pani w czerwonych bucikach na
wysokiej szpilce kolizyjnym kursem niosła w bezbarwnej reklamówce pomidorki pod
kolor butów i trochę zieleniny dla kontrastu. No i na widok sweterka zielenina
zwiędła bezpowrotnie, a kontrast zawstydzony zapomniał o eksponowaniu pomidorów
i sam się zarumienił.
Tak, zielenina nie daje rady w konfrontacji z kolorami odzieży :)Każdy by zwiędnął...
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widziałem sweter z krótkim rękawem... to było przeżycie.
UsuńJa widziałam płaszcz z krótkim rękawem i kozaki bez palców...ciekawe gdzie to się nosi lub kiedy?
OdpowiedzUsuńmi sie udało zobaczyć kozaki-sandałki. nawet to opisałem, bo doznanie mnie mocno szarpnęło - białe kozaki po kolana, powycinane tak bardzo, że w zasadzie więcej dziur jak buta. pięta i palce na wierzchu, więc chyba sandały... całkiem niedawno - w trakcie upałów.
UsuńPamiętam, ale ja widziałam niby normalne kozaki, tyle że z wolnym miejscem, tam gdzie palce...akurat na śnieg :-)
Usuńmoże to buty dla marynarzy, żeby wodę łatwo dało się wylać?
UsuńKlimatyzowana komunikacja miejska to czyste błogosławieństwo, jeśli ma się czas, żeby spędzać w niej całe dnie.
OdpowiedzUsuńja tylko kilka przystanków
UsuńNiestety u nas ostatnio nie lubią klimatyzacji, wypuścili na trasy stare dryndy niewygodne, duszne,trzęsące, strach wsiadać.
OdpowiedzUsuńModa na dziury nastała, ażurowe kozaki i poszarpane spodnie.
może to nawrót do tradycji? historyczna euforia?
Usuńa dziur, to faktycznie nie brakuje - nawet twarze ludziska dziurawią w celach ponoć ozdobnych.