W autobusie poruszenie. Wsiadł gość
aromatyzowany skrajnym ubóstwem i nie tylko. Zaburzył rozkład naturalny i
spowodował ekstremum lokalne z apogeum we własnej osobie. Co bardziej wrażliwe
niewiasty pachnące fiołkami pouciekały w położenia skrajne, inni rozważali
kontynuowanie podróży pieszo. Na przystanku dziewczątko lat około dziesięć,
choć już w bojowym makijażu mimo bladego świtu przezornie przeczekało czas
aromatycznych doznań i siedziało niewzruszenie, jak madonna na ruskich ikonach.
Jej (znaczy dziewczątka) rówieśnik, z tajemniczych powodów prowadził hulajnogę
po ścieżce dla piechoty, zamiast jechać fragmentem dla podróżnych kołujących. Może
nie chciał spłoszyć bażantów wygrzebujących coś ze świeżo zaoranej ziemi
ostatniego z wielu niegdyś pól kukurydzianych? I gdzie się podzieją niebożęta wraz z
sarnami, kiedy i na ów spłachetek spadną drapieżne kreski architektów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz