środa, 22 sierpnia 2018

Z drugiej ręki.


Ukraińska kotka przekradła się cichcem po parapetach wprost do mnie i zażyczyła sobie azylu. A może za chlebem przyszła? Nie wiem, ponieważ językiem nie dysponuję. Nakarmiłem, nim służby specjalne podjęły zdecydowaną akcję wyzwoleńczą, tudzież w pościg ruszyły z aktem oskarżenia i z przenośnym więzieniem. Zażądały ekstradycji i cóż – wydałem zbiega. Może jaką notę dyplomatyczną dostanę, ale za bardzo w to nie wierzę. Dziewczynka w tiulowej sukience szytej ze spłowiałego błękitu i w jeszcze pustym pampersie drobiła kroczki do marketu, żeby poszukać mleka pośród schłodzonych regałów. Jeden kroczek wystarczał jej zaledwie na jedną kostkę brukową, a i tak usiłowała tańczyć. Na chodniku znajdowałem różne drobiazgi, ale paznokcie? Jakoś trudno mi uwierzyć, że ktoś obcinał na środku chodnika. A może przez okno wyrzucał? Złamał? Aż musiałem ostudzić głowę, gdy zaczęła spekulować. Młoda pani stanęła na skraju jezdni z walizką na kółkach, a ona naśladowała kształtem uliczne śmietniki na tyle dobrze, że trzeba było pilnować walizki, żeby ktoś nie dołożył czegoś zużytego. Sumaki i bożodrzewy porzuciły jednobarwność i mienią się już jesiennym wystrojem, platany linieją masowo i zrzucają zeszłoroczną skórę do czysta. Zupełnie jak węże. Kasztanowce pełne owoców czekają, aż dzieci wrócą z wakacji, za to jabłka, gruszki i śliwki spadają głową w dół i popełniają samobójstwo na miejskich betonach i asfaltach. Szczęśliwsze skaczą w trawę, lecz tam już grasuje wrona, która co smaczniejsze kąski przebiera na miejscu – ona też musi walczyć ze szkorbutem i witamin pojeść, póki nawet kraść nie trzeba.

14 komentarzy:

  1. Z powodu iż przebywam aktualnie w wielkim mieście, mam co obserwować i aż nadziwić się niekiedy nie mogę. Jak np. pani w podeszłym wieku o "przednim wyposażeniu" naprawdę monumentalnym. W czarnych sandałach nabijanych ostrymi ćwiekami, czarnych dresowych spodniach z wydzierganym napisem "Biber" i milionem serduszek i ust, drobno wyhaftowanych w różnych odmianach purpury. Do tego szpony jakich mógłby jej pozazdrościć sam król zwierząt, a nade wszystko czarna koszulka, która kazała się domyślać, że owe monumentalne wyposażenie nie zawiera żadnego rusztowania. I mierzyła mnie nachalnie swym umalowanym wzrokiem z dołu do góry i z powrotem przez cały czas, pókim stała na poczcie w kolejce czyli 20 minut ekspozycji.

    Kotom to obojętnie w jakim języku do nich przemawiasz. Jak oswojone z obcymi to zawsze podejdą. No cóż, jeżeli wpadł kociak Tobie do domu np. na herbatkę, to dodam, że Ukraiński jest dość podobny do Polskiego (w przeciwieństwie do Rosyjskiego), mogliście więc śmiało uciąć sobie pogawędkę. Bo skoro to nie był konkretnie rosyjski kot, mała jest szansa, że miał na imię Behemot, bo wówczas musiałbyś częstować go spirytusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie miałem spirytusu i nadal nie mam. poza tym kot po spożyciu gotów spaść z parapetu i nie trafić łapkami na chodnik. niech pożyje. ładny był. czarny z białym podgardlem.
      a z agresywnymi paniami lepiej uważać, szczególnie kiedy gabarytami straszą również.

      Usuń
    2. Akurat Behemot po spirytusie czuł się doskonale. Ten z "Mistrza i Małgorzaty".

      Usuń
    3. ten był egzemplarzem jedynym w swoim rodzaju. na zwyczajnym kocie lepiej nie eksperymentować. chyba, że jako środek do dezynfekcji.

      Usuń
  2. Wrona ze szkorbutem... łomatkobosko!

    OdpowiedzUsuń
  3. A skąd wiadomo, że kotka z Ukrainy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam bystrość obserwacji, bo przyznasz, że na chodniku nie jest łatwo znaleźć ułamany paznokieć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może dlatego nigdy wcześniej się nie udało. może dlatego było to tak zaskakujące. najwyraźniej miałem jakiś pomysł na zerknięcie pod nogi akurat tam właśnie. jednak mi po prostu takie rzeczy się zdarzają.

      Usuń
  5. Kotka widocznie lubi składać niezapowiedziane wizyty. Brzdąc w tiulach bardzo mi się spodobał, a owoców szkoda, lepiej żeby już wrona się nimi zajęła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś zwierzęciem miasta Oko i to jest Twój naturalny habitat. I dobrze, gdyż ja wolę dzicz, nawet tę na wpół oswojoną. Czasem jednak lubię wiedzieć, co dzieje się wśród murów, a Ty mi to pokazujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w dziczy czuję się równie dobrze. usiłuję się sprawdzać każdego roku i bez namiotu na wakacje nie wyruszam.

      Usuń