Starszy pan wystylizowany życiowo na Wańkę-wstańkę niósł w ręku bukiet
więdnącego kopru i małą paczkę chipsów, czym mnie zachwycił, bo takie zakupy od
razu kuszą, żeby troszkę poimprowizować. A cóż to za okazja wygnała go z domu w
warunki skrajnie nieprzychylne zarówno dla kopru, jak i cokolwiek
wyeksploatowanego organizmu? Nie zdążyłem się nacieszyć własnymi dywagacjami,
kiedy przeszła pani bogata cieleśnie i z wytatuowaną poniżej obojczyka
dedykacją w języku obcym. Pomimo nieprzychylnych okoliczności towarzyszących
(dekolt wielkością adekwatny do gabarytów biustu) i czynników indywidualnego
upośledzenia (języki obce są mi obce) pokusiłem się o diagnozę, że to był
francuski tekst zahaczający treścią o marynistyczne nuty. Dzieci w wózkach rozglądając
się na wszystkie strony analizowały sytuację klimatyczno-geograficzną w
głębokim skupieniu i bez uśmiechu. Rozkopany wiadukt chłodził się w wodach
gruntowych, które wyległy na światło dzienne umorusane od kąpiących się ramion
koparek i łypały na mnie tłustymi oczami. Kurz wdzięczył się w tańcu i wznosił
się na wyżyny, żeby mnie zachwycić i w oko mi wpaść. Udało się nie raz i nie
dwa. Liście morwy białej przechodziły nieustającą transformację, żeby z
kształtu przypominającego karciane piki wystroić się w treflową komplikację. Szpaler drzew po raz kolejny zawstydził mnie swoją anonimową
obecnością, gdyż nie potrafię uwolnić się od obrazu, ani imieniem ich obarczyć.
Jakaś pani niosła swoją radość nieskrępowaną biustonoszem i oddychanie dawało jej
satysfakcję, którą zarażała przechodniów. Kierowca wiózł własnego sobowtóra,
który nawet strojem dostosował się pierwowzoru. Oryginał wyraźnie ignorował
zjawisko, więc klon wysiadł, aby bezpowrotnie pogrążyć się w odmętach blokowiska.
Pani dedykowana... Zatrzymałam się tu na moment i pomyślałam, że wiele jest osób z dedykacjami, które po latach swych dedykacji żałują, że się dedykowały. A że dedykacje są drogie i bolesne w usuwaniu (dużo bardziej niż samo dedykowanie), osoby pozostają dedykowane aż po śmierć. To jak cyrograf bez mała. Dedykowani diabłu...(?) Może przesadziłam.
OdpowiedzUsuńwidywałem takie, które dedykację nosiły od szyi w dół kręgosłupa. treść w chińskich ideogramach. nawet zastanawiałem się całkiem złośliwie, czy nie jest to przepis na błyskawiczne przygotowanie choice - chińską zupkę z dehydratyzowanego makaronu, warzyw i przypraw.
UsuńWiększość osób decyduje się na dedykacje w obcym języku i obcym alfabecie, zupełnie ufając tatuażyście. Znam wiele takich złośliwych historii, kiedy taka dedykowana osoba pojechała do danego kraju ubóstwionego i tam zostawała wyśmiana, bo dedykacja okazywała się jakimś prześmiewczym tekstem.
Usuńgłupotę piętnować trzeba. żeby nie mnożyła się bezkarnie.
UsuńNie znasz koperkowej na chipsach? Na Podlasiu jada się ją w każdy 43 poniedziałek roku na poranną kolację. Bardzo smaczna i sycąca, więc gorąco polecam, choć sama zupa jest zawsze na zimno!
OdpowiedzUsuńno tak... tłuszcz nie skrzepnie, bo go nie ma, więc ryzyko żadne, a w taki upał, to chodniczek staje się rarytasem. tylko trzeb byłoby cofnąć o kilkanaście poniedziałków tę działalność.
UsuńPan z koperkiem, fajny obrazek. Co do tatuaży to zastanawiam się czy nie żałują. Bo usunąć trudno, znudzić i stracić aktualność może.
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia - ostatnio mijałem panią, która miała na ciele kolorowy komiks. miałem nawet napisać o tym, ale jakoś mi uciekło. tatuaże starzeją się, ciało zmienia się, więc skóra nie trzyma wymiarów - same niedogodności - każdy malarz rozpłakałby się na myśl, że malować ma na czymś równie niestabilnym.
UsuńNie dziwię się panu z koperkiem. Koperek jest mniam.
OdpowiedzUsuńkoper nadawał się wyłącznie do kiszenia ogórków - to nie był zieloniutki koperek do jedzenia.
UsuńA ten też ma swoje pachnące zalety. Także i taką, że może wyschnąć i nadal nadaje się do kiszenia, nie tylko ogórków.
Usuńtaki właśnie był. podeschnięty.
Usuń