Lustro zaniepokoiło się kształtem mojej
cielesności. Nie zwlekając pognałam do kliniki, uwolniłam ciało od warstw
ochronnych i wykonałam wstępnie trzy piruety.
I co pan na to?
Cóż… - specjalista drapał się po
różnych ośrodkach wiedzy, prosząc o powtórkę w slowmotion.
I?
Cóż – był pedantycznie monotematyczny –
Wygląda, że pani plecy uległy rozszczepieniu. Te dwie części z kolei zdają się
mieć po pięć wypustek i jeśli miałbym wyrokować…
Panie doktorze?
Cóż – z namaszczeniem kontrolował manierę
– Podejrzewam, że zmienia się pani w drzewo. To dołem, przejmie funkcję korzeni.
W następnym cyklu zapewne pani zakwitnie. Albo urośnie i rozgałęzi się. Pierwsze
odrosty już widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz