Postanowiłem
przetestować nagość. Rzadko używaną, niemal dziewiczą. Starannie wybrałem czas,
zapewniając eksperymentowi maksimum intymności. Zasłoniłem szczelnie okna przed
ciekawością paparazzich i sasiada-snajpera całodobowo przeczesującego wzrokiem
osiedlowe wnętrza z parapetu domowej czatowni.
W
samotności zarumieniłem się, obierając cielesność z odzienia. Rumieniec
sugerował ekstremalne emocje. To byłem ja! Caluśki! Boskie stworzenie, nieco
sfatygowane ewolucją i zanieczyszczone erodującym środowiskiem. Lustro spociło
się z wrażenia, zaskoczone niecodziennym widokiem. Niezwykle wolno oswajałem
się z autoportretem saute.
Naprawdę
trzeba było czasu, żebym się zakochał. I kiedy właśnie miałem zamiar się sobie
oświadczyć – w zamku wejściowych drzwi złowróżbnie zachrobotał klucz. Córcia wróciła
wcześniej ze szkoły… z koleżankami…
Nawet zachwyt dziewiczy , ale czy płodząc córkę można się dziewiczo sobą zachwycać jeszcze?
OdpowiedzUsuńniemal dziewiczy - czytaj uważniej.
Usuń